Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puszcza Białowieska: Ekolodzy kontra leśnicy

Anna Dębowska
- Wiele osób uważa, że wycięcie jakiegokolwiek drzewa to  duża strata w środowisku - mówi Andrzej Antczak. - Na pewno nie jest to obojętne, ale gdybyśmy wcześniej tego nie robili, to w niższych partiach lasu byłoby ciemno i nie rosłyby tam inne rośliny.
- Wiele osób uważa, że wycięcie jakiegokolwiek drzewa to duża strata w środowisku - mówi Andrzej Antczak. - Na pewno nie jest to obojętne, ale gdybyśmy wcześniej tego nie robili, to w niższych partiach lasu byłoby ciemno i nie rosłyby tam inne rośliny. Anna Dębowska
Ekolodzy alarmują, że przez wycinkę drzew niszczone są cenne przyrodniczo fragmenty Puszczy Białowieskiej. Leśnicy odpierają te zarzuty.

Młode dęby, lipy, graby, pojedyncze jesiony, wiązy i olsze, klony i brzozy. Kwitną już białe zawilce i fioletowe kokorycze, a na gałęziach drzew rozwijają się pąki. Przyroda w Puszczy Białowieskiej budzi się do życia. Jednak na pniach niektórych drzew są czerwone oznaczenia. Zostały przeznaczone do wycinki.

- Ten cieńszy dąb niby gorzej wygląda. Ale widać, że ma on siłę wzrostową - pokazuje Andrzej Antczak, koordynator do spraw Puszczy Białowieskiej w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. - Ładnie pnie się do góry. Jednak te dwa drzewa obok trochę mu przeszkadzają, więc leśniczy zdecydował, że trzeba wyciąć jedno z nich.

Leśnicy się bronią

Innego zdania są ekolodzy. To samo miejsce, położone przy drodze narewskiej w pobliżu rezerwatu pokazowego żubrów dwa miesiące wcześniej penetrowały patrole Greenpeace. Znalazło się ono na mapie obszarów, na których według nich leśnicy nie powinni prowadzić żadnych wycinek.

- Rąbią nas na Puszczy - alarmował wtedy na swoim blogu Robert Cyglicki, szef Greenpeace Polska. - Wiekowe drzewa nadal są wycinane w pień.

Tego typu informacje ekolodzy przekazali opinii publicznej, a do Ministerstwa Środowiska po lutowej akcji w puszczy trafił raport. Leśnicy w resorcie złożyli już wyjaśnienia, a teraz w terenie odpierają zarzuty działaczy organizacji pozarządowej. Do Puszczy Białowieskiej zaprosili dziennikarzy mediów ogólnopolskich, by sami zobaczyli wskazane przez ekologów rzekomo zagrożone fragmenty puszczy.

- Las w tym miejscu rozpoczęto odnawiać 35 lat temu. Jest to żyzne siedlisko grądowe, na którym prowadząc gospodarkę, nie możemy pogorszyć jego stanu - wyjaśnia Andrzej Antczak.
Obok młodych dębów czy wiązów występują tu też wiekowe drzewa. Prawie 160-letnie graby czy lipy, a nawet świerki, które mają ponad dwa i pół wieku. - Tych fragmentów lasu nigdy nie wytniemy - zapewnia leśnik. - Dzięcioły białogrzbiete, o których pisał w raporcie Greenpeace, związane są właśnie z tym starodrzewiem.

Andrzej Antczak tłumaczy, że wycinka dotyczy wyłącznie młodych drzew i nie będzie prowadzona w okresie lęgowym dzięciołów.

- W tym miejscu nie ma potrzeby ścisłej ochrony gatunkowej - przekonuje nadleśniczy Grzegorz Bielecki z nadleśnictwa Hajnówka . - Dzięcioł białogrzbiety ma inne wymagania, granicznik płucnik miałby inne, a chrząszcze saproksyliczne jeszcze inne. I konia z rzędem temu, kto powie co leśnik musi zrobić w danym miejscu, żeby to wszystko ochronić. Jest to prawie niemożliwe.

Dlatego leśnicy starają się prowadzić tak gospodarkę, żeby zachować ten grądowy charakter siedliska. - Nie możemy się rozdrabniać, bo to jest droga donikąd - dodaje Grzegorz Bielecki.
Przy oznaczaniu drzew do wycięcia kierowano się ich stanem. Chodziło też o to, by do niższych partii lasu bez problemu dochodziło światło. Aby mogły rosnąć kolejne młode pokolenie. Dlatego lekko ukośne kreski koloru czerwonego pojawiły się na pniach wadliwych i chorych drzew. W żadnym z nich nie ma dziupli ptaków.

Raport Greenpeace z błędami

Działacze Greenpeace przez dwa tygodnie patrolowali miejsca, w których leśnicy w tym roku zaplanowali wycinki. Ostatecznie w raporcie wskazali 50 fragmentów puszczy, gdzie nie powinno się wykonywać cięć. W odpowiedzi w Białymstoku zostały powołane dwa zespoły: jeden przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych i drugi przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.

- Po kontroli w terenie okazało się, że nigdzie nie popełniliśmy błędu - odpiera zarzuty ekologów Andrzej Antczak. - Ludzie, bez kontaktu z nami, nie bardzo zorientowani, gdzie są, chodzili po lesie i opisywali 25-hektarowe obszary, na których tak naprawdę tylko na małym fragmencie zaplanowano wycinki. Nie wiedząc, co oznaczają kreski i kolory na drzewach, nie potrafili tego rozszyfrować.

Leśnik wyjaśnia, że oznaczane są nie tylko miejsca do wycinki, ale również obszary, które mają być wyłączone z cięć. Czasem też leśniczowie korygują swoje plany, a namalowane na pniach kreski czy kropki pozostają.

Wycinka jest niezbędna

Gospodarze lasów tłumaczą też, że cięcia sanitarne i pielęgnacyjne są konieczne. Jako przykład błędnego zaniechania pokazują rezerwat krajobrazowy im. Władysława Szafera położony tuż przy drodze z Hajnówki do Białowieży. Tutaj wycinane są jedynie drzewa, które mogą spaść na drogę. Po ścięciu są one odsuwane od drogi i pozostawiane w rezerwacie.

- I jest totalny kataklizm, bo zabroniono nam ingerowania w rozwój kornika drukarza - mówi wprost nadleśniczy Wojciech Niedzielski z nadleśnictwa Białowieża. - Od paru lat mówiliśmy o tym, że powinniśmy usuwać przynajmniej niektóre świerki zaatakowane przez korniki. W tej chwili jest to już zupełny rozpad drzewostanu. Te drzewa są trupami.

Rezerwat im. Szafera utworzono w 1969 roku ze względu na złożony drzewostan. Ale leśnicy mogli ingerować tu w przypadku pojawienia się kornika drukarza, żeby ograniczyć jego populację. Jednak od 2008 roku nie mają zgody na takie cięcia.

Przez ostatnie dziesięć lat z Puszczy Białowieskiej leśnicy mogli rocznie pozyskiwać do blisko 150 tysięcy metrów sześciennych drewna. W ubiegłym roku zmniejszono tę wielkość do 100 tysięcy, a ministerialna decyzja na ten rok ogranicza wyrąb do niecałych 50 tysięcy metrów sześciennych. Drewno jest pozyskiwane przede wszystkim poprzez cięcia sanitarne oraz pielęgnacyjne. Te pierwsze mają na celu usuwanie chorych drzew. Wycinane są głównie świerki.

- Leśniczowie badają stan sanitarny lasu i w zależności od zagrożenia przeprowadzają tego typu cięcia - wyjaśnia Wojciech Niedzielski. - W 90 proc. są one spowodowane ekspansją kornika drukarza.
Natomiast dzięki cięciom pielęgnacyjnym poprawiają się warunki do wzrostu innych gatunków. Pod piłę często idą brzozy. W ich miejsce sadzony jest dąb.

- Dębów wycięto bowiem bardzo dużo w czasach międzywojennych, kiedy to puszczę eksploatowała firma Centura. - tłumaczy nadleśniczy. - Samoistnie siała się brzoza. Teraz, gdy osiągnie ona swój wiek jest wycinana, a w jej miejsce wprowadzane są z powrotem dęby.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny