Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Tyszkiewicz o sytuacji na Białorusi

Z posłem PO Robertem Tyszkiewiczem, wiceprzewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznych rozmawia Marta Gawina
Wojciech Wojtkielewicz
Po dyktaturze możemy spodziewać się wszystkiego

Kurier Poranny: Polski ambasador został zmuszony do opuszczenia Białorusi. Możemy już mówić o wojnie dyplomatycznej?

Poseł Robert Tyszkiewicz: Możemy powiedzieć, że jest to wojna dyplomatyczna Białorusi z całą Unią, nie tylko z naszym krajem. Polska została w pewien szczególny sposób wyróżniona ze względu na nasze zaangażowanie na rzecz przemian demokratycznych u wschodniego sąsiada. To co najważniejsze, to właśnie solidarna postawa UE, która też wycofuje swoich ambasadorów. Myśl Łukaszenki, że możliwe jest dzielenie Europy, została kategorycznie odrzucona.

Jakie będą konsekwencje tej sytuacji?

- Trzeba sobie jasno powiedzieć, że odpowiedzialność za skutki tej wojny politycznej w całości spoczywa na prezydencie Białorusi i jego urzędnikach. Unia Europejska w sposób precyzyjny ostrzegała, jakie będą konsekwencje kontynuowania polityki represji, prześladowań. I te konsekwencje będą. Białoruś cierpi już dziś, znajduje się w fatalnej sytuacji gospodarczej i będzie cierpiała jeszcze bardziej. Odgradza się bowiem drutem kolczastym od Europy.

Jak ta wojna polityczna odbije się na życiu zwykłych mieszkańców?

- UE od początku stosuje żelazną zasadę: izolować reżim, stosować sankcje, które uderzają w urzędników i popleczników Łukaszenki winnych stosowania represji.

Z drugiej strony, trzeba otwierać się na jak najszerszą współpracę gospodarczą, kulturalną, edukacyjną z obywatelami Białorusi. Trzeba otwierać im jak najszerzej granice. To nadal będziemy czynić. Wyjazd ambasadorów oznacza zaprzestanie dialogu politycznego.

Czy możemy jednak obawiać się zamykania granicy polsko-białoruskiej lub ograniczeń w podróżowaniu?

- Ze strony dyktatury mamy prawo obawiać się wszystkiego. W tym roku na Białorusi będą wybory parlamentarne. Moim zdaniem, ostatni gest Łukaszenki wiąże się także z kalendarzem politycznym. Możemy w pewnym sensie mówić o kampanii wyborczej ugrupowania prezydenta Łukaszenki. To bardzo źle rokuje. Ewentualne ograniczenia w przekraczaniu granicy będą zależały od rozwoju wypadków na Białorusi. Dziś są one zamknięte dla dyplomatów, polityków, przedstawicieli administracji rządowej. Trudno przewidywać, kogo Łukaszenka uzna za zagrożenie dla swojej władzy. Choć dziś wydaje się, że ze względu na kryzys gospodarczy jest on raczej zainteresowany, by obywatele Polski i Białorusi mogli przekraczać granicę.

Czyli, paradoksalnie, kryzys gospodarczy może pomóc w walce z reżimem?

- Dokładnie. Tak upadło wiele dyktatur. Białoruś odcięta od nowoczesnych technologii, od wsparcia kapitałowego, od normalnych kontaktów z Zachodem skazuje się na wegetację na marginesie Europy. A Białorusini jasno sygnalizują, że chcą się rozwijać jak inne europejskie państwa.

Jak w kontekście ostatnich wydarzeń możemy oceniać szansę na wprowadzenie małego ruchu granicznego?

- Możemy je oceniać bardziej pesymistycznie niż do tej pory. Polska i Unia zrobiły wszystko, żeby mieć mały ruch graniczny. Choć relacje dyplomatyczne były lepsze niż teraz, Mińsk nie zdecydował się na ułatwienia na granicy. Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się zmienić w tym roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny