Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycholog była na urlopie, chłopiec się powiesił

Jacek Wolski [email protected]
Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, spędził w Suwałkach kilka dni. Po ponad trzech miesiącach opublikował swój raport w sprawie samobójstwa Sebastiana. Na urzędnikach nie zostawił suchej nitki.
Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, spędził w Suwałkach kilka dni. Po ponad trzech miesiącach opublikował swój raport w sprawie samobójstwa Sebastiana. Na urzędnikach nie zostawił suchej nitki. Jacek Wolski
Żadnemu urzędnikowi nie można nakazać kochania innych ludzi - zauważa Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk. To prawda. Tyle, że w żadnym innym mieście pozostawiony pod opieką tych urzędników chłopak nie odebrał sobie życia.

O tej tragedii cała Polska zdążyła już zapomnieć. A na początku stycznia tego roku informowały o tym wszystkie ogólnokrajowe media. Nie zdarza się bowiem, że ktokolwiek popełnia samobójstwo niemal na oczach osób, które za publiczne pieniądze pracują po to, by takim ludziom pomagać.

Niedawno swój raport w tej sprawie opublikował Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Na urzędnikach oraz sądach nie zostawił suchej nitki.

Prezydent Suwałk trochę się z tym zgadza, a trochę - nie. Na razie nie wiadomo do końca, jakie wnioski z tej tragedii wyciągnie. Po to, żeby coś takiego znowu się nie zdarzyło.

Pomocy nikt nie udzielił

Pewne ustalenia są już jednak poza wszelką dyskusją. Rodziną Agnieszki K., samotnej matki czworga dzieci, instytucje opieki społecznej i sądy w różnych częściach Polski zajmowały się od wielu lat. Nie dlatego, że kobieta nie opiekowała się synem i trzema córkami, że piła czy się narkotyzowała, lecz ze względu na tzw. nieporadność życiową. Nie potrafiła zapewnić rodzinie bytu materialnego na w miarę przyzwoitym poziomie. Nie miała ani stałej pracy, ani mieszkania. Ojcowie pozostawali natomiast nieznani.

W 2012 roku rodzinny ośrodek diagnostyczny znajdujący się w Lublinie stwierdził, że rodzinę, mimo wszystko, łączą bardzo głębokie więzy. Zalecono, aby wszystkich objąć pomocą terapeutyczną. Odnosiło się to szczególnie do najstarszego Sebastiana. Jego więź z matką była najsilniejsza. Specjaliści zauważyli, że chłopak jest nadwrażliwy i ma niską samoocenę.
Tego zalecenia lubelskiego ośrodka nikt nigdy nie wykonał. Kiedy Agnieszka K. wróciła w 2013 r. w rodzinne strony, czyli do Suwałk, stała się jedną z podopiecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. W urzędowych papierach wszystko gra - tyle, a tyle przekazano matce różnego rodzaju świadczeń, tyle razy odwiedził ją tzw. opiekun rodziny.

Zdarzenia toczyły się swoim torem do grudnia ubiegłego roku. Wtedy Agnieszka K. straciła dach nad głową, czyli wynajmowane mieszkanie. Suwalski sąd postanowił, że ograniczy kobiecie prawa rodzicielskie - troje dzieci, w tym 17-letni Sebastian miało trafić do pogotowia opiekuńczo-wychowawczego, zaś najmłodsza dziewczynka - do rodziny zastępczej.

31 grudnia matka z czworgiem dzieci pojawiła się w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. Ta placówka jest częścią MOPS. Znajdują się w niej pokoje, w których przez jakichś czas najbardziej potrzebujący mogą mieszkać. W karcie przyjęcia rodziny do placówki znalazła się wyraźna adnotacja o koniecznej pomocy psychologicznej.

Ale zatrudniona w centrum interwencji psycholog była na urlopie. Dyrekcja MOPS podkreślała też taką okoliczności, iż w ogóle był to świąteczny okres. Sylwester, Nowy Rok, święto Trzech Króli. Jak tu w takich okolicznościach komukolwiek pomagać? Do 7 stycznia rodziną żaden psycholog się więc nie zajął.

