Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Kluska: Kryzys wziął się z nadmiaru państwa, a nie jego braku! Trzeba uwolnić rynek

Maryla Pawlak-Żalikowska
Roman Kluska
Roman Kluska Fot. Archiwum
Z Romanem Kluską, byłym prezesem Grupy Optimus, rozmawia Maryla Pawlak-Żalikowska

Sylwetka

Sylwetka

Roman Kluska - twórca i były prezes giełdowej spółki Optimus SA. Laureat Nagrody Kisiela 2003 za "walkę z bezprawiem aparatu państwowego". Prowadzenia firmy zrzekł się w roku 2000, jako powody sugerując m.in. atmosferę korupcji niepozwalającą na prowadzenie w ówczesnej Polsce uczciwych interesów. Jego majątek szacowano w chwili odejścia z firmy na ponad 400 mln zł. W lipcu 2002 r., już po rezygnacji z kierowania firmą, został w spektakularny sposób aresztowany pod zarzutem wyłudzenia przez Optimus 30 mln zł podatku VAT. Wolność odzyskał po wpłaceniu kaucji w wysokości 8 mln zł. W styczniu 2003 r. sprawa została umorzona przez Urząd Skarbowy w Nowym Sączu. W listopadzie 2003 roku NSA uchylił wszystkie zaskarżone decyzje i zarządził od organów podatkowych zwrot kosztów. Ostatecznie sąd przyznał Klusce 5 tys. złotych odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie. Po odejściu z Optimusa zaangażował się w działalność filantropijną. Ponadto poświęcił się hodowli owiec i produkcji serów. We wtorek gościł w Białymstoku (poprzednio był u nas równo rok temu w Podlaskim Klubie Biznesu) na zaproszenie WSAP i Białostockiej Loży BCC. Ze studentami dzielił się swoja wiedzą, jak założyć i prowadzić własną firmę.
Czytaj też "Miałem ksywkę Ustawa" na
www. strefabiznesu.poranny.pl

Obserwator: W jednym z wywiadów powiedział Pan: Cała nadzieja w kryzysie, w odpowiedzi na pytanie, czy mamy szansę na cud gospodarczy w Polsce. Może Pan rozwinąć tę myśl?

Roman Kluska: Myślę, że jest to za daleko posunięta interpretacja. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł powiedzieć, że CAŁA nadzieja jest w kryzysie. Natomiast faktycznie w kryzysie istnieje pewna nuta nadziei. Polega na tym, że tak jak i w poprzednim ustroju, władza - kiedy był kryzys i wszystko się jej waliło - w akcie rozpaczy dopuściła ustawę Wilczka. Czyli najwspanialszą, jaka dotychczas istniała dla polskiej gospodarki, ustawę regulacyjną.

I pomimo że to była władza komunistyczna, to tak naprawdę właśnie ustawa Wilczka dała podstawy wolnego rynku, który tak wspaniale wyprowadził Polskę na prostą w okresie transformacji ustrojowej. Gdyby nie otwarty przez Wilczka wolny rynek, gdyby nie pozwolono obywatelom bez skrępowania wziąć sprawy w swoje ręce i pracować, i robić wszystko to, co nie jest zakazane, to przy padających tysiącach zakładów pracy na początku lat 90. mielibyśmy ogromną skalę bezrobocia, na pewno dużą demoralizację społeczeństwa, akty przemocy - nie wiadomo, co by się działo. Dzięki ustawie Wilczka każdy mógł wziąć sprawy w swoje ręce i jak umiał, tak zarabiać. Właśnie w kryzysie władza robiła krok, którego pewnie bez kryzysu by nie zrobiła.

My od szeregu lat próbujemy uwolnić polską gospodarkę, żeby była sprawniejsza. Przypomnę - była próba odbiurokratyzowania gospodarki przez premiera Balcerowicza; następnie był zespół premiera Hausnera, było to też przecież coś, co nazywano pakietem Kluski. Wszystko skończyło się na słowach, czyli na niczym. Dlatego, że władza preferuje jednak swoje władztwo, swoją chęć dominowania w każdej dziedzinie życia, nad danie wolności gospodarczej obywatelom, żeby mogli sami szukać rozwiązań, tak, jak są im dostępne. Tymczasem władza centralnie, nakazami i zakazami, nie jest w stanie znaleźć wyjścia z kryzysu, gdy jest tak bardzo trudno znaleźć rozwiązanie. Te rozwiązania muszą pomóc znaleźć obywatele przez swoją aktywność gospodarczą, swoją pracowitość, determinację, chęć utrzymania rodziny. A władza musi im na to pozwolić.

Jednak wbrew pozorom, na spotkaniach u nas - w kontekście takiej, a nie innej interpretacji przyczyn kryzysu - słychać, że przedsiębiorcy chcą teraz więcej państwa w gospodarce. Bo niby kryzys pokazał klęskę neoliberalizmu i …

- Ależ popatrzmy, skąd się wziął kryzys! Z nadmiaru państwa, a nie jego braku! Bo skąd się zaczął? Od nieruchomości amerykańskich. A dlaczego? Bo rząd amerykański odszedł od rynku i zaczął dotować kredyty na nieruchomości. A jeżeli państwo dotuje i to przez lata, i w ogromnej skali, to nawet głupi czy święty chciałby na tym zarobić. I bańka zaczęła rosnąć. Bańka powstała przez interwencjonizm państwowy. Gdyby nie było interwencjonizmu państwowego, a był rynek, to ceny nieruchomości by tak nie wzrosły. A jeżeli by nie wzrosły, to potem by tak nie spadły i mielibyśmy dzisiaj prosperity całego świata. Więc jak można, jeżeli przyczyną jest ingerencja państwa, szukać wyjścia z kryzysu jeszcze jedną interwencją? Zło złem zwyciężać?

Czyli na czym teraz powinna polegać rola rządu?

- Na odejściu od źródeł kryzysu, czyli przeregulowania gospodarki, począwszy od amerykańskiej, przez europejską, a szczególnie polską. Nie ma innego lekarstwa.

Czy w związku z tym dopłacać do nowych samochodów, żeby nakręcać popyt? Cofać umowy o opcje?

- A skąd wziąć pieniądze na to dopłacanie! Skąd? Co robi rząd amerykański, jak chce ratować banki? Powoduje ogromną demoralizację bankowców amerykańskich - im gorszy, tym lepsza dopłata. W normalnym rynku jak jest kiepski, to upada. Tymczasem teraz dostaje za to nagrodę w postaci dotacji budżetowej. A pieniądze na te dotacje z podatników. I nie tylko z podatników amerykańskich, ale i na całym świecie, bo zaczął przecież druk pieniądza. I nikt nie jest w stanie oszacować strat, jakie powstaną i w gospodarce amerykańskiej, i na całym świecie z powodu druku pieniądza bez ograniczeń. A z tym teraz mamy do czynienia. Świat wszedł, można powiedzieć, w nieprzewidywalność gospodarczą i im wcześniej odejdzie od tego kierunku, tym wcześniej wyjdziemy z kryzysu.

I jeszcze wątek bardziej osobisty, związany z Pana doświadczeniami jako przedsiębiorcy. Co Pan czuje, czytając np. ostatnio w jednym z tygodników, że Onet jest teraz perełką finansową w imperium jednego z koncernów telewizyjnych? A został kupiony od BRE Banku, który kupił go od Pana? Przecież Onet był kiedyś skarbem Pana firmy. Boli?

- Tak, to prawda. Onet był skarbem mojej firmy. I w czasie, gdy sprzedawałem akcje Optimusa, banki zachodnie oferowały mi za akcje Onetu 0,5 miliarda dolarów. I była piękna pokusa wziąć te pół miliarda dolarów, bo poprzedni kryzys już się czuło na rynku zaawansowanych technologii informatycznych. W czasie kryzysu mógłbym wtedy za te pieniądze wykupić pół branży i być królem. To był scenariusz dla mnie - przedsiębiorcy - bardzo kuszący. Ale widząc, w jakim kierunku zmierza polska gospodarka - w kierunku totalnego przeregulowania - nie podjąłem się tego wyzwania, bo warunki na to nie pozwalały. W tym sensie, że ja nie znajduję radości działania w systemie przeregulowanym, gdzie miejsce rynku zastępuje urzędnik. To mi nie daje satysfakcji. Dlatego musiałem odsunąć pokusę. Zostawić Onet tam, gdzie jest dzisiaj. Przyjąć to z uszanowaniem i nie rozpaczać z tego powodu. To była moja decyzja.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny