Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Leonard Etel, rektor UwB: Chcemy otworzyć Uniwersytet na Wschód

Anna Kopeć
Prof. Leonard Etel, rektor UwB
Prof. Leonard Etel, rektor UwB Anatol Chomicz
Ekspansja w Europie Wschodniej, stworzenie zespołu promującego uczelnię na zewnątrz, dokończenie budowy kampusu oraz przygotowanie studentów do radzenia sobie na trudnym rynku pracy. To najważniejsze wyzwania i plany, jakie czekają w najbliższym czasie Uniwersytet w Białymstoku - mówi nowy rektor prof. Leonard Etel.

Za tydzień, w poniedziałek początek nowego roku akademickiego. Rozpoczynając pracę jako rektor podkreślał Pan, że uniwersytet nastawia się na Wschód. Co Pan przez to rozumie?
Prof. Leonard Etel:
Chcemy stworzyć Uniwersytecką Sieć Pogranicza. Wejdzie do niej Kaliningrad, Kowno, Sankt Petersburg, Mińsk, Grodno, Lwów, być może także Kijów. Główną jej ideą jest kształcenie w języku rosyjskim. Liderem sieci będzie Białystok. Drugą ważną rzeczą będzie sporządzenie listy przedmiotów, które mogą być nauczane w języku rosyjskim. Zatrudniamy Rosjan, Białorusinów, mnóstwo osób, które świetnie się mówią w tym języku. To chcemy wykorzystać. Opracujemy taką ofertę nauczania w Białymstoku, która będzie prawdziwym magnesem dla studentów rosyjskojęzycznych. Tym wszystkim zajmie się powołany niedawno pełnomocnik do spraw współpracy z uniwersytetami Europy Wschodniej - Jarosław Matwiejuk.

A jak to będzie wyglądało w praktyce?

- Założenia są podobne jak przy programie wymiany studenckiej Erasmus. Sieć obejmuje siedem, osiem uniwersytetów. Każdy z nich oferuje przedmioty i studia w języku rosyjskim, spośród których studenci wybierają interesujące. Jak się rozliczamy? Jakaś uczelnia wysyła do nas kilka osób, my do nich wysyłamy taką samą grupę. Wszystko działa na zasadzie ekwiwalentności.

Niektóre przedmioty dla studentów ze Wschodu będą bardzo atrakcyjne. Jeśli ktoś zechce podjąć studia w ramach naszej sieci, to będzie mógł kształcić się w dowolnym państwie, które będzie naszym partnerem. Wszystkie oceny i dyplomy będą uznawane na wszystkich uczelniach. Sądzę, że takie wykształcenie będzie bardzo atrakcyjne zarówno dla Białorusina - który ma perspektywę studiowania u nas, czyli w Unii Europejskiej - jak i dla Polaka, który specjalizuje się w prawie czy ekonomii rosyjskiej.
Uniwersytet jako jedyny w Polsce ma zagraniczny wydział. Czy jednostka w Wilnie będzie specjalnie traktowana?

- Bardzo się cieszymy z tego, że mamy taki wydział, choć w Polsce nie wzbudza to większego entuzjazmu. Zgodnie z ustaleniami z władzami litewskimi możemy kształcić tam 450 studentów. W tym roku mamy komplet. Są to osoby, które studiują w języku polskim, ale mają wszystkie uprawnienia obywatela Litwy. Dyplomy naszej uczelni są uznawane w całym kraju. Ci ludzie tam zostają i to najlepsza wizytówka uniwersytetu. Doskonale mówią po polsku, będą świetnie wykształceni - lepszych ambasadorów nam nie trzeba.

A co z Zachodem? Tam też będziemy szukać partnerów?

- My jesteśmy Zachodem. Należymy do Unii Europejskiej. Współpracę z tą częścią Europy mamy już za sobą, mamy szereg umów, projektów, wspólnych publikacji. To oczywiście pozostanie, ale nie ma już potrzeby rozwijania tego tematu. Od dawna jesteśmy już w Unii. Nie widzę potrzeby wysyłania mojego studenta do Paryża, by tam pisał doktorat. Dokładnie to samo może zrobić w Polsce. Europę mamy opanowaną. To Wschód wciąż jest dla nas terenem niezbadanym i w tym kierunku trzeba patrzeć.

Jakie są Pańskim zdaniem mocne strony uniwersytetu?

- Przede wszystkim kadra. Kiedy zostałem dziekanem wydziału prawa jedna trzecia naukowców to byli tzw. dwuetatowcy, czyli osoby dojeżdżające. Obecnie nie ma ich w ogóle. Wykształciliśmy własną kadrę, mamy ludzi z tytułami, stopniami. To jest bardzo mocna strona. Nauczyciele mają czas dla siebie i dla studenta, pod tym względem jesteśmy szczęśliwie prowincją. To uniwersytet z bardzo dobrą własną kadrą - porównywalną z tą w Warszawie czy w Krakowie - i z własnym kampusem. Nie jestem wcale gorszy od wykładowcy prawa podatkowego z Warszawy czy z Poznania. Wiem jaka jest moja pozycja. Nie mam żadnych kompleksów. Białystok ma najlepszą w Polsce szkołę prawa podatkowego w zakresie opodatkowania nieruchomości, nikt inny nam nie dorównuje.

A jakie są słabe strony?

- To kwestie związane z finansowaniem. Dotacja ministerialna utrzymywana jest na niezmiennym poziomie i niestety nie rośnie. Wiadomo, że łatwiej jest pozyskiwać środki zewnętrzne w dużych ośrodkach niż w takim mieście jak Białystok. W Warszawie potencjalnych przedsiębiorców, firm, z którymi można zawrzeć współpracę jest ogrom. U nas przemysł jest znacznie skromniejszy, dlatego trudno oczekiwać, że będziemy pozyskiwać takie środki jak na przykład stolica. Kolejną rzeczą, która mnie osobiście bardzo boli to fakt, że uczelnia nie ma takiego prestiżu, który decydowałaby o tym, że dobre propozycje - także finansowe - do nas nie docierają.

Być może to efekt tego, że nasz uniwersytet jest młodą uczelnią.

- Po części też. Ale co ważniejsze, brakuje nam renomy. Musimy zadbać o nasz wizerunek, nagłaśniać nasze sukcesy, wyzbyć się kompleksów i mówić wyraźnie, że tutaj, w pewnych dziedzinach jesteśmy najlepsi. Musimy wypracować dobry PR i nad tym już pracujemy. Mamy rzecznika prasowego, powołujemy duży dział promocji, czyli zespół ludzi, którzy będą się zajmowali tym, by otoczenie nas dobrze postrzegało.

Od wielu lat mówi się o problemie niżu demograficznego, który dotyka także szkolnictwo wyższe. Prognozy nie wskazują, by ta sytuacja miała się zmienić. Jak uniwersytet radzi sobie z tą kwestią?

- Po pierwsze Wschód. Jeśli będziemy mieli studentów z tej części Europy, to damy sobie radę. Po drugie - rozwój studiów doktoranckich. One będą się upowszechniały i na to jesteśmy przygotowani. Tak naprawdę skutków niżu demograficznego aż tak dotkliwie jeszcze nie odczuwamy. Sądzę, że w pierwszej kolejności dotyczy to szkół niepublicznych.

Jeśli szkoły prywatne będą likwidowane, to siłą rzeczy potencjalni kandydaci trafią na uniwersytet. Mniej ambitne osoby niestety zaniżają poziom.

- W tej chwili w ogóle na uczelniach jest za dużo osób. Nawet połowa z nich nie powinna studiować, część z kolei w żadnym wypadku nie powinna skończyć studiów.

Ale większość, jeśli nie wszyscy, kończą je.

- I to jest choroba naszego sytemu. Współczynnik studentów w ostatnich latach znacznie wzrósł. To jest nieporozumienie, deprecjacja tytułu magistra. Pracodawcy czy otoczeniu trudno się zorientować, czy dana osoba jest magistrem prawdziwym czy podrabianym. Nierzadko przecież jest tak, że ci z silniejszą osobowością przebiją tych szarych, cichych, ale znacznie lepiej przygotowanych do zawodu.

Rozwiązaniem tego problemu jest zerwanie konstytucyjnej zasady nieodpłatności edukacji, dotyczy to także szkolnictwa wyższego. Państwa nie stać na to, by kształcić studentów za darmo. Może wspomagać osoby, które się kształcą, a nie finansować im edukacji w całości. Odpłatność studiów jest nieuchronna. Wówczas uczelnia ma pieniądze, najlepsze otrzymają dotację z ministerstwa, uczelnie poradzą sobie z nieukami. Dziś często nieuk jest studentem dlatego, że płaci, a uczelnia nie chce rezygnować z dochodu. I to jest chora sytuacja. Jeśli natomiast płacą wszyscy, uczelnia nie jest zagrożona finansowo. To weryfikator studentów. To jest trudne do zrobienia, bo wymaga zmiany konstytucji, ale konieczne.

W tym przypadku pojawia się także problem kierunków popularnych, po których trudno znaleźć pracę i tych mniej obleganych, które dają większe nadzieje na zatrudnienie. Czy w tej dziedzinie na uniwersytecie coś się zmieni?

- Chcę powołać pełnomocnika do spaw monitorowania rynku i nowych kierunków studiów. Powinniśmy uczyć, zachowując pewne proporcje, ale to rynek będzie decydował, kto i z jakim dyplomem znajdzie pracę. Analizowałam kiedyś badania, z których wynikało, że najłatwiej na rynku pracy radzą sobie filozofowie. Są kreatywni, potrafią znaleźć się w różnych sytuacjach i miejscach, potrafią funkcjonować w wielu obszarach. Studia uniwersyteckie uczą człowieka takich umiejętności i mądrości, które pozwalają radzić sobie w różnych sytuacjach zawodowych i życiowych. To studia ogólnorozwojowe, które człowieka uszlachetniają.

A jakie zmiany czekają studentów?

- Studenci potrzebują uczyć się tzw. kompetencji miękkich, które pojawiły się na uniwersytetach amerykańskich. Młodzi ludzie muszą umieć się wysłowić, argumentować, pierwszorzędnie muszą znać informatykę użytkową. I tego chcemy ich nauczyć. Będziemy uczyć studentów różnych rzeczy przydatnych w funkcjonowaniu w naszym świecie, na przykład jak sobie radzić z natłokiem informacji, jak funkcjonować w grupie. To są rzeczy niebywale ważne. Zaproponujemy listę konkretnych przedmiotów, odpłatność będzie minimalna. Zapewniamy najlepszą kadrę i organizację zajęć. Prawnik musi być wyposażony w te umiejętności, które będą decydowały o jego atrakcyjności na rynku. To retoryka, argumentacja, dotarcie do konkretnych informacji, do tego znajomość języka prawniczego, umiejętności informatyczne oraz umiejętności kierowania grupą czy pracy z zespołem. Musimy dać im taką wiedzę

Podziela Pan pogląd, że Białystok jest miastem akademickim?

- Białystok jest fantastycznym miejscem do studiowania. Wszystkie obiekty akademickie są skupione wokół pięknego parku - to niespotykane. O tym musimy powiedzieć innym. Ludzie chwalą się betonową architektoniczną dżunglą, a my powinniśmy chwalić się tym co nam powstało naturalnie. W pięknym parku mieści się nasz kampus, w pobliżu znajduje się Politechnika Białostocka i budynki naszego wydziału pedagogiki. To prawdziwa perełka.

Planuje Pan współpracę z innymi uczelniami?

- Oczywiście. Chcę mocno podkreślić to, że Białystok jest pięknym miastem akademickim. Myślę o rozpisaniu konkursu dla studentów politechniki na projekt połączenia uczelnianych obiektów. Żeby nie dzieliły nas płoty, a łączyły np. ścieżki rowerowe czy kluby studenckie. Uporządkujmy to, połączmy, opiszmy, zróbmy zdjęcia i mapy, zaprezentujmy w internecie. Wtedy pojawią się u nas nowi ludzie.

Przed Panem ważne zadanie: dokończenie budowy kampusu, a później równie ważna sprawa, czyli jego utrzymanie. Skąd uczelnia weźmie na to pieniądze?

- Myślimy o tym intensywnie. Mamy dotację ministerialną, ale pieniędzy na pewno będziemy potrzebowali więcej. Dlatego powołujemy zespół do spraw pozyskiwania grantów europejskich. Będziemy aplikowali w programie Mundus. Robimy także inwentaryzację tego, co możemy sprzedać, czyli między innymi naszych badań i wynalazków.

Uczelnia ma takie zdobycze?

- Tak, tylko dotąd się o tym nie mówiło. Przykładem mogą być prace w instytucie chemii nad szczepionką ułatwiającą leczenie nowotworów. Ja także byłem zdziwiony tym odkryciem. Takich osiągnięć jest z pewnością więcej, trzeba je wychwycić, opisać i rozreklamować, nagłośnić. Jeśli mamy zaawansowane badania, to można się spodziewać że jakiś koncern farmaceutyczny się tym zainteresuje i w ten sposób nawiążemy korzystną współpracę.

Wierzy Pan, że te wszystkie pomysły uda się zrealizować?

- Pomysły są ważne, ale bez odpowiednich struktur i ludzi pozostaną tylko ideami. Chcę zmienić dotychczasową strukturę uczelni. Powołam zespoły, które dostaną konkretne zadanie. I z realizacji tych zadań będą rozliczani. Musi się udać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny