Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Redliński nagrodzony w mateczniku

(jer)
Laureaci podczas sobotniej uroczystości: Edward Redlińśki ( z lewej) i Jerzy Plutowicz
Laureaci podczas sobotniej uroczystości: Edward Redlińśki ( z lewej) i Jerzy Plutowicz Fot. J. Szerszunowicz
Laureatów Nagrody im. Kazaneckiego było dwóch - poeta Jerzy Plutowicz i prozaik Edward Redliński. Nagrodzono dwie książki: "Zapomniana wojna. Europa po deszczu" i "Transformejszen". Jednak sobota okazała się wielogodzinnym "festiwalem" autora "Konopielki" i jego fanów.

Koncert życzeń

Pracowity dzień laureata zaczął się w samo południe, w księgarni Akcent. Redliński niezmordowanie wpisywał na stronie tytułowej "Transformejszen" życzenia walentynkowe, dedykacje sympatiom, mamom, ciociom.

Chętni stali karnie w długim ogonku. - Czy podpisze mi pan inną książkę? Bardzo mi na tym zależy - mówi z naciskiem mężczyzna i kładzie przed pisarzem "Szczuropolaków". - Widzę, że był pan w USA - zagadnął Redliński, który z niemal wszystkimi czytelnikami wdawał się w krótkie, osobiste pogawędki. - Nie, ale zobaczyłem Stany pana oczami - padła odpowiedź.
- To dla Izy - mówi młoda kobieta podsuwając książkę. - A czym się zajmuje Iza - pyta Redliński. - Niczym, jest bezrobotna - mówi kobieta i, widząc wahanie pisarza, dodaje: - Niech pan to napisze, będzie pasowało do "Transformejszen". - Proszę się nie martwić - mówi pocieszającym tonem Redliński. - Jak nic się nie zmieni, to niedługo bezrobotnych będzie tak dużo, że zaczną rządzić tym krajem.

Odwiedziny na Farnym

Ze spotkania z czytelnikami w Akcencie, Redliński został porwany do Radia Białystok. Zapytany, dlaczego odnosi się tak krytycznie do rzeczywistości, powiedział: - Lubię pisać pod prąd.
To, że "Transformejszen" brakuje w niektórych zestawieniach najlepszych książek roku, skomentował spokojnie: - Pierwsze opinie na temat "Konopielki" też były miażdżące.
Pomiędzy wizytą w radiu, a uroczystością wręczania nagród w kawiarni Fama, znalazł czas, by pojechać na Cmentarz Farny. Na mogile Kazaneckiego złożył wiązankę czerwonych goździków. Chwilę podumał, zapalił znicz. Pewnie ciągle jeszcze się pali. - Dwie doby będzie świecił - zapewniała sprzedawczyni.
W tym samym czasie w Małym Kościółku Farnym odbyła się msza w intencji Wiesława Kazaneckiego. - Wolę odwiedzić Wieśka na cmentarzu - powiedział Redliński.

Dwa marzenia

Pożegnawszy się z Kazaneckim, Redliński poszedł odebrać nagrodę, która sprowadziła go do Białegostoku. Na cześć laureatów zaśpiewał w Famie zespół Gaudium, wygłoszono oficjalne przemówienia i można było trącić się lampką wina. Z bankietu, choć stoły uginały się od jadła i napoju, laureaci niewiele skorzystali. Szczególnie Redliński, który znów podpisywał swoje książki i był rozchwytywany przez oficjeli i licznie przybyłych do Famy przyjaciół. Niebawem obaj nagrodzeni udali się do Książnicy Podlaskiej na wieczór autorski Redlińskiego. - Mam dwa marzenia związane z tym spotkaniem - powiedział pisarz. - Chcę, żeby Jurek Plutowicz przeczytał nam swój wiersz.
Poeta nie miał wyjścia - Redliński miał za sobą całą, wypełnioną do ostatniego miejsca salę czytelni.
- Drugie marzenie jest takie, żeby nie czytać moich fragmentów - powiedział niemal szeptem autor "Transformejszen". Oczywiście jego życzenia nie spełniono.
Redliński był zmęczony, ale chyba zadowolony z tego długiego i pracowitego dnia spędzonego w Białymstoku. - Ja nigdy tak naprawdę stąd nie wyjechałem. Jestem tu bardziej i mocniej, niż w Warszawie, w której od lat mieszkam.

Laureaci powwiedzieli

Jerzy Plutowicz: - Znałem kiedyś Wieśka Kazaneckiego, uważam go za wybitnego poetę, więc tym bardziej cieszy mnie nagroda jego imienia. (wielki aplauz)

Edward Redliński: - Poeci mają dar krótkiego mówienia. Ja, jako prozaik, będę mówił dłużej. (brawa i śmiech na widowni). Przede wszystkim powitam tak życzliwie przybyłych moich przyjaciół. Znam niemal wszystkie twarze, sami przyjaciele... Mówią, że mam w Białymstoku kilku wrogów, ale tu, na tej sali, nie widzę ani jednego.
Jako pisarz mocno prawicowy (salwa śmiechu na widowni)... Cieszę się z tego, że dostałem doceniony i otrzymałem nagrodę w moim gnieździe, mateczniku. Dzisiejsza uroczystość jest symboliczna - spotykamy się dokładnie w rocznicę śmierci naszego przyjaciela i wielkiego poety. Przed godziną byłem na Cmentarzu Farnym, na jego grobie. Nie mogłem uwierzyć, że kiedy wrócę na Lipową, to nie spotkam już tego poważnego, lecz do wszystkich życzliwie usposobionego długasa. Naszła mnie taka dziwna myśl, patetycznie mówiąc nad kruchością życia. Mogło się przecież tak zdarzyć, że - przepraszam cię Jurek - na tej uroczystości razem z Wieśkiem Kazaneckim odbierałbym nagrodę im. Jerzego Plutowicza. Równie dobrze ten oto znakomity poeta, Jerzy Plutowicz podzieliłby się z Wieśkiem Kazaneckim nagrodą im. Edwarda Redlińskiego. Te trzy możliwe wersje uświadamiają nam, że Wiesiek Kazanecki ciągle jest z nami i że - niezależnie od okoliczności - warto pisać dobre wiersze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny