Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radio Akadera skończyło 45 lat

Redakcja
Pierwszymi "akaderowcami” byli: Piotrek Kozłowski, Antoni Gwiazdowski, Janusz Korczak (ówczesny przewodniczący ZSP) i Wojciech Burakowski.
Pierwszymi "akaderowcami” byli: Piotrek Kozłowski, Antoni Gwiazdowski, Janusz Korczak (ówczesny przewodniczący ZSP) i Wojciech Burakowski.
Kto wymyślił Akaderę? Sukces ma wielu ojców. Ale co się w studenckim radiu działo, a ilu ludzi się przez nie przewinęło! Książkę by można napisać...

Pierwszymi "akaderowcami" byli: Piotrek Kozłowski, Antoni Gwiazdowski, Janusz Korczak (ówczesny przewodniczący ZSP) i Wojciech Burakowski. Początki nie były łatwe. Lata sześćdziesiąte. Trzeba było przekonać do pomysłu władze uczelni. Same rozmowy trwały około roku.

- Można by o tym książkę napisać - wspomina Burakowski. - Prosiliśmy różne organizacje, żeby się za nami wstawiły. Gdy już uczelnia powiedziała "tak", zaczęły się problemy z funduszami. Większość rzeczy trzeba było załatwiać.

Jaja jak klimaty

Studiem były dwa pokoje, których ściany żacy wyłożyli foremkami od jajek. To wygłuszało i tworzyło pewien klimat akustyczny. Jak zdradzają po latach: chodzili do Radia Białystok podpatrzeć, jak to robią profesjonaliści, i na ich wzór urządzili swoją rozgłośnię.

Nadawać zaczęli w 1964 roku z ul. Krakowskiej 9. Muzykę nagrywali z "Trójki". Podsłuchiwali też Radio Luxemburg, by wiedzieć, co jest aktualnie "na topie".

- I jeszcze kolega przez kogoś w Stanach miał dostęp do najnowszej muzyki bitowej - wspomina Burakowski. - Były listy przebojów, robiliśmy reportaże z imprez, relacje z rajdów pieszych i obozów wędrownych, autorskie audycje. I jeszcze publicystyka studencka i oczywiście niezwykle popularny wówczas koncert życzeń.
Zmontowanie jednej audycji zajmowało często całą noc. Trzeba było pociąć na kawałki taśmę z nagraniem i potem równo ją posklejać. Na Krakowskiej pracowali prawdziwi pasjonaci-społecznicy. Jeśli np. ZSP zależało, żeby jakąś audycję wyemitować, to "akaderowcy" mówili: Dobra, tylko kupcie nam kilka taśm albo postarajcie się o nowe magnetofony.

- Dwa urlopy dziekańskie mnie to wszystko kosztowało - śmieje się po latach Burakowski. - Odkładało się naukę. Nawet chodziło się do dziekana, żeby coś przełożyć, i on ze zrozumieniem mówił: Co? w Akaderze siedzisz?

Pod koniec lat 70. siedziba radiowęzła została przeniesiona do akademika Alfa na ul. Zwierzyniecką. Wśród osób, które przeniosły się z Krakowskiej, był między innymi Antoni Mielniczuk (później dziennikarz Polskiego Radia). Do ekipy dołączyli Włodzimierz Filipowicz (obecnie dziennikarz Radia Białystok) i Andrzej Godlewski (dziś szef działu sportowego TVB).

Złapać mysz

- Najważniejsze było przeciągnięcie łączy pomiędzy akademikami - wspomina Włodek Filipowicz. - Myśmy żartowali, że trzeba złapać mysz, przywiązać do ogona kabel, wpuścić do rur i ona przeciągnie łącza sama.

Akadera cieszyła się wtedy zaufaniem białostoczan. W czasach przed stanem wojennym była ogromną tubą. Na antenie mogło się mówić praktycznie wszystko. I jeśli nagle coś się zepsuło i gdzieś nie docierał sygnał, to ludzie natychmiast reagowali i pytali, co się dzieje. Dla wielu dziennikarzy radio było przepustką do "prawdziwej" rozgłośni.

- U mnie zaczęło się od spontanicznej akcji - zwierza się Godlewski. - Milicja patrolowała kampus i studenci z okien akademika zaczęli rzucać w funkcjonariuszy różnymi rzeczami. Wziąłem magnetofon i zacząłem pytać milicjantów, co się dzieje. Udawali, że nic. To był bardzo znany materiał, a ja od tego momentu zafascynowałem się dziennikarstwem i zacząłem działać w Akaderze. Praca tak mnie pochłonęła, że na drugim roku trochę zawaliłem naukę i musiałem semestr powtarzać. Ale nie żałuję. Na czwartym dostałem propozycję od Teresy Kudelskiej z białostockiego radia. Akadera pokierowała moim życiem.

W nocy 13 grudnia 1981 roku Akadera została kompletnie zdewastowana. Poprzecinano kable, skonfiskowano nagrania, zaplombowano drzwi. Na kilka tygodni. Potem dziennikarze wrócili. Naprawili, co trzeba i nadawali dalej.
W 1984 roku radiowęzeł obchodził 20. urodziny. Program jubileuszowy wszyscy wspominają z sentymentem. Poprowadził go sam Tadeusz Sznuk. Nocna audycja z Akadery została wyemitowana w Programie Pierwszym Polskiego Radia.

Dwudziestolecie obchodzono już w nowej siedzibie: Hotelu Asystenta na ul. Zwierzynieckiej. Tu radio mieści się do dziś. W roku 1988 szefem Akadery został Krzysztof Połubiński. Z ekipą podjął starania, by przejść na emisję antenową. Dzięki wsparciu ówczesnego rektora politechniki Kazimierza Pieńkowskiego udało się. Uczelnia zapłaciła za sprzęt. Po 28 latach nadawania Akadera wyszła na miasto. To był przełom.

- Przyznam, że w momencie, gdy zapadła decyzja o emisji w miasto, poprzecinaliśmy kable, by już nie było odwrotu - zdradza po latach Połubiński. - Nie było żadnych koncesji, więc nadawaliśmy piracko. Wiele razy wzywano nas na kolegia. Z czasem naciski były tak silne, że po półtora roku emisji pirackiej radio zamilkło na pół roku.

Ale ludzie pokładu nie opuścili. Robili radio "na sucho". Uczyli się. Chcieli wystartować profesjonalnie. Przygotowani.

- Jak wiedzieliśmy, że dostaniemy koncesję to wzięliśmy się solidnie do pracy i sami siebie dopingowaliśmy - z entuzjazmem wspomina Iza Serafin, dziś szef działu informacji w Radiu Białystok. - Pamiętam, że siadałam z Dorotą Sokołowską i przeprowadzałyśmy ze sobą wywiady. Raz byłam sławną łyżwiarką, innym razem upadłą kobietą. Wszystko na poważnie. Bardzo się staraliśmy, choć wiedzieliśmy, że to nigdzie "nie idzie". I na sucho nauczyłam się najwięcej. Bo było dużo czasu. Pierwszy półtorejminutowy dźwięk montowaliśmy z Krzyśkiem Połubińskim 7 godzin! Byłam załamana, ale też dumna i wdzięczna Krzyśkowi. Dużo mu zawdzięczam. Inni też. To była jedna wielka akaderowa rodzina.

Piraci odjechali w dal

Wreszcie w 1994 roku Akadera dostała koncesję. - Nasz wniosek był jednym z pierwszych w Polsce - wspomina Połubiński. - Kiedy wystartowaliśmy z legalnym programem, to Akadera nadawała non stop. Prezenterzy byli w rozgłośni 24 godziny na dobę. Programy nocne były fantastyczne. Niestety, z czasem zniknęły. Radio wtedy samo na siebie zarabiało. Uczelnia nie dokładała do tego ani złotówki. Na nocne programy po prostu nie było nas stać.

W latach dziewięćdziesiątych Akadera słuchalność w mieście miała największą zaraz po Radiu Białystok. Do dziś wielbiciele wspominają Radio Party czy Listę Przebojów Piosenki Studenckiej.

- To były piękne lata, byliśmy radiem o profilu miejskim - mówi Połubiński. - Ale, niestety, na początku 2000 roku Zaiks podniósł stawki. Działalność komercyjna musiała zostać zawieszona. Zaczęły się ciężkie czasy. Kilka chudych lat, kiedy radio miało problemy ze swoim obliczem. Bo trudno było bez pieniędzy wykreować charakter rozgłośni. To była walka o przetrwanie.

W 2005 roku rektorem politechniki został Joanicjusz Nazarko. Bardzo zaangażował się w to, by Akadera na powrót stała się profesjonalnym radiem akademickim. Krzysztof Połubiński postawił na taki właśnie profil rozgłośni. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę.

Radiem zawsze szefowali jej wychowankowie. Nie ktoś z zewnątrz, ale ludzie, którzy w Akaderze zaczynali. Połubiński trafił tu jako student. Po siedmiu latach został szefem, sterował rozgłośnią 20 lat.

Dziś ster przejęła Julitta Grzywa, w Akaderze od trzynastu lat.- Pamiętam studenta, który chciał zostać reporterem - wspomina nowa szefowa. - Dostałam go pod opiekę. A to był naprawdę gorący dzień, kilka ważnych tematów. Jakaś awantura między politykami. Chłopak był zszokowany tempem pracy. Więcej się w radiu nie pojawił. Ale są dziesiątki takich, którzy właśnie w Akaderze radio pokochali i oddali mu się na długie lata, a nawet na całe życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny