– Co roku z okazji święta plonów nagradzamy młodych i prężnie rozwijających się rolników – mówi Zbigniew Mackiewicz, sekretarz suwalskiej gminy. – W tym roku braliśmy pod uwagę nie tylko osiągane w gospodarstwach wyniki, ale także to, czy ich właściciele udzielają się społecznie. Stankiewiczowie do tego grona się zaliczają.
W Cimochowiźnie mówią jednym głosem: – Należy im się takie wyróżnienie. Inwestują w gospodarstwo, ciągle coś rozbudowują, kupują nowe maszyny i urządzenia. Takich ludzi nam potrzeba, a nie właścicieli gruntów, którzy przyjeżdżają na wieś tylko na weekendy.
Hodują konie i... kozę
Stankiewiczowie prowadzą gospodarstwo od ośmiu lat.
– Przejęliśmy je od rodziców męża – precyzuje pani Halina. – Posiadamy czternaście hektarów ziemi, którą uprawiamy.
Hodują konie, krowy, trzodę chlewną, a nawet jedną kozę i króliki, którymi najczęściej opiekują się dzieci.
– Właściwie, to kontynuujemy to, co robili rodzice – dodaje rozmówczyni. – Tyle tylko, że postawiliśmy na ekologię. To wymaga od nas większych nakładów finansowych i większej pracy, ale uważam, że się opłaca. Posiadamy bowiem zdrową żywność, którą dzielimy się z naszymi gośćmi.
A tych nie brakuje. Stankiewiczowie uznali, że skoro ziemia jest przepięknie, bo nad jeziorem Leszczewek położona, to warto udostępnić ją turystom i od kilku lat prowadzą kwaterę.
– Oferujemy wypoczynek w urokliwym miejscu. mamy kajaki, rowery, którymi można wybrać się na przejażdżkę po okolicy – zachęca do przyjazdu kilkunastoletni Damian, który zapowiada, że będzie starał się przejąć schedę po rodzicach. – Z naszej działki widać klasztor wigierski, a oddalone o kilkaset metrów od domu lasy są pełne grzybów. Warto nas odwiedzić, bo nie ma czasu na nudę.
Przyjezdni mogą też liczyć na regionalne smakołyki. I to nie tylko na świeże, prosto od krowy mleko, czy wiejskie sery i jaja. Pani Halina piecze mrowiska oraz sękacze. Wyroby powstają na bazie własnych, pochodzących z ekologicznego gospodarstwa produktów. Trudno więc się dziwić, że wszystkim smakują. – Przyjmuję zamówienia nie tylko od turystów – mówi Stankiewicz.
I dodaje, że tak różnorodna działalność jest możliwa dzięki pomocy rodziców. Gospodarstwo jest bowiem wielopokoleniowe.
– Dziadkowie pomagają w utrzymaniu domu i wychowywaniu dzieci – precyzuje. – Dzięki temu mamy więcej czasu na pracę w gospodarstwie.
Będą kolejne inwestycje[/b]
W niedzielę, podczas gminnych dożynek, które odbyły się w Starym Folwarku, Halina Stankiewicz odebrała dyplom uznania za dotychczasową działalność. – Przykro mi, że nie ma męża, ale jest chory – mówi kobieta.
I dodaje, że tego typu wyróżnienie mobilizuje do jeszcze lepszej pracy.
A jakie są plany?
Stankiewiczowie chcą dalej inwestować w rozwój gospodarstwa. Myślą o rozbudowie budynków gospodarczych oraz zakupie kolejnych urządzeń, które usprawnią pracę na ziemi.
– Przenieść się do miasta? – dziwi się pytaniu Damian. – Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Chętnie pomagam rodzicom w gospodarstwie, bo lubię tę pracę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Nowa żona Ronaldo: czwarta i młodsza od niego o 14 lat. Takie było ich wesele [WIDEO]
- Nowy "Znachor" to najlepsza ekranizacja w historii? Tym się różni od starego klasyka
- Trzyosobowa rodzina zginęła w wypadku na A1. Wiadomo, z jaką prędkością pędziło auto
- Piknik w towarzystwie... niedźwiedzia. To nagranie robi furorę w sieci