Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosja nie jest już wrogiem Ameryki, chociaż nie stała się jeszcze jej partnerem

Tadeusz Jacewicz
Wizytę prezydenta Baracka Obamy w Moskwie uznano już za sukces. Nie ma pewności, jakie będą te stosunki. Wiadomo jednak, że zupełnie inne niż dotychczas.
Wizytę prezydenta Baracka Obamy w Moskwie uznano już za sukces. Nie ma pewności, jakie będą te stosunki. Wiadomo jednak, że zupełnie inne niż dotychczas. Fot. sxc.hu
Możemy mieć dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, jeśli troszcząc się o swoje interesy, będziemy wspierać ich. To niełatwe. Uważamy się za pępek świata i nasi prowincjonalni politycy usiłują dyktować mu swoje warunki. To bardziej smutne niż śmieszne. Im silniej będziemy się nadymać, pokrzykiwać i tupać nóżkami, tym bardziej będziemy izolowani. Nie tylko przez Amerykę. W świecie, którym wstrząsają konflikty zagrażające jego istnieniu, ceni się tych, którzy budują porozumienie, a nie pogłębiają podziały.

Nie ustępują lipcowe upały, przetykane co chwila burzami. W polityce też gorąco. Kampania prezydencka rozpoczęła się, chociaż nikt nie chce się do tego przyznać. Zimniej jest natomiast w polityce zagranicznej, a to za sprawą listów dwóch tuzinów "byłych" (prezydentów, premierów, ministrów i pomniejszych dygnitarzy) do Baracka Obamy. Poskarżyli się, że USA zaniedbują Europę Środkowo-Wschodnią i poprosili, żeby tego nie robiły.

List otwarty nie zrobił wrażenia, mimo sezonu ogórkowego. Jedna z polskich gazet wydrukowała go wprawdzie w całości, ale prasa europejska mniej się posłaniem przejęła, a amerykańska w ogóle. Dla Waszyngtonu nie był to grom z jasnego nieba. Jedyną oficjalną reakcją jest strumień komplementów, jaki popłynął z ust rzecznika prasowego Departamentu Stanu. Kwieciście zapewniał, że Stany Zjednoczone cenią ten region, zależy im na jego bezpieczeństwie i dobrobycie. Dodał jednym tchem, że stosunki z Rosją też są ważne.

Rosjanie w takich przypadkach mówią "wsio wam skazano" (wszystko wam zostało powiedziane). Widać zmianę amerykańskich priorytetów. Ekipa Obamy jest pierwszą, która ma mgliste wspomnienia zimnej wojny, jeśli w ogóle jakiekolwiek. Prezydent - czterdziestolatek - ma wokół siebie ekipę dwudziestokilkulatków i trzydziestolatków. Dla nich światowa konfrontacja ze Związkiem Radzieckim jest zamierzchłą przeszłością. Aktualne problemy to Iran, Korea Płn., Afganistan, Pakistan, rosnąca potęga gospodarcza Chin i przyszły porządek finansowo-ekonomiczny świata.

Rosja już nie jest dla Ameryki wrogiem, chociaż nie stała się jeszcze partnerem. Ten proces długo potrwa i nie wiadomo, czym się zakończy. Nowy początek na linii Biały Dom - Kreml zaczął się anegdotycznie, bo gadżet, który miał go symbolizować, miał błędny napis po rosyjsku. Wizytę prezydenta Baracka Obamy w Moskwie uznano już za sukces. Nie ma pewności, jakie będą te stosunki. Wiadomo jednak, że zupełnie inne niż dotychczas.

W długim, płaczliwym liście grupa dawniej ważnych polityków (wśród nich Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski) użyła argumentów historycznych. Walczyliśmy z komunizmem, co przyniosło nam wolność, a Amerykanom triumf ich doktryny ideologicznej. Jesteśmy wiernymi sojusznikami, poparliśmy interwencję w Iraku i wojnę z talibami. Chcemy więc mieć specjalne relacje z Amerykanami, a oni muszą energicznie dbać o nasze interesy. Chyba nam się to należy, nieprawdaż?
Przy okazji pouczono nową amerykańską ekipę, jak powinno działać NATO i jakie priorytety powinna mieć polityka zagraniczna Waszyngtonu. Wyniośle przypomniano, że wartości są ważniejsze od interesów.

Emocjonalne apele i liryczne opowieści nigdy nic nie znaczyły w polityce. Wystarczy przypomnieć brutalne porzucenie Polski i Polaków przez W. Brytanię (jak też USA) w końcu II wojny światowej. Wartości w polityce są tak długo ważne, jak długo służą interesom. Dzisiejsza Ameryka nie ma już globalnego wroga, ale ma globalne interesy, których samotnie nie może ochronić. Musi szukać dużych partnerów. Takim może być Rosja.

Małe kraje naszej części Europy, z plątaniną mętnych działań wewnętrznych i międzynarodowych, nie będą dla nowej Ameryki partnerem. Zawiłości historyczne, przenoszące się na dzisiejszą politykę, to dla Jankesów bezsensowna strata czasu i pieniędzy. Nieustannie domagamy się specjalnego traktowania, wdzięczności za lata walki, popierania w polemikach z Rosją. Oni uważają, że to my mamy wspierać USA, bo gwarantują stabilność świata i jego bezpieczeństwo. Nie rozumiemy się wzajemnie. Im więcej będziemy skarżyć się, robić wyrzuty i żądać, tym mniej nas będą słuchać.

Amerykanów nie interesują prowincjonalne przepychanki. Interweniowali w Jugosławii nie z miłości do mordowanych i w obronie praw człowieka, tylko żeby dać sygnał światu islamu i zaskarbić jego przychylność. Kalkulacja nie wyszła, ale inne będą podobne.

Możemy mieć dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, jeśli troszcząc się o swoje interesy, będziemy wspierać ich. To niełatwe. Uważamy się za pępek świata i nasi prowincjonalni politycy usiłują dyktować mu swoje warunki. To bardziej smutne niż śmieszne. Im silniej będziemy się nadymać, pokrzykiwać i tupać nóżkami, tym bardziej będziemy izolowani. Nie tylko przez Amerykę. W świecie, którym wstrząsają konflikty zagrażające jego istnieniu, ceni się tych, którzy budują porozumienie, a nie pogłębiają podziały.

Jeśli chcemy być blisko z Ameryką, musimy ją zrozumieć. Dzisiejszą Amerykę Baracka Obamy i ludzi, którzy widzą swoje ograniczenia, a nie tę z czasów Kościuszki, Wilsona czy nawet Reagana. Albo to przyjmiemy, albo będziemy od Ameryki coraz dalej. Zostaniemy sami ze swoimi kompleksami, historycznymi porachunkami i zawiedzionymi nadziejami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny