Pronar: Pracownicy alarmują o bezpłatnych urlopach

Boimy się o swoje miejsca pracy, ludzie są wysyłani na urlopy - zaalarmował nas jeden z pracowników Pronaru (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Najgorsze jest to, że nie jesteśmy rzetelnie informowani o tym, co się dzieje w firmie, jaka jest jej obecna sytuacja. W ogóle się z nami na ten temat nie rozmawia. Wszystko, co wiemy, opiera się tylko na naszych obserwacjach i rozmowach ze współpracownikami. Jak jest dobrze, to zarząd się tym chwali, kiedy coś jest nie tak, milczy.

Zatrudnieni w Pronarze opowiadają, że pracownicy umysłowi już od października są wysyłani na urlopy bezpłatne. Do końca roku mają w każdym miesiącu odebrać po pięć takich dni.

Z kolei wielu fizycznych przebywa co prawda na zwykłych urlopach, ale te się powoli im kończą.

Nasz informator podkreśla, że największy niepokój wzbudza to, iż osoby wysyłane na bezpłatne urlopy i tak muszą przychodzić do pracy, choć oficjalnie nikt o tym nie mówi. Takie polecenia dyskretnie mają wydawać podobno ich bezpośredni przełożeni, grożąc przy tym konsekwencjami, jeśli ktoś się do nich nie dostosuje. Ludzie się obawiają, by nie zostali zwolnieni, więc nie protestują. Tego typu informacje potwierdzają internauci na forach internetowych.

- Jeszcze kołownia się jakoś trzyma, tutaj pracują dwie zmiany. Ale już w dziale przyczep tylko jedna. Na listach jest aż czerwono od zaznaczonych urlopów - przekonuje nasz rozmówca. Dodaje, że zwykle na przełomie roku zamówień jest mniej, a kilka lat temu produkcja w firmie od połowy grudnia do połowy stycznia w ogóle stanęła. Wtedy jednak w styczniu pracownicy mogli wykorzystać nowe urlopy wypoczynkowe, a firma miała pieniądze na wypłaty wynagrodzeń.

W Pronarze - między innymi w związku z doniesieniami o wysyłaniu pracowników na bezpłatne urlopy i poleceniami, aby przychodzili wtedy do zakładu - trwa kontrola inspekcji pracy. Rozpoczęła się pod koniec października, a zakończyć ma się w ciągu najbliższych dni. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kontrola się przedłuża, bo inspektorzy nie są mile widziani na terenie przedsiębiorstwa w Narwi.

Do prezesa rady właścicieli Pronaru Sergiusza Martyniuka wysłaliśmy tydzień temu pytania w związku ze skargami pracowników. Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

W sekretariacie firmy usłyszeliśmy, że szef korespondencję otrzymał. Nie ma go na razie w kraju, w Polsce będzie na początku grudnia. Z kolei dział Pronaru odpowiedzialny za kontakty z mediami nie jest w stanie ustalić, czy prezes odpowie na nasze pytania.

Informacje od pracowników Pronaru są o tyle zaskakujące, że przedsiębiorstwo to przed miesiącem zostało jednym z laureatów Podlaskiej Złotej Setki Przedsiębiorstw, rankingu organizowanego przez "Kurier Poranny". Firma została nagrodzona w kategorii największy średni przyrost zatrudnienia w 2011 roku. Wzrosło ono o 234 osoby w porównaniu z rokiem 2010. Firma zatrudnia około 1800 osób i jest jednym z największych pracodawców w regionie. Prezes rady właścicieli zapewniał nas, że Pronar ma dalsze plany rozwoju, a co za tym idzie - będzie dalej zatrudniał. W tym i przyszłym roku miałoby być to łącznie kilkaset osób.