Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Lewandowski z Pruszkowa na Santiago Bernabeu

Hubert Zdankiewicz
Robert Lewandowski awansował z reprezentacją Polski na Euro 2016, został również najlepszym strzelcem eliminacji
Robert Lewandowski awansował z reprezentacją Polski na Euro 2016, został również najlepszym strzelcem eliminacji Bartek Syta
Znicz, Lech, Borussia, Bayern, niebawem być może Real - kariera Roberta Lewandowskiego nabiera tempa, o jakim nie śniło się działaczom Legii, zwłaszcza ich byłemu dyrektorowi sportowemu.

Pierwsza strona poniedziałkowego wydania madryckiego dziennika „As” z wielkim tytułem: „Operacja Lewandowski” nie pozostawia złudzeń, że coś jest na rzeczy. Na zdjęciu menedżer Polaka Cezary Kucharski, oglądający na Santiago Bernabeu ligowy mecz Królewskich z Getafe. W VIP-owskiej loży, do której nikt nie może wejść bez specjalnego zaproszenia prezydenta klubu Florentino Pereza, co natychmiast podchwyciły - nie tylko miejscowe - media. Podobnie, jak fakt, że towarzyszyli mu polski ambasador w Hiszpanii i Andorze Tomasz Arabski i Eric Beauchamp, licencjonowany menedżer piłkarski, z którym Kucharski wymienił w trakcie meczu co najmniej kilka zdań. Można zgadywać, że nie dotyczyły tylko bramek Karima Benzemy, Cristiano Ronaldo i Garetha Bale’a.

- To prawda, Lewandowski jest na liście życzeń Pereza - potwierdził nam, podczas niedawnej wizyty w Polsce znany hiszpański dziennikarz Guillem Balague, autor książek m.in. o Josepie Guardioli i Lionelu Messim. Zaznaczył jednak, że to, czy Polak trafi ostatecznie na Santiago Bernabeu, zależy od wielu czynników.

Przede wszystkim od tego, czy prezydentowi Realu uda się sprzedać Ronaldo. To akurat - paradoksalnie - nie powinno być trudne, bo Portugalczyk, mimo prawie 31 lat i problemów z kolanami nadal jest piłkarzem, którego każdy klub w Europie (może poza Barceloną) weźmie z pocałowaniem ręki. Pod warunkiem tylko, że jest w stanie zapłacić odpowiednio dużo. On sam też myśli ponoć o odejściu. - Potrzebuje nowych wyzwań, poza tym nie czuje się kochany w Madrycie tak, jak jego zdaniem powinien być - dodał Ballague, którego zdaniem stolicę Hiszpanii może opuścić latem również Karim Benzema, uwikłany w aferę z szantażowaniem swojego kolegi z reprezentacji Francji Mathieu Valbueny. Na tej dwójce Real może zarobić grubo ponad 100 milionów euro. Będzie więc miał za co kupić nowe gwiazdy.

Jedną z nich ma być Lewandowski, wyceniany przez portal transfermarkt.de na 70 milionów. Jeśli transakcja dojdzie do skutku, ta suma zapewne wzrośnie. Tym bardziej, że działacze Bayernu Monachium ani myślą pozbywać się swojego najlepszego obecnie snajpera. Latem tego roku nie chcieli sprzedać do Manchesteru United Thomasa Müllera, choć Anglicy oferowali im najpierw 82, a później 100 mln euro.

- Kucharski na Bernabéu? Jeśli pojechał oglądać mecz, to nie mam z tym żadnego problemu. Piękny stadion, mili ludzie... - bagatelizował całą sprawę prezes mistrza Niemiec Karl-Heinz Rummenigge, w rozmowie z kanałem „sport1.de”. Już poważnie dodał, że uspokaja go rzut oka na kontrakt Lewandowskiego, obowiązujący do 2019 roku.

Nie ma w nim zawartej klauzuli wykupu, więc gdyby Bawarczycy zdecydowali się jednak sprzedać Polaka, to zapewne padnie transferowy rekord, należący obecnie do Ronaldo, za którego Real zapłacił w 2009 roku 94 mln euro (według niektórych źródeł tyle samo miał kosztować Bale). Argumentem na tak jest również osoba Pereza, który słynie z tego, że jeśli chce sprowadzić jakiegoś piłkarza, to ten zazwyczaj pojawia się na Santiago Bernabeu. Królewscy chcieli zresztą kupić Polaka już w 2013 roku, gdy był jeszcze piłkarzem Borussii Dortmund (i strzelił im cztery gole w półfinale Ligi Mistrzów). Ten jednak był już po słowie z Bayernem i nie chciał łamać złożonej obietnicy. Do mediów przedostała się tylko suma transferu (81 mln euro) i słowa niemieckiego wspólnika Kucharskiego Maika Barthela o „niemoralnej propozycji Realu”.

Jeśli Lewandowski trafi do Primera Division, znów spotka Mikela Arruabarrenę, przez którego nie trafił przed laty do Legii Warszawa. 32-letni dziś Hiszpan (aktualnie rezerwowy w SD Eibar) przeszedł do historii, jako symbol niekompetencji działaczy stołecznej drużyny i ich ówczesnego dyrektora sportowego Mirosława Trzeciaka. - Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy nowego piłkarza, Arruabarrenę - usłyszał od niego w 2008 roku prezes Znicza Pruszków i przyszły gwiazdor Bayernu, zamiast do stolicy, trafił do Lecha Poznań. Kosztował 1,5 miliona złotych. Dokładnie 300 razy więcej, niż 5 tys, jakie klub z podwarszawskiego miasteczka zapłacił za niego dwa lata wcześniej tej samej Legii, w której uznano wówczas, że nic z niego nie będzie.

Przy Łazienkowskiej 3 mają czego żałować, bo Lewandowski nie potrzebował dużo czasu, by zostać gwiazdą klubu z Bułgarskiej, a Arruabarrena okazał się transferowym niewypałem. Tylko w niewielkim stopniu usprawiedliwia ich fakt, że ówczesny trener Lecha Franciszek Smuda też był wobec Roberta sceptyczny. Zamiast niego, chciał ściągnąć Tomasza Frankowskiego.

Pluć w brodę mogą sobie po latach nie tylko działacze Legii, bo w 2008 roku Lewandowski mógł trafić nie do Lecha, tylko do Sportingu Gijon. Polecił go tam Kucharski, który w sezonie 1997/98 sam występował w tym klubie. Hiszpanie nie byli skłonni wykładać jednak pieniędzy na 20-latka z polskiej pierwszej (wówczas drugiej) ligi, choć mowa była o kwocie 350 tys. euro.

Rok później Polakiem interesował się Real Saragossa, ale ten transfer również nie doszedł do skutku, choć ten był już wówczas gwiazdą Lecha i reprezentantem Polski. Podobnie, jak ten do West Bromwich Albion. Anglicy byli pod wrażeniem talentu Polaka, chcieli go jednak najpierw wypożyczyć (na co nie zgodził się Lech), a za transfer definitywny oferowali tylko 600 tys. funtów.

Ostatecznie Lewandowski trafił więc w 2010 roku do Borussii Dortmund, która zapłaciła za niego 4,5 mln euro. Tyle nie kosztował wcześniej żaden piłkarz odchodzący z polskiej ligi do zagranicznego klubu. Co ciekawe, interesował się nim wówczas również Blackburn Rovers. Na tyle poważnie, że prowadzący wówczas ten zespół Sam Allardyce zaprosił nawet Polaka do Anglii, by ostatecznie przekonać go do zmiany barw. Kto wie, co by się stało, gdyby nie… erupcja islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull, która w kwietniu 2010 sparaliżowała rok ruch lotniczy na Europą. Do wizyty nie doszło, a w Blackburn też mają dziś czego żałować.

Podobnie, jak działacze w Dortmundzie Nie tylko dlatego, że nie zarobili na Lewandowskim ani eurocenta, bo ten odszedł w 2014 roku do Bayernu za darmo, gdy skończył mu się kontrakt. Być może sprawy potoczyły by się inaczej, gdyby w dostał wcześniej w Dortmundzie podwyżkę, o którą prosił, bo z pensją na poziomie 1,8 mln. euro był jednym z najgorzej opłacanych zawodników w zespole. Więcej zarabiali chociażby Łukasz Piszczek czy Jakub Błaszczykowski.

Działacze zmienili zdanie, gdy „Lewym” zaczęło się nim interesować pół Europy (oprócz Bayernu i Realu również m.in. Manchester United), było już jednak za późno. W ostatnim sezonie gry Polaka w Dortmundzie jego pensja wzrosła ostatecznie do 7 mln euro. Tyle, że w Bayernie dostał na dzień dobry 4 mln więcej. W Realu ma zarabiać 12 mln, taka przynajmniej kwota przedostała się do mediów. Milion więcej, niż Bale, za to aż pięć mniej, niż najlepiej opłacany dziś gracz Królewskich, Ronaldo.

Pod warunkiem oczywiście, że zdecyduje się opuścić Monachium, bo póki co zapewnia, że nigdzie się nie wybiera. - Nie mam kontaktu z Realem - uciął spekulacje Polak, na łamach niemieckiego dziennika „Sport Bild”. Dodał, że dobrze czuje się w Bayernie i zamierza wypełnić do końca swój kontrakt.

Nie wszyscy są zresztą zdania, że powinien opuszczać Monachium. Sportowo mógłby nawet na tym stracić, bo Bayern w trzecim roku pracy Guardioli wydaje się silniejszy, niż kiedykolwiek. Real za to coraz mniej przypomina ostatnio zespół, który wygrał w 2014 roku Ligę Mistrzów. Sceptyczni są też m.in. dziennikarze serwisu goal.com, których zdaniem Perez powinien w pierwszej kolejności skoncentrować się na zatrzymaniu Benzemy, bo Francuz lepiej pasuje do stylu gry Królewskich, niż Polak.

- Lewandowski byłby idealnym elementem układanki w projekcie Pereza - nie zgodził się z nimi Ballague, którego zdaniem w Madrycie Polak będzie miał w dodatku większe szanse na indywidualne trofea, niż w Monachium. Na dowód podaje ostatnie głosowanie w plebiscycie Złotej Piłki, w którym zabrakło dla niego miejsca nawet w pierwszej trójce. - O ile dziennikarze na ogół są obiektywni, o tyle selekcjonerzy i kapitanowie drużyn narodowych często kierują się prywatnymi sympatiami i antypatiami. Nie analizują wszystkiego tak dokładnie - nie oglądają tylu meczów, a jeśli już oglądają, to częściej Real i Barcelonę - podkreślał i nie pozostaje nic innego, jak poczekać na rozwój wydarzeń. Transfer Lewandowskiego do Bayernu również uchodził przez długi czas tylko za fakt medialny.

Na jego decyzję wpływ może mieć również kilka innych czynników. Na przykład wyniki Bawarczyków w Lidze Mistrzów, bo tych rozgrywek Polak jeszcze nie wygrał (a jeśli mu się uda, może zechcieć poszukać nowych wyzwań gdzie indziej). Albo odejście z Bayernu Guardioli, o którego mocno zabiega Manchester City (Polak bardzo ceni sobie trenerski warsztat Katalończyka)…

Wreszcie przyszłoroczne mistrzostwa Europy we Francji, bo dobry wynik biało-czerwonych może jeszcze bardziej wywindować cenę za ich kapitana, a kiepski ją obniżyć (choć np. Ronaldo brak sukcesów z reprezentacją nigdy nie przeszkadzał).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny