Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Piwowarski: Mniej polityki w szkołach

Aneta Boruch
- Szkoła potrzebuje stabilizacji - twierdzi prof. Rafał Piwowarski.
- Szkoła potrzebuje stabilizacji - twierdzi prof. Rafał Piwowarski.
Edukacja, niestety, nadal jest polem różnych gierek politycznych i przepychanek - mówi prof. Rafał Piwowarski z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku. - Politycy przepychają się na ekran telewizora i każdy ma jakiś genialny pomysł. Natomiast szkoła potrzebuje stabilizacji.

Obserwator: Panie Profesorze, czy chciałby Pan chodzić do współczesnej polskiej szkoły?

Prof. Rafał Piwowarski: Trudne pytanie, bo jak większość dorosłych ludzi tak średnio wspominam szkoły, do których chodziłem kiedy byłem dzieckiem. Przyznaję - robiłem to z niewielkim entuzjazmem.

Myślę, że współczesna szkoła wywołuje podobne uczucia wśród uczniów i rodziców. Wiele podróżowałem po świecie, rozmawiałem z wieloma ludźmi i obserwuję ciekawa sytuację. W większości krajów, gdzie rozmawiałem z tak zwanymi specjalistami, prawie wszędzie ludzie narzekają na własne szkoły i system edukacyjny.

Wydaje mi się, że szkoły jeszcze długo będą istnieć - na razie nic lepszego nie wymyślono do stosowania w tak masowej skali. I zawsze będą zadowoleni z nich, i niezadowoleni.

Co postrzega Pan jako największy problem obecnej polskiej szkoły?

- Myślę, że największym problemem obecnej szkoły jest pewnego rodzaju rozdźwięk, brak takiego wspólnego działania między władzą decyzyjną na najwyższym szczeblu (mam na myśli ministerstwo) a nauczycielami, szkołami, które są zarzucane różnymi rodzajami sprawozdań, poleceń, uszczegóławianiem niektórych rzeczy.

Myślę, że brak autonomii szkoły i jej dyrektora powoduje, że wiele pracy idzie, kolokwialnie mówiąc, w gwizdek. Szkoły i pedagodzy wypełniają różnego rodzaju sprawozdania, zarządzenia, a nie poświęcają się całkowicie pracy dla dziecka, dla ucznia.

Bo co nowy minister edukacji, to nowe pomysły na edukację.

- Na pewno ma pani świadomość tego, że zmiana ekipy na najwyższym szczeblu powoduje zmianę też na szczeblach niższych. Brak stabilizacji schodzi coraz niżej, spadła znacznie rola kuratoriów.

Kiedy zajmowałem się małymi szkołami i tymi na wsiach, decyzje o likwidacji podejmowało kuratorium. Teraz chyba leży to w gestii samorządów, którym nie należy się dziwić, bo mają swoje własne przesłanki do takiego, a nie innego działania. Dorzuca się im coraz więcej zadań, a nie dodaje im się proporcjonalnie więcej pieniędzy.

To bardziej należy się martwić brakiem pieniędzy czy upolitycznieniem szkół?

- To jest zjawisko bardziej ogólne. Wydaje mi się, że nie tylko w oświacie, ale w innych dziedzinach też przydałby się ten przestrzegany kanon, według którego urzędnik państwowy jest prawie nietykalny bez względu na to, jaka jest ekipa, jakie są prądy polityczne.

Tak, niestety, funkcjonuje wiele urzędów. Ludzie programują się na to, aby utrzymać stanowisko, zatrudnienie, a powinni w większym stopniu myśleć o tej merytorycznej części pracy.

Jakiś czas temu w polskich szkołach pojawił się testowy system oceniania. Teraz praktycznie działa on od podstawówki. Czy tresowanie ucznia pod testy to nie jest zabijanie jego kreatywności?

- Jestem innego zdania. Nie znam badań, które by to potwierdzały. Może testy to nie jest doskonały sposób pomiaru wiedzy i umiejętności uczniów, ale nie należy go likwidować, tylko udoskonalać.

Wydaje mi się, że jednak system egzaminów zewnętrznych, wspomagany w ostatnich latach przez edukacyjną wartość dodaną, powoduje to, że odpowiednio interpretowany pozwala na właściwą ocenę ucznia.

Rozmawiamy w czasie, gdy większość rodziców kompletuje podręczniki i całe wyprawki szkolne. Dla wieku rodzin to dość znaczny wydatek. Dlatego teraz, tak jak przed laty, jeden podręcznik nie może służyć uczniom przez kilka lat w różnych szkołach?

- Wydaje mi się, że główna przyczyna jest taka, że jesteśmy krajem na dorobku, tzw. krajem młodej demokracji. I nie wszystkie mechanizmy regulujące, w tym także rynek podręczników, są doskonałe.

Ja do pewnego momentu, kilka lat wstecz, śledziłem jak ogromnie przyrasta liczba podręczników, dopuszczonych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Kiedy do matematyki i języka polskiego dla młodszych klas doszedłem do kilkudziesięciu pozycji, które mogą być kupowane przez rodziców, przestałem się tym zajmować.

Od czasu do czasu ministerstwo podejmuje jakieś kroki, ale niewiele zmieniają one istniejącą sytuację.

Prawda jest też taka, że mechanizmy dopuszczania podręczników są chyba jakieś kalekie, bo za dużo tego jest. Za presją kupowania ciągle czegoś nowego kryje się ogromny rynek, idący w setki tysięcy książek rocznie.

Przecież nawet w związku z tym słyszymy o różnych działaniach, które niektórzy mają odwagę nazywać korupcyjnymi.
Jak Pan oceni zjawisko, że wiodące szkoły wybierają sobie najlepszych uczniów. Druga strona medalu jest taka, że są placówki, gdzie w klasie maturalnej sto procent uczniów chodzi na korepetycje.

- To jest oczywiście patologia i tak się dzieje od dawna. Mało tego. Od dawna był też w szkołach ukryty program takiej zupełnie nieformalnej selekcji uczniów. Polegało to na tym, że są lepsze i gorsze klasy. Dawanie nauczycielowi wychowawstwa w lepszej lub gorszej klasie jako swoista nagroda.

Jest jeszcze druga strona medalu. Ze względu na malejąca liczbę uczniów wiele szkół nie jest w stanie zapełnić klas, przeprowadzić pełnej rekrutacji. A ponieważ system edukacji oparty jest na zasadzie, że pieniądz idzie za uczniem, zatem szkoły, które nie przeprowadzą pełnej rekrutacji, mają kłopoty z utrzymaniem pełnej kadry, są zwolnienia.

Czym na tle kraju odróżnia się województwo podlaskie w dziedzinie edukacji?

- Można powiedzieć, że to województwo jest specyficzne, niezbyt zurbanizowane, wiele małych szkół znajduje się na obszarach wiejskich. A tych w ostatnim czasie bardzo wiele było likwidowanych.

Można stwierdzić, że z powodów osadniczych, demograficznych pogorszyła się droga dziecka do szkoły. Faktyczna odległość między dzieckiem a szkołą, wydłużyła się. Na Podlasiu jest to szczególnie widoczne, choć tak dzieje się oczywiście w całej Polsce.

Czy warto za coś pochwalić polski system edukacji?

- Na pewno drobnym sukcesem na marginesie tej całej wrzawy wokół posyłania sześciolatków do szkół jest fakt, że znacznie wzrósł wskaźnik upowszechniania wychowania przedszkolnego. Polska, pomimo że ledwo dobija się do 70 proc. upowszechnienia wychowania przedszkolnego, to nadal odstaje pod tym względem.
I uważam, że to jest zadanie dla polskiego systemu oświaty: najpierw upowszechnijmy wychowanie przedszkolne na przyzwoitym poziomie, a potem podejmujmy decyzje o tym czy skierować sześciolatki do szkoły. Prawda jest taka, że niemal we wszystkich krajach Europy dzieci chodzą do szkoły w wieku sześciu, a nawet pięciu lat. Tylko, że problem polega na tym, że nasze władze oświatowe przed laty poszły na skróty. Podjęto decyzję: sześciolatki do szkoły, zapominając o tym, że tak wiele dzieci nie ma jeszcze kontaktu z placówką oświatową jaką jest przedszkole czy punkt przedszkolny.

Jeśli chodzi o same szkoły, to z niepokojem obserwuję pojawiające się od czasu do czasu w mediach zapowiedzi polityków, by zlikwidować gimnazja. Nie uważam, żeby to było mądre posunięcie. Z tego powodu, że sama zmiana dla zmiany nie przypuszczam, by spowodowała podniesienie jakości kształcenia, poprawę jakości wychowania w tych szkołach.

Mnie przekonują niektóre wyniki badań pokazujące, że uczniowie, którzy przez rok dłużej uczęszczają do jednolitej szkoły ogólnokształcącej, potem osiągają lepsze wyniki. Przez to w rankingach międzynarodowych polscy gimnazjaliści poszli znacznie wyżej.
Kiedy jeszcze tymi samymi badaniami badano piętnastolatków, uczęszczających do szkół zawodowych, kiedy jeszcze nie było gimnazjów, to te wyniki były z znacznie gorsze. Ten dodatkowy rok nauczania jednak wiele daje.

Zatem jakie ma Pan refleksje przed 1 września?

- Zachować spokój i mniej polityki do szkoły. Edukacja, niestety, nadal jest polem różnych gierek politycznych i przepychanek.

Politycy przepychają się na ekran telewizora i każdy ma jakiś genialny pomysł. Natomiast szkoła potrzebuje stabilizacji.

Niekonieczne są jej zmiany dla samej zmiany. Wystarczy udoskonalanie pewnych rzeczy, które może niezbyt fortunnie wyszły w realizacji, ale to nie znaczy, że trzeba wylać dziecko z kąpielą.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny