Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radziwiłłówka - Mielnik. Pan młody zginął w tragicznym wypadku dwie godziny przed ślubem

Jarosław Sołomacha
33-latek uderzył w drzewo na drodze Radziwiłłówka - Mielnik. Renault clio zaczęło płonąć. Kierowcy nie udało się uratować.
33-latek uderzył w drzewo na drodze Radziwiłłówka - Mielnik. Renault clio zaczęło płonąć. Kierowcy nie udało się uratować. KP PSP Siemiatycze
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Na młodą parę czekała przystrojona cerkiew, sala weselna i goście. Wtedy do ludzi przed świątynią dotarła straszna wiadomość: Pan młody nie żyje.

[galeria_glowna]
Mariusz właśnie jechał przebrać się w weselny garnitur, miał już ze sobą ślubną wiązankę. 33-latek pochodził z Kurowa na Lubelszczyźnie. Jego narzeczona Diana jest z Mielnika, tam też razem mieszkali. Jednak ze względu na ślub, Mariusz na jedną noc przeniósł się do ciotki narzeczonej do Radziwiłłówki, cztery kilometry od Mielnika. Następnego dnia przyszły pan młody dojeżdżał właśnie do przedmieść tej historycznej osady, gdy jego renault clio z wielkim impetem uderzyło czołowo w drzewo i natychmiast się zapaliło.

W tym czasie, przed cerkwią w Grabarce, dokąd przeniesiono uroczystość z powodu remontu świątyni w Mielniku, zebrali się już zaproszeni goście. Czekali na przyjazd młodych, ślub miał się zacząć o godzinie 16. Później wszyscy mieli jechać na wesele do Folwarku Księżnej Anny w niedalekim Anusinie.

- Pół godziny przed ślubem ktoś przyjechał i powiedział, że Mariusz nie żyje - opowiada jeden z zaproszonych gości.

Wypadek zobaczył kamerzysta zamówiony na wesele

Wypadek zdarzył się w piątek, 5 września, tuż przed godziną 14. To wtedy oficerowie dyżurni w siemiatyckiej straży pożarnej i policji otrzymali zgłoszenia o palącym się samochodzie na trasie Radziwiłówka - Mielnik.

Dzwonił mężczyzna, który zobaczył wypadek. Był kamerzystą zamówionym na wesele. Na miejscu nie było zasięgu telefonii komórkowej, więc musiał wrócić do Radziwiłłówki, żeby stamtąd powiadomić służby. Według policyjnych ustaleń, 33-letni mieszkaniec powiatu puławskiego prawdopodobnie stracił panowanie nad renault clio, wpadł do przydrożnego rowu i przodem uderzył w drzewo. Siła uderzenia była tak duża, że przesunęła silnik w kierunku kabiny. Po chwili samochód stanął w płomieniach.

Jako pierwsi na miejsce przyjechali strażacy ochotnicy z Mielnika oraz Moszczony Królewskiej. Po nich zjawili się zawodowcy z oddalonych o ponad 15 kilometrów Siemiatycz.

- Cały samochód był już w ogniu - mówi bryg. Jerzy Sitarski, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Siemiatyczach.

Świadkowie, którzy przyjechali tuż po wypadku, opowiadali, że przed przyjazdem strażaków do renault w ogóle nie dało się podejść. Ogień zajął samochód błyskawicznie.

- Po ugaszeniu auta okazało się, że mężczyźnie nie udało się wydostać i spłonął w jego wnętrzu - opowiada podkom. Grzegorz Gilar, oficer prasowy siemiatyckiej policji.

Biegli ustalają przyczyny pożaru auta

Jedną z prawdopodobnych przyczyn tak gwałtownego pożaru mogło być uszkodzenie instalacji LPG.

- Impet uderzenia był na tyle silny, że prawdopodobnie doprowadził do rozszczelnienia zainstalowanej w clio instalacji gazowej - mówiła nam dzień po wypadku podkom. Justyna Aćman z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Wyjaśnieniem szczegółowych okoliczności, przez które doszło do tragedii zajmują się siemiatyccy policjanci. Ich prace nadzoruje tamtejszy prokurator rejonowy. - Wszczęliśmy śledztwo w tej sprawie. Będziemy wyjaśniali przyczyny wypadku - tłumaczy Mirosław Żoch.

Biegli będą ustalać, czy Mariusz zginął od uderzenia w drzewo, czy w ogniu, kiedy zapaliło się auto? Dlaczego doszło do tak gwałtownego pożaru samochodu? Wreszcie czy nie zawiniła instalacja LPG ? Równie dobrze pożar mogła wywołać benzyna. Sekcja zwłok 33-latka już się odbyła, śledczy czekają na jej wyniki.

Znajomi Mariusza też zastanawiają się, dlaczego doszło do wypadku.

- Może jechał za szybko, może był zestresowany. A może jakiś zwierz wyskoczył mu przed koła? - zadaje kolejne pytania mieszkanka Mielnika. - To kręta i niebezpieczna droga. Nie wolno o tym zapominać - dodaje po chwili.

Szok, rozpacz

Goście czekający przed cerkwią na ślub byli zszokowani. Informacja o śmierci pana młodego docierała do kolejnych osób. Niektórzy nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli. Inni modlili się lub płakali. Kwiaty, które przywieźli, żeby wręczyć młodej parze, zostawili w cerkwi.

W pewnej chwili na uroczystość przyjechała kobieta, która miała śpiewać podczas ślubu. Nie wiedziała, co się stało. Widok pięknie ubranych, lecz pogrążonych w smutku gości nie pasował do wesela. Dopiero po chwili dotarło do niej, że wydarzyła się tragedia.

Śmierć Mariusza bardzo przeżyła jego narzeczona. Bardzo wspiera ją rodzina. Diana otrzymała też pomoc psychologa. W czwartek trumna z ciałem Mariusza została wystawiona w Mielniku. Dzisiaj jest jego pogrzeb w rodzinnym Kurowie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny