Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remont, którego nie było

Monika Rosmanowska
Mieszkańcy "Słonecznego Stoku" oskarżają swoich prezesów o księgowanie fikcyjnych wydatków i wyprowadzanie pieniędzy ze spółdzielni. - To nonsens. Nigdy nie załatwialiśmy niczego pod stołem - broni się zarząd. Sprawę bada białostocka prokuratura.

Zarzuty dotyczą konkretnego budynku przy ul. Upalnej 1A. Przypomnijmy - konflikt między handlowcami z rzemieślnika, a zarządem spółdzielni trwa od kilku miesięcy. Przedsiębiorcy zażądali wówczas generalnego remontu budynku, zwracając uwagę, że co miesiąc do kasy spółdzielni z samych tylko czynszów wpływa ponad 40 tysięcy złotych.
Mieli podejrzenia, że zarząd nie pracuje uczciwie. Wynajęli więc detektywa, który znalazł ponoć dowody na poparcie tej tezy. Mieszkańcy skupieni w stowarzyszeniu "Nasze Osiedle" sprawę skierowali do prokuratury.

Czas z tym skończyć!
Mieszkańcy oskarżają prezesów przede wszystkim o księgowanie fikcyjnych wydatków. Chodzi o fakturę na ponad 180 tysięcy złotych, za którą spółdzielnia miała wykonać remont dachu. Przedsiębiorcy twierdzą, że żadnego remontu nie było. Potwierdziło to kilkanaście osób, które od kilku lat pracują w lokalach przy Upalnej 1A.
- Spółdzielnia jeżeli już coś robiła, to były to raczej drobne naprawy, najczęściej łatanie dziur. I to dopiero wtedy, kiedy lało nam się na głowę. Za te pieniądze, które spółdzielnia rzekomo przeznaczyła na remont, można było wymienić cały dach - nie ma wątpliwości Stanisław Bartnik, członek stowarzyszenia "Nasze Osiedle" i przedsiębiorca z Upalnej 1A.
Mieszkańcy oskarżają też spółdzielnię o działanie w porozumieniu z wybranymi wykonawcami, które umożliwiło wyprowadzenie z kasy spółdzielni znacznych kwot. Według stowarzyszenia prezesi wystawiali zawyżone faktury na prace remontowe, a firmy to akceptowały. Lokatorzy przywołują m.in. wydatki na wymianę drzwi wewnętrznych w budynku, które ich zdaniem zostały powiększone o połowę.
- To jest ewidentne działanie na szkodę spółdzielców i kolejna już afera w naszej spółdzielni. Czas z tym skończyć! Jeżeli rzeczywiście doszło do przestępstwa, to zarząd powinien być ukarany - mówi Stanisław Bartnik.

Nie załatwiamy spraw pod stołem
Prokuratura była już w spółdzielni i zabezpieczyła oryginały dokumentów. Prezesi śpią jednak spokojnie i zapewniają, że nie mają sobie nic do zarzucenia.
- Nigdy nic nie szło pod stołem. Wszystko załatwialiśmy oficjalnie - mówi Jerzy Cywoniuk, zastępca prezesa SM Słoneczny Stok. I odsyła mieszkańców na przyspieszony kurs ekonomii. - Ci ludzie powinni wiedzieć, że z tych kilkudziesięciu tysięcy, które trafiają miesięcznie do kasy spółdzielni, znaczną część pochłaniają rachunki za wodę i centralne ogrzewanie. Ale skoro mieszkańcy nam nie wierzą, to cóż... Każdy ma prawo złożyć wniosek do prokuratury - mówi Cywoniuk.
Prokuratura bada sprawę pod kątem nadużywania uprawnień i niedopełnienia obowiązku, za co grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny