Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjmowała porody. Nosiła dzieci w walizeczce

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Kiedy Anna z Milewskich Żynel szła ze swoją służbową walizeczką, to mówiono, że niesie komuś nowego supraślaka (supraślanina). Pomogła przyjść na świat 2647 dzieciom.
Przyjmowała porody. Nosiła dzieci w walizeczce

Tak wynika z książkowych zapisków, ale w rzeczywistości było ich więcej, może nawet około 4 tysięcy, jak sądzi Leonard Dobrowolski, jeden z pierwszych niemowlaków odebranych przez panią Annę. Zofia Żynel-Rutkowska, córka Anny, przechowuje pamiątki po mamie i barwnie opowiada o przypadkach szczególnych.

Anna Milewska urodziła się w 1891 r. w rejonie Jeżewa, wcześnie została sierotą i wówczas z pomocą przyszedł wujek farmaceuta z dalekich Skierniewic. Dzięki niemu dziewczę zdobyło w 1908 r. zawód pielęgniarki, po czym dostało skierowanie do szpitala położniczego w Białymstoku. Była młoda, powabna, niosła radość, wykazywała się przykładną pracowitością. Wytrzymała ciężką próbę I wojny światowej, zdobyła doświadczenie, dowiodła, że kocha swój zawód i ludzi. Skierowano więc pannę Annę do szkoły położnych w Warszawie. Warto przypomnieć, że najpierw były babki położne, potem akuszerki, te dopiero zmieniły się w położne.

Proszę popatrzeć na świadectwo nr 1444 z 6 października 1919 roku. Zdjęcie przysznurowano i potwierdzono stemplem lakowym. Widnieje ocena bardzo dobra z egzaminu końcowego, wieńczącego roczny kurs "praktycznych i teoretycznych zajęć". Na dole kilka ważnych podpisów. W kilka dni później, 14 października, Anna Milewska złożyła przysięgę: "Pośpieszę na każde wezwanie do położnicy i udzielę jej pomocy z całą stanowczością i ludzkością, tak jak mnie uczono. W tem niech mi dopomoże Pan Bóg i niewinna męka Syna Jego". Ten dokument podpisali dwaj świadkowie: W. Górecka i M. Tur. Zwracam uwagę na określenie "z ludzkością", w poczuciu misji niesienia pomocy bliźnim.

Przyjmowała porody. Nosiła dzieci w walizeczce

W Supraślu szybko, bo w 1921 r. Anna poślubiła Władysława Żynela. Sprawiedliwie, wspaniała kobieta wzięła za partnera życiowego mężczyznę, który znany był powszechnie nie tylko z sumiastych wąsów (foto!), ale z pracy w fabryce włókienniczej Cytrona oraz sumienności strażackiej. A miał jako druh funkcję niebagatelną, obsługiwał pompę oraz z należytą powagą defilował ze sztandarem (chorąży). W domu zaś często zamieniał się w kucharza i sprzątacza, bo żona miała przecież wielce nienormowany czas pracy. Pani Zofia wspomina, że któregoś roku wróciła do domu z ojcem i siostrą z rezurekcji, gdy mama przyjmowała właśnie niespodziewany poród. To i śniadanie wielkanocne musiało poczekać. Z takich nadzwyczajnych zdarzeń można byłoby złożyć księgę, więc jeszcze tylko wspomnę o zabraniu położnej Anny do lasu, gdzie w szałasie, przy migającej świeczce musiała pomóc przyjść na świat dziecku Cyganów (Romów). Położna była w Supraślu i rozległej okolicy jedna, równie gorliwa w posłudze wobec Polek, Żydówek, Niemek, Białorusinek, kobiet innych jeszcze nacji i wszystkich wyznań. Zdaniem pani Zofii przedwojenny Supraśl w ogóle był bardziej zgodny, dobrosąsiedzki.

Złe i tragiczne zmiany zaszły w czasie wojny. Sowieci urządzili nawet porodówkę i tak jednak "instytucją" pozostała Anna. O intencjach okupantów ze wschodu bardziej zaświadczają wywózki, które dotknęły również rodzinę Mareckich, sąsiadów Żynelów z ulicy Dolnej. Por. Ferdynand Marecki, kierownik miejscowej szkoły, zginął w Katyniu, po żonę Katarzynę (nauczycielka) oraz pozostałych członków rodziny przyszli enkawudziści 13 kwietnia 1940 r. Krystyna Dobrowolska (z Mareckich) w swych wspomnieniach zawarła gorące podziękowania dla państwa Żynelów za okazaną pomoc tamtego tragicznego dnia i po powrocie z Kazachstanu. Niemal ociemniała matka i dwoje dzieci zaszli późnym wieczorem do dobrze sobie znanego domu. Obdarci, wychudzeni stanęli w kuchni. Zapanowała cisza, pewnie gospodarz pomyślał, że to jacyś żebracy. "Nagle ciszę przerwał głos naszej Mamusi - Panie Żynel, pan nas nie poznaje? Pan Żynel zerwał się z krzesła i krzyknął: "Boże, to pani Marecka!". Z kolei Niemcy przysporzyli cierpień Zofii Żynel, która w 1943 r. musiała pojechać do Prus Wschodnich na przymusowe roboty. To już jednak inna historia, którą jeszcze opowiem.

Położna Anna nie tylko udzielała rad kobietom ciężarnym i odbierała porody w domach położnic, w swoim, w innych jeszcze miejscach. Wyręczała też urzędników, jej zapiski były niezbędne do wystawiania metryk. Niekiedy musiała zastępować również duchownym, by udzielić chrztu z wody, gdy zaistniała groźba zgonu niemowlaka. Często trzeba było pomóc biednym, zwłaszcza wycieńczonej matce. Nakazać ojcu, by wypełnił swe obowiązki. Jeden z tatusiów w obecności supraskiej położnej zaczął krzyczeć na żonę, że rodzi mu tylko córki, koledzy się śmieją. Ten dostał od pani Anny na tyle przekonywującą interpretację "winy" za brak syna, że czym prędzej popędził do sklepu po czekoladę i poprosił o przebaczenie.

Anna 13 stycznia 1966 r. przyjęła kolejny poród. Miała wówczas za sobą 47 lat pracy. Zmarła 15 kwietnia tegoż roku w wieku 75 lat. Jej pogrzeb był manifestacją wdzięczności. Większość stałych mieszkańców Supraśla mogła z dumą powiedzieć: ja też jestem od naszej pani Żynel. Powitała ich jako pierwsza na tym świecie. Zrobiła wszystko co mogła, by był to pogodny, zdrowy początek życia. Po prostu kochała ludzi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny