Grzech zaniechania
Grzech zaniechania
Komentarz Tomasz Mikulicz Dopiero interwencja wojewody sprawiła, że urzędnicy zauważyli swoje błędy. Gdyby stało się to wcześniej, projektant już na samym początku dokładnie by wiedział, co może wpisać we wniosku do ministra. I roboty już by się pewnie zaczynały... A wszystko przez brak zwykłego dogadania się między urzędnikiem i architektem. Nie poprzez oficjalne pisma i wzajemne przerzucanie się odpowiedzialnością, ale przy stoliku z dwoma kubkami mocnej kawy. Czasami warto w ten sposób spróbować.
Bardzo się cieszymy. Może w końcu uda się przeprowadzić ten remont - komentuje Ewa Drozdowska, dyrektor szkoły. Liczy na to, że cała sprawa skończy się jeszcze w tym roku.
- W grudniu będzie można składać wnioski o dofinansowanie unijne. Przez odmowę pozwolenia na roboty już raz straciliśmy taką możliwość - żali się Drozdowska.
O problemach Społecznego Liceum na Fabrycznej pisaliśmy na początku czerwca. Dyrekcja od zeszłego roku starała się zmodernizować zabytkowy gmach szkoły. Chodziło m.in. o przystosowanie obiektu dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Do przebudowy nie doszło, bo magistrat nie wydał pozwolenia.
Szkoła zaskarżyła decyzję do wojewody. Ten wytknął urzędnikom błędy i nakazał jeszcze raz rozpatrzyć sprawę.
Poszło o toalety
- Nie będę komentował rozstrzygnięcia wojewody - ucina Artur Kosicki, zastępca miejskiego architekta, który nie wydał zgody na przebudowę.
We wcześniejszej rozmowie Kosicki argumentował, że jednym z powodów jego decyzji było to, że inwestor chciał przeprowadzić roboty etapami. Kolejno powstałyby: dziedziniec, winda i dodatkowa kondygnacja na jednym ze skrzydeł. Toalety miały być wyremontowane na końcu. I to właśnie przez ubikacje wynikła cała sprawa.
Bo według Kosickiego wniosek dotyczył całości inwestycji, a nie jakiegoś jej etapu. Obawiał się, że remont może nie być ukończony, a szkoła nadal nie będzie przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. I dlatego zgody nie dał.
Kłopot w tym, że szkoła nie ma tyle pieniędzy, by zrobić wszystko od razu.
Jednak w piśmie od wojewody czytamy, że błąd popełnili miejscy urzędnicy. Bo mogli poinformować inwestora o swoich wątpliwościach wcześniej. Był na to czas przy okazji pisania prośby do ministra infrastruktury o ulgowe potraktowanie inwestycji. To standard w przypadku remontu zabytkowych obiektów, a tak jest w przypadku szkoły na Fabrycznej. Pismo wysyła się za pośrednictwem urzędu wydającego decyzję.
- Gdyby urzędnicy powiedzieli nam to wszystko, pewnie nie byłoby całej sprawy - mówi Janusz Kaczyński, architekt z pracowni projektowej Kaczyński i Spółka, która pracuje nad remontem.
Zapomnieli też o interesie społecznym?
- Urzędnicy powinni od razu wezwać inwestora i powiedzieć mu o wszystkich brakach, jakie powinny być uzupełnione, a nie dozować informacje - komentuje prof. Dariusz Kijowski z Katedry Postępowania Administracyjnego Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku. - Będą musieli jeszcze raz zbadać sprawę. W piśmie przypomniano im, że powinni dbać o interes społeczny i informować strony o wszystkim okolicznościach sprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?