Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydencki Białystok. Właśnie wyszedł album "Białystok 2006 - 2010".

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Jedna z uroczystości przed Płytą Nieznanego Żołnierza
Jedna z uroczystości przed Płytą Nieznanego Żołnierza Fot. Archiwum
Co było przed wojną najcenniejsze na białostockim Rynku? Otoczone największą czcią, adorowane w czasie najważniejszych świąt? Fontanna? Oczywiście, że nie. I nawet nie ratusz, bo ten przypominał wówczas wielkie kramowisko. Tą cennością była Płyta (nie Grób!) Nieznanego Żołnierza, o której dziś jakby wszyscy zapomnieli.

Jak zbierze się więcej wartościowych zdjęć i znajdzie stosowną intencję, to można pomyśleć o albumie lub albumiku. Wciąż ich mamy za mało, zwłaszcza w ciekawym opracowaniu, z interesującymi tekstami. Dobrze byłoby też profilować takie wydawnictwa, bo album to nie worek bez dna, do którego można wszystko wrzucić.

Otrzymałem właśnie albumik. Dano mu tytuł "Białystok 2006 - 2010". Cóż, od dawna wiemy, że tytuły często nie odpowiadają dokładnie zawartości publikacji i z tym trzeba się pogodzić. Chodzi raczej o przyciągnięcie uwagi potencjalnych czytelników. Jeśli tak, to lepszy i prawdziwszy byłby jednak tytuł: "Białystok prezydenta Tadeusza Truskolaskiego (2006 - 2010)". Ktoś powie, że nie wypada tak publicznie chwalić osoby urzędowej i że rok 2010 się jeszcze nie skończył. Odpowiadam przekornie: spiekota sprzyja marudzeniu, osiągnięcia trzeba doceniać, a sukces ma wielu ojców, więc warto trafnie pokazać tego właściwego.

O całej zawartości albumiku nie będę pisał, bo miejsca nie starczy. Osobiście smutno mi tylko, że właściwie nie ma w nim zdań kilka o białostockich uczelniach, a nadal uważam, że po Białymstoku magnackim, przemysłowym, ośrodku władzy, powojennych kontrastów, nastał czas miasta stojącego młodzieżą, z armią studentów na czele i kadrą akademików. Notabene, pan prezydent też jest jednym z cenionych naukowców związanych z Uniwersytetem w Białymstoku!

Zapraszam Państwa na Rynek i darujcie, że będę gęsto czerpał z najnowszego albumiku. Właściwie to od sierpnia 2009 roku mamy nie "Rynek Kościuszki" (naczelnik miał na imię Tadeusz - tak samo jak prezydent, więc i tego pominięcia nie rozumiem), ale "miejski salon". Był on przed wojną "prawdziwym sercem miasta", został jednak zniszczony przez hitlerowców. "Już po jego odbudowie, w latach 60. ubiegłego stulecia, komunistyczne władze podjęły decyzję, aby w bezpośrednim sąsiedztwie Ratusza posadzić drzewa". Wskutek tego "ta część białostockiego śródmieścia zamarła. Nic zatem dziwnego, że po upadku komunizmu rozpoczęły się dyskusje nad zagospodarowaniem Rynku. Trwały one wiele lat…".

O, wyjątkowo długo. Szybciej padł PRL niż zadecydowano o drzewach przy naszym Ratuszu! Nie byłem towarzyszem, nie miałem przekonań komunistycznych, nie muszę wykazywać się gorliwością neofity. I tylko z obowiązku historyka chciałbym dodać, że ratusz rozebrali nie hitlerowcy a Sowieci, zaś odbudowali go po wojnie komuniści, i to w wersji z czasów Branickiego. Ot, taki paradoks dziejowy. Szkoda natomiast, że w latach 2006 - 2010 nie zdobyto się na wyraźniejsze utrwalenie lokalizacji wagi, drugiego co do znaczeniu obiektu na białostockim rynku.

Za sukces uznał autor tekstu w omawianym albumiku powrót na historyczne miejsce fontanny. I dobrze, że wróciła, choć mało to kogo pewnie obchodzi. Mam natomiast nieco wstydliwe pytanie: Co było przed wojną najcenniejsze na białostockim Rynku? Otoczone największą czcią, adorowane w czasie najważniejszych świąt? Fontanna? Oczywiście, że nie. I nawet nie ratusz, bo ten przypominał wówczas wielkie kramowisko, market z dominacją sprzedawców śledzi i galanterii krawieckiej. Tą cennością była Płyta (nie Grób!) Nieznanego Żołnierza, o której jakby wszyscy zapomnieli! Dziś znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Zwierzyńcu, odrestaurowana, od czasu do czasu honorowana. I niech tam zostanie. Czy jednak nie należało zaznaczyć miejsca, gdzie się poprzednio znajdowała?! Czy nie można było umieścić na obecnym Rynku ładnej (podświetlonej) makiety ze wskazaniem na kilka najważniejszych elementów, z różnych epok, na lokalizacji pomnika Marszałka Piłsudskiego kończąc?

Pytań jest więcej, ale to zupełnie inny temat. Na chłodniejsze dni. Tylko czy znów bez udziałów historyków i miłośników dziejów naszego miasta?

Byłem za usunięciem drzew i za urządzeniem "salonu", nie protestowałem przeciwko przenosinom Marszałka i wierzę, że dalsze zmiany na i wokół Rynku też będą efektowne. Nie daję również posłuchu złośliwym plotkom, że wkrótce ratusz pod wieczór będzie się zamieniał w żubropojnię. Nie marudzę, lojalnie popieram, ale chętnie wziąłbym udział w dyskusji: Jak najlepiej godzić zaszłości historyczne grodu nad Białka z wizją prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i jego współpracowników?

Dodam jeszcze, że albumik "Białystok 2006 - 2010" kończy się peanem na cześć "gospodarza - wizjonera i patrioty" ostatniego prezydenta przedwojennego Białegostoku, czyli Seweryna Nowakowskiego. I tę tezę aprobuję z małym uzupełnieniem. Otóż Nowakowski mógł święcić sukcesy dzięki wcześniejszym poczynaniom i późniejszemu wsparciu wielkiego wojewody, ministra i premiera - obecnie odsuniętego na bok - Mariana Zyndram Kościałkowskiego. A w ogóle, to opowiadam się za zrównoważoną metodą prezentacji osiągnięć. Ale za ich prezentacją. I dlatego rzeczony albumik włączam do swych zbiorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny