- Z satysfakcją przyjąłem przede wszystkim to, że obciążono ją kosztami procesu (2,7 tys. zł – przyp. red.). Można różne rzeczy wymyślać i opowiadać, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami – mówi prezes Komunalnego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej Dariusz Ciszewski.
Proces rozpoczął się w styczniu: Pracownica KPKM walczy o równe traktowanie. Twierdzi, że prezes nazwał ją wariatką
W styczniu pisaliśmy, że pracująca w spółce jako kierowca Anna Jakowicz, oskarżyła prezesa o dyskryminację ze względu na płeć i wiek (jest w wieku przedemerytalnym).
Podnosiła, że choć jest pracownicą z 9-letnim stażem, otrzymywała niższe stawki godzinowe niż zajmujących to samo stanowisko mężczyźni. W tym także z niższym stażem.
O konflikcie kierowców z prezesem: KPKM. Prezes karze za zbyt duże zużywanie paliwa. Kierowcy autobusów: Normy są zaniżone
Prawnik Anny Jakowicz stwierdził wręcz na pierwszej rozprawie, że w spółce jest grupa faworyzowana przez zarząd. Sąd jednak tego nie potwierdził. Wyższe stawki od niej zarabiało tylko dwóch kierowców o niższym stażu. Pierwszy dlatego, że ma dodatkowe kwalifikacje instruktora z zakresu techniki jazdy oraz wyższe wykształcenie. A drugi, bo wzorowo wykonywał zlecenia, miał bardzo dobrą opinię dyspozytorów oraz był dyspozycyjny do pracy także poza harmonogramem.
Czytaj też: Konflikt w KPKM. Gorąco w miejskiej spółce. Kierowcy atakują prezesa
Natomiast, jak stwierdził sąd, Anna Jakowicz od września 2011 roku do listopada 2018 roku wielokrotnie korzystała ze zwolnień lekarskich. W 2014 roku miała 43 dni zwolnień, w 2015 – 25 dni, w 2016 – 35, w 2017 – 39, w 2018 – 146.
Sąd stwierdził też, że jeśli pracownik oskarża pracodawcę o dyskryminację powinien wskazać przyczynę tej dyskryminacji.
– Nie są więc taka podstawą cechy pracownika indywidualne, np. skonfliktowanie z pracodawcą wynikające z relacji osobistych stron – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Trudna sytuacja w spółce: BKM. Program naprawczy w KPKM. Spółka ma 8,8 mln zł na minusie. I pracownicy nie dostali premii świątecznych
Sąd stwierdził też, że Anna Jakowicz nie potrafiła wskazać żadnych okoliczności, poza „swoją osobistą domniemanie niekorzystną sytuacją”, wskazujących na to, że kobiety w jej miejscu jej pracy miałyby być dyskryminowane. Podobnie jeśli chodzi o osoby w wieku przedemerytalnym.
– Jestem zawiedziona wyrokiem. Dyskryminacja była. Natomiast tak dużo dni zwolnienia w 2018 roku wynikało z tego, że byłam po operacji ortopedycznej – podkreśla Anna Jakowicz.
Dodaje, że nie będzie składać apelacji. – Za dwa miesiące idę na emeryturę. Bardziej niż o siebie chciałam walczyć o innych. Niestety, nie udało się – mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?