Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica Sierpnia '80. Białystok walczył o wolne związki

Janka Werpachowska
Spotkanie Lecha Wałęsy z przedstawicielami Prezydium białostockiego Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarność.
Spotkanie Lecha Wałęsy z przedstawicielami Prezydium białostockiego Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarność. Z archiwum Stanisława Przestrzelskiego
Dokładnie 32 lata temu w Gdańsku Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z Lechem Wałęsą i Komisja Rządowa z Mieczysławem Jagielskim na czele, podpisali porozumienie, które m.in. gwarantowało istnienie niezależnych samorządnych związków zawodowych. Przypominamy, co wtedy działo się w Białymstoku.

Chociaż w żadnym z białostockich zakładów aż do 28 sierpnia nie doszło do przestojów w pracy - takiego eufemizmu ówczesna propaganda używała na określenie strajków - to wcale nie oznacza, że panowała tu atmosfera obojętności i spokoju.

- Ludzie doskonale wiedzieli, co się dzieje na Wybrzeżu - opowiada Cezary Nowakowski, który pracował wtedy w Białostockich Zakładach Przemysłu Bawełnianego Fasty. - Słuchali Radia Wolna Europa, dostawali bezpośrednie informacje od znajomych i rodziny. Były różne obawy, jak to się skończy. Ale silniejsza chyba była nadzieja, że ten protest musi doprowadzić do zmian na lepsze.

28 sierpnia w Fabryce Przyrządów i Uchwytów proklamowano strajk, następnego dnia stanęła Huta Szkła.
Służba Bezpieczeństwa przez całe lato ze wzmożoną uwagą monitorowała sytuację w największych zakładach pracy. Świadczą o tym choćby późniejsze raporty agentów, którzy bez trudu przeniknęli do komitetów strajkowych. Tak było też w Fastach, które rozpoczęły strajk 4 września.

- Wszyscy zdawali sobie sprawę, że robotnicy są inwigilowani przez Służbę Bezpieczeństwa - wspomina Jerzy Jamiołkowski, który 32 lata temu był sekretarzem redakcji gazety zakładowej "Fasty". - Wewnątrz zakładu istniała dobrze zorganizowana agentura, więc uzasadnione były obawy, że może dojść do prowokacji. Dlatego w Fastach na czas strajku powołaliśmy Milicję Robotniczą, która miała wspólnie ze strażą przemysłową pilnować porządku. De facto w dniach 4-10 sierpnia całkowicie wzięła na siebie ten obowiązek.

W tamtym czasie Fasty były największym białostockim zakładem pracy, kombinatem - jak mówiono. Pięciotysięczną załogę w około 70 procentach stanowiły kobiety. Wielu pracowników to byli tak zwani chłoporobotnicy. Niełatwo było w takim środowisku organizować akcję protestacyjną. A jednak kiedy 4 września na wydziale wykończalni Cezary Nowakowski jako pierwszy zatrzymał maszyny, do strajku w krótkim czasie przystąpiła prawie cała fabryka.

- Tylko ci z biurowca nie strajkowali - wspomina Nowakowski. - Wielka była nieufność robotników do pracowników umysłowych w tamtych latach. Podczas strajku dochodziło nawet do tego, że zamykaliśmy majstrów w ich kantorkach, bo baliśmy się, że jakoś zaszkodzą sprawie.

Początki walki o prawa pracownicze były trudne. Dyrekcja Fast wykorzystywała fakt, że strajkujący nie umieją prowadzić negocjacji; sprytnie podsycała też jakieś międzywydziałowe animozje, grała na ambicjach. W efekcie w pewnym momencie lista postulatów liczyła ponad 600 pozycji. Jednak udało się tę sytuację opanować. Strajk w Fastach zakończył się podpisaniem siedemnastopunktowego porozumienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny