Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinnie i radośnie. To były ostatnie takie piękne święta.

Alicja Zielińska
1939 r. Ja jako ułan w stroju marynarza
1939 r. Ja jako ułan w stroju marynarza Fot. Archiwum
Pięknie ustrojona choinka, dom pełen gości. To były ostatnie takie radosne święta Bożego Narodzenia w naszym domu i w Polsce. Rok później trwała już wojna i okupacja sowiecka - mówi Waldemar Szliserman.

Był 1938 rok. Miałem siedem lat, a pamiętam wszystko jakby to było wczoraj. Mieszkaliśmy na Bojarach, przy ul. Spacerowej. Był to domek dwurodzinny pana Łatwińskiego. Nasz gospodarz, Kostuś, jak go nazywaliśmy, był emerytowanym weteranem wojskowym o sumiastych wąsach i siwych, prawie białych włosach. W młodości służył w przybocznej osobistej straży cara Rosji w Petersburgu. Lubił mnie, sadzał na kolanach i opowiadał o pałacu i komnatach cara i jego żony.

Obok, za ścianą, mieszkali państwo Weberowie. Byli niemieckimi osadnikami z okresu I wojny światowej. W 1937 r. przeprowadzili się do innej dzielnicy miasta, a my zajęliśmy ich mieszkanie, bo było większe od naszego.

Wszyscy razem na wigilii

Wprawdzie mieliśmy tylko jeden pokój i kuchnię, ale rodzice postanowili, że na wigilię zaproszą całą rodzinę. W tamtych latach więzi rodzinne u nas były bardzo bliskie i serdeczne. Po wojnie, kiedy ród się powiększył, tak liczne spotkania były rzadsze.

Na wigilię więc przyszli brat taty Wiktor ze swoją żoną Polą i córkami Danusią i Basią, siostry Marysia i Irena z mężami i dzieciakami oraz siostra mamy Lodzia, wujek Franciszek i ich syn Jurek Nie zabrakło też najmłodszego rodzeństwa ojca: Rysia i Halinki. Był również kolega ojca, pan Antoni, samotny, bez rodziny. Gdzie to całe towarzystwo się pomieściło, nie potrafię sobie wyobrazić.

Cała rodzina robiła ozdoby na choinkę

W centralnym miejscu stała pięknie ubrana choinka. Dekoracja drzewka świątecznego to był cały ceremoniał, do którego szykowano się na długo przed Gwiazdką. Bo przecież trzeba było przygotować samemu wszystkie ozdoby.

Kilka tygodni więc wcześniej cała rodzina wieczorami zasiadała przy stole w kuchni i robiła zabawki. Ja kleiłem kolorowe łańcuchy z papieru. Wujek Edek dorabiał z bibułki skrzydła aniołom i sukienki baletnicom. Potrafił też wycinać z kartonika oklejonego kolorowym, błyszczącym papierem śliczne saneczki ze Świętym Mikołajem.

Z jajek wydmuszek powstawały pajacyki w czapeczkach z karbowanej kolorowej bibułki, ze słomy - gwiazdki. A jeżyki robione były z papieru na zaostrzonym ołówku. Zaś skorupki orzechów włoskich pomalowane na złoty lub srebrny kolor oraz czerwone niewielkie jabłuszka pełniły rolę bombek.

Na choinkę wieszano również specjalnie pieczone pierniczki o różnych kształtach. Ozdobą, kuszącą zwłaszcza dzieci, były czekoladowe cukierki i Mikołaje zawieszane zazwyczaj na najwyższych gałązkach, aby nie zostały zerwane za wcześnie.

Nieodzownym atrybutem choinki były świeczki. Nierzadko zapalały się od nich choinki, powodując pożary. W naszym domu na szczęście to się nie zdarzyło.

Pamiętam, że w sklepiku sióstr Malinowskich na święta Bożego Narodzenia stali i wypłacalni klienci, otrzymywali zawsze gwiazdkowe prezenty. Dla dzieci były to przeważnie słodycze, czekoladowe Mikołaje owinięte w kolorową folię, a dla dorosłych produkty spożywcze do przygotowania wypieków i ciast.

Mikołaj z dwoma workami prezentów

Z Wigilii najbardziej wspominam przyjście Mikołaja. Czekały na niego wszystkie dzieci. Ja byłem najstarszy, miałem już siedem lat. Potem były w kolejności Danusia i Basia wujka Wiktora, Wiesia i Zbysio cioci Marysi, mała Wandzia cioci Zosi oraz Irenka i Hary cioci Ireny.

Mikołaj wszedł z dwoma workami prezentów. Powitaliśmy go okrzykami radości, ale i trochę się baliśmy, bo w ręku trzymał też rózgi dla niegrzecznych dzieci. Każdy z nas zapewniał solennie, że jest grzeczny. I niebawem wszyscy otrzymali upragnione prezenty. Zaczęliśmy je rozkładać na podłodze. I zaczęła się zabawa na dobre. Ileż to było radości.

Po kolacji mama zapytała, jak mi się podobał Mikołaj. "To przecież był pan Antoni" - odpowiedziałem. Mimo przebrania poznałem go po spinkach od mankietów w koszuli. Ale młodsze dzieci święcie wierzyły, że Mikołaj był prawdziwy.

Kolejna Wigilia była już smutna. Nasza rodzina się rozproszyła. Po wejściu Rosjan do Białegostoku ciocia Irena z wujkiem Ewaldem i ciocia Zosia z wujkiem Walterem wyjechali do Niemiec. Mężowie dwóch sióstr taty byli pochodzenia niemieckiego. Ich rodziny od kilku pokoleń mieszkały w Polsce, ale widocznie poczuli się teraz lojalni wobec swojej narodowości i woleli być wśród swoich.

Takich licznych spotkań rodzinnych na Boże Narodzenie już w naszym domu nie było więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny