Rośnie zadłużenie przedsiębiorstw gastronomicznych. Na koniec marca suma zobowiązań przekroczyła 800 mln zł

Kluczowy problem stanowi spadek liczby klientów, w których podobnie jak w biznes uderza wzrost cen. Większe koszty życia przekładają się na ograniczenie wydatków Polaków na przyjemności, w tym bywanie w restauracjach i kawiarniach. Z badania „Problemy finansowe i zadłużenie Polaków”, zrealizowanego dla BIG InfoMonitor wynika, że na taki luksus pozwala sobie trzy czwarte społeczeństwa. Wśród tych, którzy chodzą do barów czy restauracji, albo zamawiają posiłki do domu niemal połowa obecnie wydaje na ten cel mniej. Na największe cięcia zdecydowały się osoby między 35 a 44 rokiem życia (51 proc.) oraz pokolenie 45-54 latków (43 proc.)

Wystarczy przytoczyć, że od marca 2022 do marca 2023 tylko żywność zdrożała o 24 proc. Wzrost cen podstawowych składników, bez których nie da się przygotować jakiekolwiek dania, okazał się najwyższy na całej liście towarów i usług. Swoje ceny gastronomia i hotele podwyższyły w tym czasie o 16,9 proc. Dla części klientów to za dużo, by dalej równie często chodzić do restauracji, ale dla wielu firm za mało, by przetrwać – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIG InfoMonitor.

Obecnie już 10 615 (aktywnych, zawieszonych i zamkniętych) firm ma nieopłacone faktury zgłoszone przez wierzycieli do rejestru dłużników lub opóźnione o min. 30 dni raty kredytów. Łączne zaległości wynoszą 800 mln zł, a przez rok wzrosły o ponad 7 proc. i jest to kolejna taka zmiana na przestrzeni ostatnich lat. Największy wzrost wartości nieopłaconych zobowiązań na przestrzeni od marca 2022 do marca 2023, odnotowały firmy cateringowe, ich dług po wzroście o 25 proc. opiewa na 60,7 mln zł. Znaczący przyrost długów dotknął również mobilną gastronomi. Ich długi powiększyły się o 13,6 proc. i wynoszą 38,6 mln zł. Z kolei właścicielom barów, pubów i tawern zaległości wzrosły o 5,4 proc. do 44,9 mln zł.

Na rynku polskiej gastronomii jest ciągle tłoczno i sporo się dzieje. Jedni zamykają swoje biznesy, inni zmieniają profil działalności, dodają nowe usługi, uruchamiają inne formy dystrybucji, a wszystko by utrzymać przy sobie klienta i zdobyć nowego. Wzrost cen powoduje, że restauratorzy z większą uwagą zaczęli kalkulować możliwości zarobku na oferowanym menu. W efekcie powstają krótkie, bardziej przemyślane karty dań. Jednak, aby wyrównać dwucyfrową inflację i utrzymać zysk na poziomie pozwalającym utrzymać biznes, nie udało się uniknąć konieczności podniesienia cen, co nie umknęło uwadze konsumentów. Biorąc pod uwagę, że koszty życia klientów też wzrosły, jedzenie na mieście stało się większym luksusem, na który można sobie pozwolić rzadziej – komentuje prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIG InfoMonitor.

Przedsiębiorcy przyznają, że kryzys jest, jednak każdego dotyka w innym stopniu. Składa się na to wiele czynników, jak chociażby marka przedsiębiorstwa. Znaczący przyrost długów dotknął również mobilną gastronomię, czyli m.in. food trucki. Ich długi powiększyły się o 13,6 proc. i wynoszą 38,6 mln zł. Właściciel białostockiego food trucka pan Rafał wskazuje, że jego kryzys akurat mocno nie dotknął, ale jest zauważalny.

Wiadomo kryzys jest widoczny. Ciężko mają firmy nowy oraz bez wyrobionej marki. Przedsiębiorców dobijają ceny lokali, energii elektrycznej, produktów. W moim przypadku sytuacja jest inna, ponieważ prowadzę food trucka. W moim przypadku odpada koszt lokalu. Dzięki wyrobionej marce łatwiej jest przetrwać ten czas – mówi pan Rafał z przedsiębiorstwa Gastro Truck.

Zobacz też:Trwa rozbudowa Węzła Intermodalnego. Zakończenie budowy zbiornika retencyjnego, prace na ul. Bohaterów Monte Cassino i ul. Łomżyńskiej