Tego dnia do centrum przyszedł natomiast szef pobliskiego pogotowia opiekuńczego, by wykonać postanowienie sądu i zabrać troje dzieci. Sebastian nie chciał o tym nawet słyszeć. Zamknął się w pokoju. Jego losem nikt nie zainteresował się przez kilkadziesiąt minut. Wszystko to działo się podczas nieobecności matki w placówce. Gdy wróciła, zobaczyła swojego syna wiszącego w jednym z pomieszczeń. Na ratunek było już za późno.

Zawinili ludzie

Zaraz po tragedii rzecznik Marek Michalak przyjechał do Suwałk. Spędził tu kilka dni. Po ponad trzech miesiącach opublikował swój raport. Zarzucił sądom i urzędnikom daleko posuniętą bezduszność i przedmiotowe traktowanie tej rodziny. Miał też wątpliwości dotyczące kompetencji pracowników suwalskiego MOPS. - Ta tragedia nie miała prawa się wydarzyć - stwierdził. - Zawinili ludzie, nie system.

Kilkanaście dni później na to wystąpienie postanowiły odpowiedzieć władze Suwałk podczas specjalnej konferencji prasowej. Prezydent Renkiewicz przyznał, że takiej kontroli w podległych mu placówkach, mających nieść rodzinom pomoc, jeszcze nie było. Bo zawsze sprawdzano tylko, czy w dokumentach wszystko się zgadza. I się zgadzało. Maria Metelska, dyrektor MOPS, była więc przez władze miasta nagradzana. Nikt jednak nie pochylił się na tym, co z tego wszystkiego wynika. A według Marka Michalaka - nic. Urzędnicy piastują swoje stanowiska, biorą za to pieniądze, a kiedy naprawdę są potrzebni - nie stają na wysokości zadania. Ba - nawet nie próbują!
Prezydent zauważył, że rzecznik odwołuje się do pewnych stanów idealnych, których nie ma w żadnej innej polskiej placówce tego typu. Ale nigdzie nie doszło do takiej tragedii.

Z dwoma zarzutami Michalaka suwalskie władze się jednak zgodziły - ośrodek tak powinien zorganizować sobie pracę, by nawet w okresie świątecznym rodzina mogła otrzymać pomoc psychologiczną, a poza tym - pod żadnym pozorem nie należało przekazywać dzieci do pogotowia opiekuńczego w chwili, gdy matki nie było na miejscu.

Na tej samej konferencji wystąpiło także kierownictwo MOPS-u. Jego dyrektorka stwierdziła, że Sebastian był podczas pobytu w centrum interwencji kryzysowej... radosny. Jej zastępczyni dodała, iż w kilka tygodni po tragedii matka nastolatka przeprosiła ją za negatywne wypowiedzi w mediach. Bo MOPS tak wspaniale tą rodziną się zajmował. Dziennikarze nie wiedzieli, czy śmiać się, czy płakać.

Bezduszna instytucja

Prezydent Renkiewicz zapewnia, że wnioski ze styczniowej tragedii już zostały wyciągnięte. Opracowano choćby regulamin przekazywania dzieci do pogotowia opiekuńczego. Pozostaje jednak problem, kto te nowe zasady ma wprowadzać w życie. O suwalskim MOPS-ie już wcześniej pojawiały się opinie, że to bezduszna instytucja. Np. parę lat temu próbował ograniczyć prawa rodzicielskie ojca, którego jedyną winą było to, że nie mógł znaleźć mieszkania. - Na szczęście trafiliśmy na rozsądnego kuratora sądowego, który ten wniosek uznał za bezzasadny - opowiadał nam mężczyzna. - Gdyby było inaczej i w naszej rodzinie mogło dojść do takiej tragedii, jak ta ostatnia.

Prezydent Suwałk zapowiedział, że wyciągnie konsekwencje personalne. Ma jednak problem, bo dyrektor Maria Metelska jest wspierana przez miejscowe SLD. A to partia współrządząca miastem.

Śledztwo dotyczące styczniowej tragedii prowadzi też prokuratura. Na razie nie wiadomo, czym to się zakończy.

Ostateczne rozstrzygnięcia w tej sprawie będą ważne dla wszystkich ośrodków pomocy społecznej w Polsce. Wyjdzie bowiem, czy mają być one dla swoich podopiecznych, czy też same dla siebie.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny