Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prywatyzacja MPEC. Ciepło dotyczy większości białostoczan

Tomasz Mikulicz
Politycy majstrują przy Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej.
Politycy majstrują przy Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. MPEC Białystok
Argument, że pieniądze z prywatyzacji zostanąwykorzystane na ten czy inny cel, nie przekona raczej mieszkańców. Nie będą oni bowiem mieli na to żadnego wpływu.

Skąd wzięła się idea referendum?
Dr Andrzej Jackiewicz, konstytucjonalista z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku:
Za ojczyznę współczesnego referendum uznaje się Szwajcarię. Dochodzi tam wręcz do paradoksów, bo głosowań jest tam tyle, że obywatele nie mają już ochoty chodzić do urn. Zresztą, w Szwajcarii dobrze się powodzi. Ludzie nie widzą powodu, by zmieniać coś co działa tak jak trzeba.

O naszym kraju nie można tego powiedzieć. Mimo to na referenda nie chodzimy zbyt chętnie.
- To prawda. Na referendum konstytucyjne w 1997 roku poszło ok. 43 procent obywateli. W2003 roku, w referendum akcesyjnym do Unii Europejskiej frekwencja wynosiła ok. 59 procent.
Jeszcze gorzej jest w referendach lokalnych. Dlaczego?
- Referendum ogólnokrajowe dotyczy zazwyczaj spraw ważnych dla wszystkich obywateli i jest szeroko propagowane w mediach. Inaczej jest z referendami lokalnymi. Rocznie odbywa się ich średnio kilkadziesiąt. Statystycznie, ważne jest tylko jedno na sześć. Chodzi oczywiście o frekwencję, która musi wynosić co najmniej 30 procent, a w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu. To, że ludzie nie idą do urn można wytłumaczyć tematyką tych referendów. Zazwyczaj chodzi o odwołania wójta, czy rady gminy. Wielu z nas nie interesują kłótnie polityczne, więc zostajemy w domach. Z większą frekwencja mamy do czynienia wtedy, kiedy obywatele są pytani o konkretne sprawy, które ich bezpośrednio dotyczą.
Zpewnością tak jest w przypadku referendum dotyczącego prywatyzacji MPEC-u. Uważa Pan, że wzięłaby w nim udział spora liczba białostoczan?
- Myślę, że tak. Warunkiem byłoby jednak jak najszersze rozpropagowanie idee referendum wśród mieszkańców. Oficjalne obwieszczenia niewiele tu pomogą.
Moim zdaniem, w tym przypadku za dużą frekwencją przemawiałaby waga sprawy, o jakiej mielibyśmy rozstrzygać. Każdy chce, by w jego domu było ciepło.
- Bez wątpienia.Sprawa dotyczy większości białostoczan.
Poza tym chodzi o prywatyzację. Słowo to w naszym kraju budzi ogromne emocje.
- Ścierają się przy tej okazji dwie wizje patrzenia na gospodarkę. Jedni chcą jak najbardziej ją urynkowić, drudzy twierdzą, że pewne dziedziny powinny zostać w rękach publicznych.
Tych drugich jest oczywiście więcej.
- Zazwyczaj tak. Są pewne instytucje, których działalność nie jest oparta na dążeniu do zysku. Tak jest z MPEC-em. Firma mogłaby pewnie zdecydować się na zwiększenie cen i przynosiłaby dzięki temu jeszcze większe zyski niż dzisiaj. W jej działalności najważniejsze jest jednak spełnienie zadania publicznego w postaci dostarczenia ciepła do mieszkań. Trzeba się więc zastanowić czy kwestie finansowe można pogodzić ze społecznymi.
Zapewne, po prywatyzacji ceny usług szybują w górę?
- Jeszcze nie słyszałem, by gdziekolwiek usługi potaniały. Jeśli ktoś zainwestował pieniądze w kupno miejskiego przedsiębiorstwa, to naturalnym jest, że chce na tym zarobić. Nie musi chodzić tylko o zwiększenie cen. Prywatny właściciel może też zrestrukturyzować stronę kosztów - np. zmniejszyć liczbę pracowników, ale z drugiej strony może chcieć postawić na inwestycje.
Czyli z prywatyzacji MPEC-u statystyczny Kowalski będzie miał niewiele. Pozostanie mu tylko mieć nadzieję, że uzyskane ze sprzedaży pieniądze będą mądrze wydane przez urzędników.
- Z punktu widzenia obywatela usługa polegająca na dostarczeniu ciepła jest dość jednoznaczna. Chodzi o dostarczenie ciepłej wody do kaloryferów. Ktokolwiek będzie to robił, najważniejsze dla mieszkańca jest to, by kosztowało to jak najmniej. Argument, że pieniądze z prywatyzacji zostanąwykorzystane na ten czy inny cel, nie przekona raczej mieszkańców. Nie będą oni bowiem mieli na to żadnego wpływu. Mogę się tylko domyślać, że prezydent miasta wyda te pieniądze np. na budowę stadionu. Anie każdy jest przecież kibicem. Z drugiej strony pieniądze mogą być wydane na rozbudowę infrastruktury takiej jak, np. drogi. A to posłużyłoby już wszystkim białostoczanom.
No właśnie. Można by to było również rozstrzygnąć w formie referendum. Niektórzy uważają, że tych ostatnich w naszym regionie brakuje. Obywatele chcieliby mieć możliwość wypowiedzenia się np. w sprawie budowy kosztownej opery podlaskiej, czy klikania w białostockich autobusach. **
- O ile klikanie jest moim zdaniem błahostką, to w sprawie opery przeprowadzenie referendum z formalnego punktu widzenia byłoby uzasadnione, ale nie konieczne. Mieliśmy tu do czynienia z wydaniem przez samorząd pieniędzy na konkretną inwestycję, która budziła sporo kontrowersji.

Czytaj e-wydanie »

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny