Prof. Ryszard Rutkowski stanie przed Naczelnym Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej. Za kwestionowanie strategii walki z pandemią

Prof. Ryszard Rutkowski z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, współautor listu do ministra zdrowia w sprawie "bezzasadnych działań rządu dotyczących walki z Covid-19", stanie przed sądem lekarskim. Poinformował o tym na Twitterze portal Ordo Medicus, który od początku wspiera działania lekarzy i naukowców kwestionujących m.in. konieczność szczepień.

Jak czytamy w wezwaniu wystosowanym przez Naczelną Izbę Lekarską, prof. Rutkowski ma się stawić 23 kwietnia w siedzibie NIL. Wezwanie dotyczy "przesłuchania w charakterze lekarza, którego dotyczy postępowanie w postępowaniu wyjaśniającym w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy".

Jak poinformował Rafał Hołubicki, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej:

- Postępowanie, o którym mowa dotyczy treści listów otwartych podpisanych przez pewną grupę lekarzy i lekarzy dentystów, które mogą zawierać treści niezgodne z aktualną wiedzą medyczną lub promować postawy antyzdrowotne. Obecnie Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej (NROZ) gromadzi materiał dowodowy, który pozwoli dokonać oceny czy mogło zostać popełnione przewinienie zawodowe, a jeśli tak, to na czym konkretnie polegało oraz ustalić kto takie przewinienie popełnił.

Grupa naukowców i lekarzy wystosowała w sumie trzy listy otwarte i apele, w których wyrażała swoje wątpliwości co do szczepionek przeciwko COVID-19 oraz strategii walki z pandemią. W grupie sygnatariuszy znalazło się siedmioro naukowców oraz lekarzy z województwa podlaskiego, wśród nich prof. Ryszard Rutkowski.

Więcej o apelu pisaliśmy artykule:

Jeszcze do niedawna z treścią ostatniej petycji można było zapoznać się na stronie internetowej petycjeonline.pl, jednak autorzy usunęli ją. Decyzję tłumaczą następująco: "Aby nie narażać żadnej z osób (są tu też lekarze) na jakiekolwiek szykany, zamykamy i usuwamy tą petycję. Część lekarzy napisała, że czuje się zastraszona procedurą prowadzoną wobec nich przez NROZ NIL."

Sam prof. Rutkowski nie chciał z nami rozmawiać na temat wezwania przez Naczelną Izbę Lekarską:

- Z powodów prawnych chwilowo nie mogę publicznie komentować - odpisał.

Także jego zwierzchnik, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku nie zabiera głosu w sprawie.

- Rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku nie ma wiedzy na temat postępowania prowadzonego przez Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej i nie wypowiada się w tej sprawie - mówi Marcin Tomkiel, rzecznik prasowy UMB.

Do wezwania odniósł się za to prof. Włodzimierz Julian Korab-Karpowicz, prof. Uniwersytetu Opolskiego, filozof - również sygnatariusz listów otwartych do Prezydenta oraz rządu. Jak mówi, takie wezwania otrzymała już znaczna część lekarzy, którzy podpisali się pod apelami. Nie chce jednak zdradzać, czy są wśród nich pozostali podlascy lekarze, których nazwiska widniały pod petycją.

- W apelach wyrażaliśmy opinie grupy ludzi, którzy mają odpowiednie wykształcenie i są przygotowani do wyrażania takich opinii - podkreśla prof. Korab-Karpowicz. - I przede wszystkim opinie nie powinny być przedmiotem dochodzenia przez jakąkolwiek instytucję. To łamanie podstawowego prawa do swobodnego wyrażania opinii. Wolność wypowiedzi to prawo gwarantowane przez Konstytucję i prawo międzynarodowe. Jest więc to skandal, że wobec sygnatariuszy prowadzone jest jakiekolwiek dochodzenie.

Naczelna Izba Lekarska odpiera zarzuty o "kneblowaniu" ust naukowcom:

- Zwracanie się przez NROZ do lekarzy, którzy podpisali się pod tymi listami otwartymi o złożenie wyjaśnień (na piśmie, a w niektórych przypadkach podczas przesłuchania) w żadnym razie nie może być traktowane jako "nękanie" lekarzy, ich „prześladowanie”, czy „kneblowanie” im ust – tak jak próbuje to przedstawiać mała część lekarzy, których to postępowanie dotyczy - mówi Rafał Hołubicki, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej.

Korab-Karpowicz nie rozumie zarzutów, jakoby apele miały propagować treści niezgodne z aktualną wiedzą medyczną:

- W nauce nie mamy jednogłosu. Tak jest tylko w ideologii. Także zarzucanie nam, że głosimy treści niezgodne z aktualną wiedzą medyczną jest bezzasadne. Nie ma jednej jedynie słusznej nauki. W nauce odbywa się dyskusja i dzięki niej dochodzi do rozwoju wiedzy. Nawet błędna opinia jest wartościowa. I jeśli nawet założymy, że mylimy się, to daje możliwość drugiej stronie, aby w sposób rzeczowy nas skorygować i przekonać do swoich opinii. W ten sposób następuje wspólne budowanie wiedzy. A tu tego nie ma.

Przypomnijmy, że postępowanie w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy prowadzone jest zgodnie z przepisami ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich. Postepowanie to może obejmować 4 etapy: czynności sprawdzające; postępowanie wyjaśniające; postępowanie przed sądem lekarskim i postępowanie wykonawcze. Najbardziej dotkliwą konsekwencją dla lekarzy może być orzeczenie o czasowym lub całkowitym pozbawieniu prawa do wykonywania zawodu.

Taki los spotkał Annę Martynowską, lekarkę ze Stronia Śląskiego. Sąd lekarski dwukrotnie zawiesił ją na pół roku za to, że publicznie kwestionowała istnienie epidemii koronawirusa oraz podważała zasadność wprowadzania ograniczeń. Kobieta głosiła opinię, jakoby pandemia była jednym wielkim oszustwem, a koronawirus był po prostu zwykłą grypą.