Pomoc innym jest czymś naturalnym - tłumaczy Tomasz Kowalczuk z Białegostoku. - Cieszę się, że mogłem to zrobić. Uratowałem komuś życie. To bardzo fajne uczucie.
O sobie mówi, że jest trochę dziwny. Oddaje regularnie krew oraz płytki krwi dla niemowląt. Nosi kartę ICE (z danymi potrzebnymi dla ratowników razie wypadku), a w telefonie komórkowym ma wpisane numery ICE do najbliższych. A ostatnio podzielił się swoim szpikiem kostnym.
Zgodził się bez wahania
Tomasz Kowalczuk do banku dawców trafił jeszcze w czasach liceum, ponad sześć lat temu. Podczas akcji poszukiwania dawców szpiku zarejestrował się jako jeden z ostatnich. W połowie czerwca okazało się, że jego komórki krwiotwórcze mogą uratować komuś życie.
- Zadzwonił telefon - opowiada Tomasz Kowalczuk. - Numer nieznany. Odbieram. Pada pytanie, jak się czuję. Odpowiadam, że dobrze.
Wtedy mężczyzna w słuchawce przedstawił się, że dzwoni z banku dawców szpiku i zapytał go, czy nadal chce oddać szpik. Zgodził się bez wahania.
Okazało się, że jego antygeny są zgodne z antygenami chorego, który potrzebował przeszczepu. Zanim jednak doszło do oddania komórek, Tomasz przeszedł szereg badań. Najpierw jeszcze raz na zgodność antygenów. A potem w lipcu w ośrodku przeszczepowym w Bydgoszczy.
- Pełny wywiad, prześwietlenie klatki piersiowej, kompleksowe badanie krwi, zmierzono i zważono, opukano i ostukano mnie z każdej strony - wylicza.
Wszystko było w porządku. Samo pobranie szpiku odbyło się w sierpniu. Trwało cztery godziny jednego dnia i kolejne cztery godziny następnego.
- Było to trochę męczące, ale zupełnie bezbolesne - wspomina.
O biorcy wie tyle, że jest to osoba dorosła i pochodzi z Poznania. Miesiąc po oddaniu szpiku dowiedział się tylko, że przeszczep się przyjął. Chciałby poznać osobę, której pomógł, ale banki szpiku, które kojarzą dawców i biorców, nie mogą ujawniać tych danych.
Dawca szpiku z za oceanu
- Wiemy jedynie, że jest to dziewczyna. Ma 27 lat i pochodzi ze Stanów Zjednoczonych - opowiada Bożena Wietoszko, mama 9-letniej Julii z Drohiczyna, która przeszczep szpiku przeszła w czerwcu.
- Ten moment był jakby jej drugimi urodzinami. To, że ludzie oddają szpik jest czymś wspaniałym. Tego nie da się opisać - mówi ze wzruszeniem.
Julia na białaczkę zachorowała w grudniu ubiegłego roku. Najpierw wysoka gorączka, bóle nóg i głowy, brak apetytu. Po dwóch tygodniach już było wiadomo. Dziewczynka trafiła do kliniki onkologii i hematologii w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Już po piętnastej dobie zapadła decyzja - potrzebny jest przeszczep szpiku.
Po pierwszych testach okazało się, że nikt z rodziny nie może być dawcą. - Tylko w 30 procentach przypadków dawcami są członkowie rodzin - wyjaśnia doktor Elżbieta Leszczyńska, która opiekuje się dziećmi po przeszczepach w UDSK. - 30 procent to dawcy niespokrewnieni, a w 30 procentach nie można znaleźć dawcy.
Rozpoczęły się poszukiwania osoby ze zgodnymi antygenami dla Julii. Nie było takiej w polskich rejestrach.
- Znaleziono ją dopiero w Ameryce - opowiada Bożena Wietoszko. - W Bydgoszczy powiedziano mi, że większość dawców pochodzi właśnie z zagranicy, często z Niemiec lub Anglii.
Wystarczy się zapisać
W Polsce w rejestrach jest jednak nadal bardzo mało dawców - nieco ponad 80 tysięcy. Na świecie w bankach szpiku figuruje około 13,5 milionów potencjalnych dawców.
- Najbogatsze banki są jednak w Niemczech - przyznaje Elżbieta Leszczyńska. - Ale i na zachodzie te procedury są droższe. Lepiej byłoby, gdyby udawało się znaleźć więcej dawców z Polski.
Próbki krwi od potencjalnych dawców szpiku pobiera również Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku. To jest tak zwana rejestracja kandydatów do wpisu do rejestru niespokrewnionych dawców szpiku - tłumaczy dr Agnieszka Żebrowska z CRKiK w Białymstoku.
- Procedura jest bardzo prosta. Wystarczy wypełnić deklaracje zgody na wpis do rejestru i przejść badanie lekarskie. Pobrane zostają dwie próbki krwi.
Dawcą komórek krwiotwórczych może zostać każda osoba w wieku od 18 do 45 lat. Są jednak pewne przeciwskazania, na przykład kiła, wirus HIV, żółtaczka typu B i C, choroby autoimmunologiczne, czy też choroby dziedziczne.
Szansa na to, że się zostanie dawcą szpiku jest jak jeden do dwustu. Ale im więcej kandydatów w rejestrze, tym większa możliwość pomocy potrzebującym.
- 10 kwietnia przy okazji oddawania krwi w ramach imprezy "Motoserce“ zorganizowaliśmy pierwszą większą akcję wpisów do rejestru dawców szpiku - mówi Bartosz Szutkiewicz z RCKiK. - Od tego czasu uzbieraliśmy ponad 800 kandydatów.
Natomiast w ubiegłą niedzielę, podczas poszukiwań dawcy dla muzyka Adama Nergala w Białymstoku do rejestru wpisało się prawie sto osób. Pobrany materiał trafi do laboratorium RCKiK. Tam zostaną ustalane antygeny HLA. Potem te dane będą przekazane do banku dawców.
- Istnieje pewien mit, że szpik jest pobierany z kręgosłupa - mówi doktor Agnieszka Żebrowska. - To nieprawda. Jedna metoda polega na pobraniu materiału z talerza kości biodrowej. Robi się to w znieczuleniu ogólnym. Nie ma ryzyka, że będą jakieś powikłania czy skutki uboczne. Druga możliwość to pobranie szpiku z krwi obwodowej. Komórki macierzyste są oddzielane za pomocą specjalnego aparatu.
- Obie metody są bezpieczne - podkreśla doktor Żebrowska.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?