Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radiolożka z białostockiej poradni skazana. Błędnie opisała mammografię, a pacjentka zachorowała

Andrzej Matys
Andrzej Matys
Wojciech Wojtkielewicz
Radiolog z białostockiej poradni w opisie badania piersi, nie stwierdziła żadnych zmian chorobowych. Po dziewięciu miesiącach okazało się, że pacjentka ma zaawansowanego raka. Radiolożka stanęła przed sądem. W pierwszej instancji została skazana, ale odwołała się. Wczoraj (28.06) Sąd Okręgowy w Białymstoku utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji i zwiększył kwotę zadośćuczynienia dla pacjentki do 40 tys. zł. Wyrok jest prawomocny.

Pierwszy proces trwał pięć lat, a chodzi o wydarzenie sprzed lat 12. Wtedy to mieszkanka gminy Nowe Piekuty dostała zaproszenie na bezpłatne badanie mammograficzne. Przyjechał mammobus. Podczas badania pokrzywdzona twierdziła, że czuje dziwny ból w prawej piersi. Zdjęcie opisała specjalista radiolog z NZOZ Przychodnia Profilaktyki i Diagnostyki Obrazowej w Białymstoku. Po kilku dniach wysłała pacjentce pismo, że badanie nie wykazało podejrzenia radiologicznych zmian chorobowych.

Badanie wykonano 14.11.2008 roku. Pierś bolała pacjentkę nadal. Dziewięć miesięcy później, mąż namówił ją na wizytę u onkologa. Lekarze zdiagnozowali raka zapalnego piersi IV stopnia. Okazało się, że kobieta ma guza wielkości 35 mm, w ostatnim stadium, który nie nadaję się już do operacji.

Czytaj również: Nie zauważyła raka podczas mammografii? Radiolog z białostockiej poradni skazana za narażenie pacjentki. Walczy o uniewinnienie (zdjęcia)

Pokrzywdzona kobieta została poddana 10 cyklom chemioterapii. Jej mąż napisał skargi do Ministra Zdrowia, Okręgowej Izby Lekarskiej i prokuratury. Śledczy powołali kilka zespołów biegłych. Na podstawie ich opinii w 2015 roku postawili radiolożce zarzuty. Sprawa trafiła do sądu.

Lekarka odpowiadała za narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po pięciu latach procesu Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał ją winną, gdyż badanie zostało przeprowadzone nieprawidłowo (pierś pokrzywdzonej była źle ułożona) i należało je powtórzyć. Według sądu, widoczną na radiogramie zmianę należało rozpoznać, jako „podejrzaną radiologicznie” wymagającą dokładnej oceny. To zmusiłoby pacjentkę do dalszej diagnostyki: badania fizykalnego piersi, mammo-usg, a potem do biopsji aspiracyjnej.

Sąd stwierdził wówczas, że zaniechanie przeprowadzenia diagnostyki spowodowało opóźnienie w rozpoznaniu raka zrazikowego prawej piersi. Skazał więc lekarkę na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i wypłatę 15-tysięcznego zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonej. Od tego orzeczenia odwołały się wszystkie strony: prokurator i pokrzywdzona domagali się wyższego zadośćuczynienia, a obrona i oskarżona - uniewinnienia.

Wczoraj sąd utrzymał poprzedni wyrok w mocy. Jak mówił sędzia, oskarżonej nie zarzucono, że dokonała błędnego opisu radiogramu tylko, że nie rozpoznała zmiany podejrzanej radiologicznie. Lekarka zignorowała bowiem sygnał, który mógł być nowotworem. Powinna powtórzyć mammografię, także dlatego, że zdjęcie z 14.11.2008 roku było technicznie wadliwe. Niemniej, jak orzekli biegli, oskarżona powinna dostrzec na nim "pewne zaciemnienie", zmiany, których nie można było zostawić.

Czytaj również: Białystok. Zapadł prawomocny wyrok w głośnej sprawie śmierci chorego na białaczkę 13-miesięcznego chłopczyka

Sąd podkreślił też, że być może nowy radiogram nic by nie wykazał, jednak pogłębiona diagnostyka (usg lub biopsja) pozwoliłaby ustalić czy te zmiany to nowotwór (i ewentualnie w jakim stadium), czy nie. Poza tym, oskarżona wysyłając do pacjentki informację, że badanie nic nie wykazało (a następne za dwa lata), uspokoiła ją.

- Nie skończyłoby się na okresowym, co dwa lata, badaniu mammograficznym, ale - być może - doprowadziłoby do okresowych kontroli u lekarza onkologa. To dawało szansę na wykrycie złośliwego nowotworu piersi w jego stosunkowo wczesnym stadium niż to się stało. Wdrożone wówczas leczenie pomogłoby złagodzić skutki dla zdrowia pacjentki - uzasadniał sędzia Dariusz Niezabitowski.

Dodał też, że pokrzywdzona dostała pismo, że nowotworu brak i trudno uznać, że ból w piersi łączyła z niebezpieczeństwem powstawania nowotworu. Sama zaczęła chodzić do lekarzy, aż w BCO usłyszała, że ma nowotwór.

Jednocześnie sąd uznał apelację prokuratury i pokrzywdzonej zwiększając orzeczone w pierwszej instancji zadośćuczynienie (za cierpienie i uszczerbek na zdrowiu) z 15 do 40 tys zł. Kobieta ma pierwszą grupe inwalidzką i wymaga pomocy.
Dodajmy, że w procesie cywilnym identyczne zadośćuczynienie wyłaciła pokrzywdzonej placówka, która zatrudniała oskarżoną.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny