Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puszcza Białowieska: Knihiniówka. Podobno straszył tu duch

Piotr Bajko [email protected] tel. 85 748 95 55
Na skraju pełnego niezwykłych tajemnic białowieskiego uroczyska
Na skraju pełnego niezwykłych tajemnic białowieskiego uroczyska Archiwum autora/Jan Jerzy Karpiński
Tajemniczych uroczysk Puszcza Białowieska ma bez liku. Jednym z nich jest bez wątpienia Knihiniówka - podmokły las, graniczący z Polaną Białowieską w okolicy wsi Zastawa. Specjaliści od nazewnictwa nie do końca są pewni od czego, czy też od kogo pochodzi nazwa tej połaci Puszczy.

W najstarszych dokumentach uroczysko wymieniane jest jako "Kniehinie Bołoto". Z kolei na niemieckiej mapie z 1915 roku "Karte des westlichen Russlands. Kreis Prużana. N 31: Orla" podane zostało jako "Kniaziewka". Pod taką nazwą występuje również na mapce dołączonej do "Krótkiego przewodnika po Puszczy Białowieskiej" Mieczysława Orłowicza i Jana Jerzego Karpińskiego z 1937 roku.

Identycznej nazwy użył na mapach turystycznych w okresie powojennym Janusz B. Faliński. Od "kniazia" nazwę uroczyska wywodził także Otton Hedemann, choć na mapie uroczysk, dołączonej do monografii "Dzieje Puszczy Białowieskiej w okresie przedrozbiorowym", użył formy "Kniahiniówka" i "Kniahinie Błoto".

Szkoda, że żadna z uczonych głów nie zapytała o rodowód nazwy uroczyska najstarszych autochtonów białowieskich. Ci zgodnie twierdzą, że nazwa uroczyska wzięła się od gwarowej nazwy czajki (knihauka) - ptaka tradycyjnie gniazdującego na podmokłych łąkach, graniczących z uroczyskiem.

Niegdyś uroczysko to w okresie wiosny, lata i jesieni było niedostępne dla człowieka. Dzisiaj prowadzi przez jego fragment kładka turystyczna Żebra Żubra, wykonana według projektu leśniczego Jacka Wysmułka i przekazana do użytku w 1978 roku.

Warto też wiedzieć, że w dawnych czasach z Białowieży do niedalekiej wsi Pogorzelce prowadziła przez uroczysko droga leśna, mająca za podkład kłody ściętych drzew, ułożonych w poprzek na mokradle. Dzisiaj obok uroczyska wiedzie wzdłuż starej, już nieistniejącej drogi, asfaltówka, wykonana w 1986 roku.
Mało kto z turystów przemierzających Knihiniówkę wie, że w tym uroczysku od czasu do czasu można spotkać... ducha. W latach 80. natknął się na niego Andrzej K. z Białowieży.

- Jeździłem wówczas do Pogorzelec, do narzeczonej - opowiada mężczyzna. - Któregoś dnia, wracając podczas zapadającego już zmroku, ujrzałem w pewnym miejscu podążającą w moim kierunku postać ludzką. Nie widziałem jej dokładnie w snującej się w dolinie rzeki Narewki mgle, ale ponieważ postać miała na sobie jasne ubranie, skojarzyłem ją ze znajomym robotnikiem leśnym, który nosił właśnie taką odzież.

Pan Andrzej zawołał do niego po imieniu. Zdziwiony zobaczył, że postać niespodziewanie skręciła w bok i znikła we mgle.

- Fakt ten nie dawał mi spokoju. Nazajutrz rano pojechałem w to miejsce, by mu dokładnie przyjrzeć się w świetle dnia. Zalane ono było wodą, tak że nikt z żywych po nim nie był w stanie przejść - kończy swoje wspomnienie mężczyzna.

Pan Andrzej opowiedział o tym niezwykłym zdarzeniu swemu ojcu. Dowiedział się wówczas, że jemu także przytrafił się podobny przypadek.

Było to jeszcze przed wojną. Ojciec pana Andrzeja wiózł, po starej drodze, drewno. Zapadał już zmrok. W pewnej chwili koń nagle zatrzymał się i niepokojąco zarżał.

- Co u licha się stało - pomyślał wozak.

Spojrzał przed siebie i w mroku ujrzał jakąś białą postać. Wziął z końskiego worka wiązkę siana i podpalił ją, by móc lepiej dostrzec tego kogoś. Ale po podpaleniu wiązki, postać raptownie znikła.
Swego czasu Sergiusz T. z Białowieży opowiedział inną dziwną historię, związaną z Knihiniówką. Działo się to w okresie międzywojennym. Jego ojciec wybrał się z sąsiadem na kłusownictwo. Szli o parę metrów od siebie. W pewnym momencie jeden z mężczyzn ujrzał między nimi sunący do przodu... krzyż. Zdębiał z przerażenia. Z trudem wydobył z ust słowa, skierowane do sąsiada: - Widzisz to samo?
Ten potwierdził. Obaj mężczyźni zawrócili i pobiegli do domu. Więcej w to miejsce nie chodzili.
Sam słyszałem od kilku osób, że przebywając w tym miejscu łatwo stracić orientację i zabłądzić. Wspomniany przeze mnie Sergiusz T. w latach 70. natrafił w uroczysku na... szkielet człowieka. Zatem, przemierzając Knihiniówkę, warto mieć ze sobą przynajmniej telefon komórkowy. Tak, na wszelki wypadek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny