Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: To nie było zabójstwo

Jarosław Sołomacha
Bartek nie mógłby sam skończyć ze sobą - twierdzą Paweł (z lewej) i jego ojciec Walenty.
Bartek nie mógłby sam skończyć ze sobą - twierdzą Paweł (z lewej) i jego ojciec Walenty. fot. Bogusław F. Skok
Białostoccy śledczy umorzyli sprawę zagadkowego samobójstwa 22-letniego Bartka. Uznali, że sam targnął się na swoje życie

Podczas śledztwa sprawdzaliśmy wszystkie sugestie rodziny zmarłego. Nie potwierdziły się - wyjaśnia Urszula Sieńczyło, białostocka prokurator rejonowa.

Śledczy wyjaśniali, czy Bartek nie został zamordowany. Tak twierdziła jego rodzina. Wskazywali nawet sprawców - skonfliktowanych z nimi sąsiadów. Trop okazał się jednak fałszywy. Sprawa była na tyle skomplikowana, że przejął ją wydział śledztw białostockiej rejonówki.

Przypomnijmy. Bartek mieszkał we wsi Świrydy, parę kilometrów od Brańska. Zginął pod koniec lutego. Parę godzin przed śmiercią napisał do swojego brata SMS-a: “Paweł, jestem nad stawem. Chcą mnie zabić i upozorować samobójstwo". Następnego dnia rodzina i policja znalazły go powieszonego na drzewie.

- Samochód Bartka stał z otwartym bagażnikiem, włączonym silnikiem i światłami. Oświetlały miejsce, w którym był mój brat - relacjonował na Paweł.

Bartek wisiał na żółtej lince holowniczej, przymocowanej do gałęzi dębu. - Ta gałąź była trzy metry nad ziemią. Musiałby wejść na drzewo, coś sobie podstawić albo mieć drabinę. Niczego takiego tu nie było. A ręce i ubranie miał czyściutkie - mówił pan Walenty, ojciec Bartka.

Ale śledczy podczas oględzin miejsca zdarzenia nie dopatrzyli się żadnych tropów, które wskazywałyby, że ktoś powiesił Bartka wbrew jego woli. - Byłyby ślady ciągnięcia, a także obronne. Ale ich nie było - wyjaśnia Sieńczyło. - W pniu drzewa znaleźliśmy gwóźdź. Mógł po nim wejść.

Mężczyźni twierdzili, że linka nie należała do Bartka. W dodatku miały mu zginąć pieniądze. W toku śledztwa te zarzuty się nie potwierdziły.

Dodatkowo już na dzień przed śmiercią Bartek zaczął żegnać się ze znajomymi. - Jak mnie znajdziecie, będzie już za późno - pisał do nich na GaduGadu.

W dniu śmierci 22-latek pił ze znajomymi. Był też pod wpływem amfetaminy. Kiedy się z nimi rozstawał, pożegnał się ze wszystkimi bardzo serdecznie.

- Świadkowie mówią, że nigdy tak nie robił - dodaje Sieńczyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny