W budynku centrum działają teraz dwie mroźnie z leżakującym zamrożonym osoczem. Jest też trzecia, na zewnątrz. To jednak wciąż za mało.
- Przechowujemy około 20 tysięcy zamrożonych pojemników z osoczem. W takiej ogromnej liczbie musimy znaleźć ten, który dawca oddał cztery miesiące wcześniej. Kolejnym problemem jest też noszenie i ciągłe przekładanie pojemników. A te są bardzo kruche i łatwo ulegają nieodwracalnemu uszkodzeniu. To na szczęście nie zdarza się często, ale nie chcemy tracić ani jednej kropli osocza - zapewnia Piotr Radziwon, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku.
Dlatego białostockie centrum rozpoczęło właśnie przygotowania do unikalnej inwestycji. Został już ogłoszony przetarg na dostawę instalację trzykondygnacyjnej mroźni z systemem pionowego składowania osocza.
Będzie to coś w rodzaju windy-zamrażarki wewnątrz budynku z półkami, takimi, jak np. w magazynach części zamiennych czy archiwach. Półki z leżakującym osoczem będą krążyły wkoło. Każdy pojemnik będzie miał coś w rodzaju kodu kreskowego, w którym zapisane będą wszystkie potrzebne informacje np. grupa krwi dawcy, data pobrania.
- Nie trzeba będzie brać do ręki pojemnika i odczytywać kodu za pomocą czytnika. Gdy tylko dane osocze zbliży się do anteny, na ekranie komputera od razu pojawi się informacja o nim. Lub odwrotnie - w systemie zaprogramujemy, że chcemy wyjąć dane osocze, komputer tak będzie sterował urządzeniem, że żądany przez pracownika pojemnik pojawi się przed otworem do wyjęcia - tłumaczy szef centrum.
Piotr Radziwon liczy, że inwestycja ruszy już latem, a do końca roku będzie zrealizowana. Szacuje, że koszt budowy mroźni może wynieść ponad trzy miliony złotych. Pieniądze już są.
- Z naszej wiedzy wynika, że do tej pory nikt takich urządzeń nie instalował. Myślę, że będzie to dość unikatowa mroźnia - przyznaje dyrektor.
Pomysł stworzenia takiej mroźni jest rozwiązaniem problemu przechowywania i gromadzenia osocza.
- Nie możemy od razu wydać pacjentowi osocza, które oddzieliliśmy od pobranej krwi. Musimy odczekać minimum cztery miesiące - mówi Piotr Radziwon.
Powstaje nadwyżka osocza, ponieważ chorzy nie potrzebują go tak dużo jak krwi. Jednak te cztery miesiące tzw. karencjonowania służą przede wszystkim temu, by osocze było w pełni bezpieczne.
- Kiedy po tym czasie dawca zgłasza się do nas, zostaje ponownie przebadany i jego wyniki są dobre, wtedy jego osocze sprzed czterech miesięcy możemy zwolnić do użytku klinicznego - wyjaśnia prof. Piotr Radziwon.
Osocze ratuje życie pacjentów, którzy mają zaburzenia krzepnięcia krwi, ofiar wypadków, osób z krwotokami. Służy też do produkcji leków, głównie dla chorych na hemofilię, z zaburzeniami odporności.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?