Pseudokibic ma wyrok. Ułatwianie prostytucji i paserstwo ukarane

Prokuratura zarzuciła Kamilowi S. także złamanie pięcioletniego zakazu stadionowego. Zamiast na meczu Jagiellonii, oskarżony miał meldować się w III komisariacie policji. Śledczy ustalili, że kilkanaście razy złamał ten nakaz.

We wtorek jednak Sąd Okręgowy w Białymstoku uniewinnił agresywnego kibica od tego zarzutu.

- Bezspornym jest fakt, że oskarżony nie zgłaszał się w komisariacie, ale w okresie objętym zarzutem nie stanowiło to przestępstwa. Teraz jest to karalne - argumentował w uzasadnieniu sąd.

Bowiem przepisy zmieniające kodeks karny w tej kwestii weszły w życie na początku września ubiegłego roku. A zarzut prokuratury wobec Kamila S. dotyczył okresu od końca lutego do końca sierpnia 2009 roku. Zatem prawo nie działa wstecz.

Sąd wymierzył we wtorek Kamilowi S. dwa lata więzienia, m.in. za to, że dla pieniędzy ułatwiał kobietom uprawianie prostytucji w agencji towarzyskiej mieszczącej się na białostockim osiedlu Wygoda. To trwało przez kilka miesięcy od 2008 do 2009 roku. W zamian za ochronę i organizację prostytutkom pracy, 26-latek dostawał połowę ich zysków. Pod koniec sierpnia 2009 roku w agencji było przeszukanie. Kamil S. został wtedy zatrzymany.

Przed sądem oskarżony odpowiadał też za napaść z nożem na jednego z klientów agencji w jego domu. Dwa lata temu miał mu ukraść telefon i kamerę. Jednak wczoraj sąd uznał, że nie ma na to wystarczających dowodów. Dlatego przyjął, że Kamil S. popełnił jedynie paserstwo, kupując skradziony mężczyźnie telefon.

26-latek został doprowadzony na ogłoszenie wyroku. Odbywa wyrok dwóch i pół roku więzienia za udział w bójce przed meczem z Widzewem.

Wtorkowy wyrok jest nieprawomocny.