Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jerzy Bralczyk o polityce i wyborach

Tadeusz Deptuła "Gazeta Pomorska"
Prof. Jerzy Bralczyk
Prof. Jerzy Bralczyk Andrzej Barabasz, Chepry/GNU 1.2
Odbiorcy traktują partie polityczne jak przedstawienie ze znanym raczej z góry ostatnim aktem, a polityków, jak swego rodzaju aktorów - uważa prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca.

Panie profesorze, czy w ciągu ostatnich dwudziestu lat podczas kampanii wyborczych przekonał pana jakiś polityk w taki sposób, że zmienił pan decyzję na kogo głosować?

Prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca: - Tego się nie da ustalić precyzyjnie, ponieważ często wydaje się, że to my sami decydujemy o wyborze. Tymczasem bardzo być może, że kierujemy się argumentacją polityków, którą posługują się w kampanii, tyle tylko, że zupełnie nie uświadamiamy sobie tego. Poza tym wpływ na decyzje ma wiele innych czynników - nie tylko słowa, także sposób posługiwania się językiem, wygląd kandydatów, umiejętność budzenia emocji itd. A język w publicznych wystąpieniach może być bardzo zróżnicowany, bo politycy adresują swoje mowy nie tylko do wyborców, ale i - z pełną świadomością, a może i premedytacją - do mediów i konkurentów.

Nie ma pan profesor wrażenia, że w mniemaniu kreatorów tej kampanii wyborca jest wyjątkowo ograniczony, by nie powiedzieć głupi? Czy to nie jest tak, jak ze współczesnym kabaretem: ze sceny pada słowo na cztery litery, a publiczność bije brawa i zaśmiewa się do łez?

- Myślę, że tak. Istnieje bowiem jakiś rodzaj porozumienia obu stron. Odbiorcy traktują już partie polityczne jak przedstawienie ze znanym raczej z góry ostatnim aktem, a polityków, jak swego rodzaju aktorów. Nastawieni są na to, że politycy mają ich przekonać i patrzą czy, kto i jak będzie nas lepiej przekonywał.

Ale nie sądzi pan, że z wyborów na wybory kampanie są coraz bardziej groteskowe?

- Wydaje mi się, że w ostatnich dwudziestu latach niezwykle zmieniło się nasze podejście do publicznego przekazu w polityce, zarówno przez komunikaty reklamowe, jak i kampanijne. Język reklamy i komunikacji jest dostosowywany do języka potocznego po to, aby łatwiej trafić do ludzi. Ale zatarliśmy, niestety, różnicę między wizerunkiem polityków a treściami, które nam przekazują, a raczej - powinni przekazać. Przenosimy zbyt automatycznie kwestie wizerunku na merytoryczną zawartość. Co więcej, często jest to nieuświadamiana, "niejawna" umowa nadawców z odbiorcami. Prócz tego nierzadko spotykamy się z sytuacjami, że polityk, który dba o swój wizerunek, będzie mówił wbrew sobie pewne słowa, nawet niecenzuralne. Nagrodą jest to, że przez chwilę staje się obiektem zainteresowania mediów. Wszystko zatem tworzy pewien rodzaj gry, swoiste theatrum.
A ciemny lud to kupuje z wyborów na wybory?

- Zdumiewające, że politycy czasami też się do tego przyznają. Niedawno pojawiła się paradoksalna sytuacją. Pewna osoba kreująca wizerunek znanego polityka przyznała, że sztab wyborczy postanowił pokazać go takim, jakim jest naprawdę! To kuriozalne, bo wynika z tego, że cały czas był przedstawiany fałszywie, a dopiero teraz w sposób prawdziwy. W tej sytuacja prawda okazuje się być tylko jednym z chwytów socjotechnicznych, które stosują politycy i ich doradcy. Nie wiem, czy we wszystkich społeczeństwach twórcy wizerunku tak często zabierają głos i tak jawnie odsłaniają kulisy walki politycznej. Przecież w Polsce spindoktorzy, rzecznicy i specjaliści od wizerunku polityka bez przerwy są obecni w telewizji, prasie i w radio. Opowiadają, jak to kreują polityków z imienia i nazwiska. To wydaje się aż narcystyczne i powinno dać wyborcom wiele do myślenia.

Im dalej od wyborów 1989 roku, tym więcej nieprawdopodobnych - nawet nie wiem jak to nazwać - gadżetów wyborczych polityków i kandydatów do parlamentu. Kiedyś były to zaledwie pustoszejące lodówki, okulary dla dodania powagi, jakieś smutne misie ubogich dzieci. A dziś?

- O, to na pewno nie jest zmiana jakościowa, raczej ilościowa, w której ilość na pewno nie przechodzi w jakość. Ale rzeczywiście, "gadżetów wyborczych" jest już bez liku.

To Janusz Palikot wprowadził te zmiany ilościowe zwiększając swą popularność sztucznymi penisami, rewolwerami czy pijąc przed kamerami wódkę?

- On wprowadził swego rodzaju natężenie tych zjawisk, prowokacji. Niewątpliwie jest prowokatorem, bo do tego czasu pokazywano jakieś gwoździe do trumny, laptopy i dyktafony licząc na spektakularny efekt medialny. Ale Palikot pokazując rzeczy, których publicznie się nie pokazuje, wprowadził zasadnicze zmiany. On przekroczył pewne granice, a w przypadku mówiącego publicznie przekraczanie tych granic - to jest przecież ustanawianie... nowych granic. Coraz więcej pojawia się osób, które czują, że mogą zaistnieć przez szokowanie. Ale czy rzeczywiście ich wizerunek będzie przekładany na głosy - nie mam pewności. Tym bardziej że dla polityka może to być broń obosieczna.

Mieliśmy już w Sejmie Polską Partię Przyjaciół Piwa, która rzeczywiście bawiła, ale tylko na początku. Czy tę rolę przejmie Ruch Poparcia Janusza Palikota?

- PPPP miała swój zabawowy elektorat. Wydaje mi się, że duża część popierających Palikota to też ludzie, którym blisko jest do obśmiewania polityki. Taki brak powagi, który Palikot wywołuje, może odpowiadać wielu wyborcom. Na przykład tym, którzy skłonni są negować politykę w ogóle, i tym którzy nie widzą wpływu na nasze życie. Coraz częściej polskie wybory przypominają arenę sportową z kibicami i "kibolami" - jak to się teraz mówi. Z zapartym tchem śledzą "kto - kogo". Ba, można spotkać ludzi, którzy bardziej kibicują Platformie czy PiS niż są ich zwolennikami.

Jednak kibice są zdecydowanie bardziej spontaniczni i raczej nie udają?

- Bo politycy mogą wiele stracić na spontaniczności, więc najczęściej mówią formułami "dla każdego coś specjalnego". A my, jeśli komuś kibicujemy, to zazwyczaj widzimy dobre strony swojej drużyny i chcemy, żeby wygrała. Patrzymy na walkę i, niestety, tylko walkę. W kampanii podoba się nam to, jak X zripostował Y, czy odpowiedział z refleksem, a przecież ważniejsze powinno być to, czy kandydat mówi z sensem, a nie czy użył trafnej puenty. Powinniśmy wiedzieć, o czym myślą i jaką Polskę chcą nam zafundować. Choć, prawdę powiedziawszy, ja na przykład kibicuję od lat Ruchowi Chorzów i zupełnie nie wiem dlaczego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny