Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problemy Rosji z przeszłością. "Dramat historii Rosji polega na tym, że nie bardzo ma się czym chwalić"

Jan Winiecki
I jak tu pokazywać piękne karty historii? Historii innej niż historia okrutnych podbojów  własnego  narodu, a następnie innych narodów?
I jak tu pokazywać piękne karty historii? Historii innej niż historia okrutnych podbojów własnego narodu, a następnie innych narodów? Fot. sxc.hu
Okrucieństwo caratu, najbardziej represyjnego reżimu w Europie, mierzone liczbą egzekucji i innych okrutnych represji, to "małe piwo" w porównaniu z tym, co nastąpiło potem.

Każdy kolejny władca Rosji mieć tam będzie problem z historią. Myślę, że za te 100 czy 150 lat, gdy Rosja - o ile nie wymrze całkowicie - stanie się demokracją w stylu zachodnim, przyszłe demokratyczne elity będą mieć dokładnie ten sam problem: czym się chwalić młodym generacjom? Jakie piękne karty historii mają stać się przykładem dla potomnych?

Otóż dramat historii Rosji polega na tym, że nie bardzo jest się czym chwalić! Z wyjątkiem odległych - i niemal nieopisanych - historii owych skandynawskich wojów, którzy tworzyli pierwsze państwa na ziemiach europejskiej Rosji, wszystko, co było później, to niekończąca się historia okrutnego despotyzmu, w którym człowiek był nikim (można go było życia pozbawić bez obawy przed karą) i nic nie miał. Prawa prywatnej własności wprowadzała w drugiej połowie XVIII w. (!) Niemka, caryca Katarzyna II. Za jej rządów zabroniono też wykonywania na urzędnikach i wojskowych kar cielesnych; przedtem można było obatożyć naczelnego wodza po jakiejś przegranej bitwie, jeśli tak spodobało się władcy.

Despotyczna autokracja była normą. Najpierw pod jarzmem Mongołów (Tatarów), którzy współkształtowali ideowo - wraz z tradycjami bizantyjskimi - system, który ukształtował się w Rosji. Wysłannikowi króla Anglii pewien car, zapytany, kim są ci wszyscy pięknie ubrani dworzanie, odpowiedział szczerze: "Moi niewolnicy" (raby maji).

Ale okrucieństwo caratu, najbardziej represyjnego reżimu w Europie, mierzone liczbą egzekucji i innych okrutnych represji, to "małe piwo" w porównaniu z tym, co nastąpiło potem. Historyk despotyzmów, Robert Conquest, wyliczył, że w latach 1860-1914 liczba egzekucji (łącznie z ofiarami pogromów) sięgnęła 20 tysięcy. Tymczasem tylko w latach 1937-1938 liczba samych egzekucji sięgnęła dwóch milionów (pozostawiając na uboczu zsyłki do obozów pracy i na Syberię, gdzie z niedożywienia i chorób umierały następne miliony).

Rezultatem takiej historii była - jak to określił jeden z dysydentów - "moralność przetrwania" jako najwyższy imperatyw. Stąd biorą się też owi "gosudarstwiennicy", czyli ludzie niemający żadnych poglądów, lecz mający uwielbienie dla państwa. Inaczej mówiąc, ludzie o mentalności niewolników, którzy nadal są nikim i nic nie mają, ale cieszą się, że ich pana czy panów inni także się boją. I jak tu pokazywać piękne karty historii? Historii innej niż historia okrutnych podbojów własnego narodu, a następnie innych narodów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny