Liczę, że przeciwko następnemu rywalowi zagramy już dużo lepiej - mówi Wiesław Czaja, trener Pronaru Zeto Astwy AZS.
Szkoleniowiec białostoczanek przestrzegał, że spotkanie z najsłabszą ekipą Plus Ligi Kobiet wcale nie musi być łatwe. Mimo to chyba sam się nie spodziewał, że jego zespół podaruje Gedanii pierwszy set w tym sezonie.
- Trudno, stało się i trzeba z tym żyć - żartował po meczu trener Czaja. - Ale gedanistki w pełni zasłużyły na wygranie jednej partii - zauważa.
Zanim do tego doszło, akademiczki prowadziły już 2:0 w setach. Pierwsza odsłona zaczęła się dość niespodziewanie, bo przyjezdne prowadziły 4:1 i przez długi czas miały inicjatywę.
- Mamy młody zespół i nie potrafimy jeszcze utrzymać jednakowego tempa gry przez cały mecz - wyjaśnia Justyna Sachmacińska, zawodniczka z Żukowa.
Celowały w Plebanek
Kłopoty rywalek zaczęły się od złego przyjęcia. Białostoczanki szczególnie upatrzyły sobie Małgorzatę Plebanek, w kierunku której posyłały większość zagrywek. Przyjmująca nie odbierała serwisów Małgorzaty Cieśli, Agnieszki Starzyk i Magdaleny Godos. W końcówce kilka razy skutecznie zaatakowała Natalia Ziemcowa i skończyło się wygraną do 19.
Druga partia do pewnego momentu miała wyrównany przebieg. Co prawda akademiczki próbowały odskoczyć rywalkom na kilka punktów (prowadziły m.in. 9:6 i 14:11), ale żukowianki się nie poddawały. Dzięki ambitnej grze doprowadziły do remisu po 18. W końcówce z dobrej strony pokazała się Agnieszka Starzyk (13 punktów w meczu), która najpierw popisała się blokiem, a chwilę później skutecznym atakiem odebrała gedanistkom nadzieję na doprowadzenie do remisu.
Tylko debiut godny uwagi
Trzecia partia była najsłabsza w wykonaniu naszego zespołu. Mnożyły się błędy w przyjęciu, ataki w taśmę i pomyłki w rozegraniu.
- Byłyśmy jakieś ospałe. To pewnie efekt przerwy świątecznej - przyznaje Katarzyna Wysocka, środkowa Pronaru Zeto Astwy AZS.
Grające z werwą przyjezdne wykorzystały swoją szansę i od początku zdobyły przewagę kilku punktów. Na dobrą sprawę szybko można byłoby zapomnieć o tym secie, gdyby nie debiut Małgorzaty Właszczuk. Młoda przyjmująca weszła na parkiet pod koniec i popisała się dwoma skutecznymi atakami. Mimo to rywalki utrzymały dystans i zwyciężyły do 22.
- Tremy nie było, bo wcześniej grałam już w sparingach i na pewno pomogło mi to wejść w atmosferę meczów - mówi Właszczuk. - Nie boję się grać i mam nadzieję, że wkrótce dostanę także szansę w lidze - dodaje.
Na poziomie godnym ekstraklasy białostoczanki zagrały dopiero w czwartym secie. Rozegrała się najskuteczniejsza w naszym zespole Cieśla (17 punktów), która bez kłopotu kończyła większość akcji. Przyjezdne z kolei jakby zadowoliły się wygraniem poprzedniej partii i nie nawiązując walki, przegrały do 17.
FILM I GALERIA:
www.poranny.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?