Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina marszałka Piłsudskiego odzyskuje swoje. Zapłacimy za upór urzędników

Tomasz Kubaszewski [email protected]
– W dokumentach sprawa jest jasna, dziwne, że ci urzędnicy tak się upierają – mówią Helena i Wacław Omilianowie z Suwałk. – Czasami odnosimy wrażenie, jakby ten PRL wciąż trwał.
– W dokumentach sprawa jest jasna, dziwne, że ci urzędnicy tak się upierają – mówią Helena i Wacław Omilianowie z Suwałk. – Czasami odnosimy wrażenie, jakby ten PRL wciąż trwał. T. Kubaszewski
O swoje walczyli przez siedem lat. Niedawno wojewoda podlaski uznał, że mają rację. Teraz suwalscy podatnicy będą musieli złożyć się na odszkodowanie za bezumowne użytkowanie gruntu.

- Zabrakło tutaj dobrej woli ze strony urzędników różnych szczebli - mówi Wacław Omilian. - Tę oczywistą sprawę można było załatwić wiele lat temu.

W 2005 roku poszli do prezydenta
Państwo Omilianowie, o których losach już na naszych łamach pisaliśmy, są powiązani rodzinnie z samym marszałkiem Józefem Piłsudskim. Jego druga żona - Aleksandra Szczerbińska-Piłsudska pochodziła z Suwałk. Była ciotką Heleny Omilian, z domu Szczerbińskiej. Po jej ojcu Janie pozostało w Suwałkach kilka nieruchomości. W 1952 członkowie rodziny stali się ich właścicielami po przeprowadzeniu postępowania spadkowego.

Czasy PRL nie były jednak dobrym okresem do upominania się o prywatną własność. A szczególnie, gdy należało się do rodziny znienawidzonego przez reżim Piłsudskiego. Władza dysponowała więc tymi nieruchomościami, jak swoimi. Spadkobiercy Szczerbińskiego o swoje mogli zacząć walczyć dopiero za demokracji. Okazało się jednak, że brakuje wielu dokumentów. Wacławowi Omilianowi udało się je odnaleźć aż w Warszawie.

Dotyczyły one m.in. 800-metrowej działki przy ul. Zarzecze. W 2005 r. Omilianowie poszli z tym do prezydenta Suwałk. Pokazali dokumenty. Zaproponowali miastu odkupienie nieruchomości. Ale urzędnicy o niczym takim nie chcieli słyszeć. Twierdzili, że działka należy do miasta. W 2009 r. poprowadzono tu sieć wodociągową. Oczywiście bez wiedzy i zgody prawowitych właścicieli.

Zawsze to było ich
W swojej sprawie pisali do wielu urzędów. Także do wojewody podlaskiego. Urzędy odsyłały jeden do drugiego. Ciągnęło się to latami.

Dopiero niedawno nad sprawą ponownie pochylił się wojewoda. Uznał, że budując wodociągi na tej działce, miasto nie miało do niej praw. Bo od... 1952 roku nieruchomość jest wciąż własnością spadkobierców Jana Szczerbińskiego. Jednocześnie, w 1992 r. wojewoda suwalski, przekazując tę działkę miastu, uczynił to bezprawnie. Skarb Państwa do tej ziemi nigdy bowiem nie miał żadnych praw.

Jakie to ma konsekwencje?
Jeśli decyzja wojewody się uprawomocni, a trudno przypuszczać, że suwalskie władze będą brnęły dalej i się odwołają, miasto będzie musiało tę sprawę załatwić. Demontaż wodociągu i zwrot działki w grę nie wchodzą. Pozostaje jej wykupienie oraz wypłata odszkodowania za bezumowne zajęcie terenu. Pochodzące z kasy miejskiej kwoty zbyt małe nie będą.

Rachunki do wyrównania
Spadkobiercy J. Szczerbińskiego wciąż nie mogą odzyskać dwóch innych, znacznie większych działek. W przypadku jednej niby decyzje zapadły, tyle że odszkodowania jak nie było, tak wciąż nie ma.

Druga znajduje się natomiast bardzo blisko tej, którą niedawno "przyznał" rodzinie wojewoda podlaski. Na tej ziemi stoi m.in. część stadionu Wigier. Urzędnicy prawa rodziny do tej nieruchomości oczywiście kwestionują.

- Jestem przekonany, że także w tym przypadku prędzej czy później będą musieli przyznać nam rację - mówi W. Omilian.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna