Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ptasie królestwo pana Włodka na Wydmuchowie

Iza Puc
Włodzimierz Miszczuk w swoim ptasim gospodarstwie
Włodzimierz Miszczuk w swoim ptasim gospodarstwie
Egzotyczne gospodarstwo n Ponad 10 odmian gołębi, 7 ras kur, 6 odmian bażantów, 5 odmian kaczek, wietnamskie świnki i konie rasy zimnokrwistej raczą swym "śpiewem" gospodarza.

Bezpowrotnie mijają czasy, kiedy to mieszkańcy takich miasteczek jak Hajnówka hodowali na swych posesjach kury, gołębie. Dziś większości z nas hodowla kur kojarzy się jedynie z wioską i rolnikiem. Nic bardziej mylnego. Osoby, które tak uważają, powinny odwiedzić posesję Włodzimierza Miszczuka.

Ptasie królestwo pana Miszczuka znajduje się przy ul. Wydmuchowo i otoczone jest ścianą lasu. Dopiero gdy wejdziemy w głąb i zajrzymy do ustawionych obok siebie wolierów i klatek, znajdziemy lokatorów podwórza. A są nimi ponad 10 odmian gołębi, 7 ras kur, 6 odmian bażantów i 5 odmian kaczek. W sumie ponad 100 sztuk ptactwa.

Gdy podchodzimy do nich bliżej raczą nas swym "śpiewem", czasem nawet bardzo nerwowym.

Kureczki karzełki, gołąbki górnoloty...

- Te kureczki to są chińskie chabo, tak zwany karzełek karłowaty. To bardzo rzadki gatunek, jedynie na wystawach można je kupić. Te kupiłem na wystawie w Białymstoku - prezentuje pan Włodzimierz swój dobytek - A to jest bażant diamentowy, tam bananowy, kochin miniaturowy. Dalej gołąbki górnoloty… A to polska czubatka, one też rzadko bywają na jakiś targach, bazarach. I co jakiś czas trzeba krew wymieniać, na przykład kogutka wymienić, jeśli ma się więcej kurek….

Spacerując po posesji musimy uważnie patrzeć pod nogi. Niektóre z hodowanych ptaków mają zaledwie kilkanaście centymetrów i doskonale wtapiają się w otoczenie.

Na końcu posesji znajdziemy też dwie świnki wietnamskie oraz konie, które wpisane są do "Głównej księgi koni zarodowych rasy zimnokrwistych", a także psy pilnujące całego dobytku przed nieproszonymi gośćmi. Najtrudniej upilnować ptaki przed drapieżnikami jak jastrzębie, dla których posesja Miszczuka jest jak dobrze zaopatrzona stołówka.

Zaczęło się od chińskich chabo

Wszystko zaczęło się pięć lat temu. Pana Włodzimierza odwiedził znajomy, który opowiadał o swoich kurach - jak je hoduje, skąd sprowadził.

- Namawiał, abyśmy koniecznie przyjechali i zobaczyli - wspomina Miszczuk - Zajechaliśmy więc z żoną i spodobało nam się, szczególnie właśnie to chińskie chabo. One takie króciutkie nóżki mają, po trawie jak chodzą, to wyglądają jakby pływały. Zapytałem, ile chce za jedną. Powiedział, że 120 zł. Nie miałem takich pieniędzy, więc zrobiłem mu coś w stolarce i się wymieniliśmy. I tak się zaczęło.

Dziś pan Włodek gdy tylko na wystawie zobaczy nowego ptaka, od razu myśli jak go zdobyć. W planie jest już rozbudowa, nowe woliery, a w nich nowe gatunki. Najbliższym celem jest zakup japońskiej kury okhi, której ogon ma około 1,5 metra.

Włodzimierz zaraził Włodzimierza...

Pasją do kur pan Włodzimierz zaraził swych kolegów, a nawet Włodzimierza Cimoszewicza, który postanowił również spróbować swych sił w hodowli kur.

- Przyjeżdżał tu znajomy pana Cimoszewicza, oglądał moją hodowlę i mu opowiedział. Pewnego dnia patrzę - chodzi mi tutaj jakiś mężczyzna, nawet nie zapytał czy można. Chciałem zapytać żartem, czy ma bilet.... Podchodzę, patrzę a to Cimoszewicz. Powiedział, że jest tym zainteresowany. Odstąpiłem mu kilka kureczek i z tego co wiem, również zajmuje się ich hodowlą.

Chuchanie - dmuchanie i miód do picia

Trzeba sporo wiedzieć, zanim się zacznie hodowlę - przeczytać kilka książek, popytać znajomych. Ważna jest też codzienna pielęgnacja, czyszczenie wolierów, klatek, codzienne karmienie i zmiana wody w pojnikach. Pamiętać trzeba o witaminach, odrobaczaniu, a w przypadku choroby wiedzieć jaki podać lek.

- Podajemy też co jakiś czas do picia miód, cytrynę, glukozę. To wzmacnia organizm. Są odporniejsze na różne choroby - dodaje Miszczuk.

Każdemu hodowcy zdarza się też kupić chorą kurę, czasem jest za późno, aby ją uratować.

- Często na bazarach są sprzedawane właśnie takie chore kury, hodowcy chcą ich się pozbyć i jeszcze na tym zarobić. A to ogromne ryzyko. Choroba może się rozprzestrzenić na resztę stada - mówi Włodzimierz. Są też plusy - rozwijamy w sobie i naszej rodzinie pasję, zdobywany wiedzę, stajemy się bardziej wrażliwi na przyrodę.

- Taka hodowla bardzo zmienia człowieka, widzę to po moich synach. Swój wolny czas spędzają tu z ptakami, wciąż je obserwują. Do tego czują się za nie bardzo odpowiedzialni. Czasem im mówię: "to idźcie gdzieś może do kolegów", a oni na to "dobra tato później, teraz trzeba zająć się ptakami".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny