Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezentacja z prezentami. Kuszenie dżemem i pasztetem

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 85 748 95 52
Kosz z przysmakami okazał się zawiniątkiem z miniaturowymi produktami za kilka złotych
Kosz z przysmakami okazał się zawiniątkiem z miniaturowymi produktami za kilka złotych
Na przynętę był wielki kosz z przysmakami, prezent za sto zł, naczynia szklane dla par. W domyśle jakaś nietuzinkowa oferta dla osób w wieku powyżej lat 40. Skończyło się na minipaczuszce z dżemem, pasztetem i soczkiem. Kosztujący parę tysięcy preparat przedłużający młodość nie miał wzięcia.

Idź zobacz, co tym razem wciskają ludziom i na jakich warunkach - powiedziała mi koleżanka wręczając zaproszenie na prezentację w Centrum Astoria w Białymstoku. Z kolorowego zaproszenia z logiem firmy z Gdyni i podpisem wynikało niewiele.

Uczestnikom spotkania obiecano za samo przyjście "kosz z próbkami przepysznych artykułów spożywczych, wypełniony wieloma specjałami, których pragnie serce (np. różne rodzaje konfitur, czekolady, kawy, herbaty, markowego masła, wędlin i serów) oraz wspaniałą nagrodę rzeczową z palety produktów naszych sponsorów o wartości 100 złotych".

Redakcja, mając w perspektywie mój powrót z takimi cudami stołu i czymś tam jeszcze, zgodziła się na mój 1,5-godzinny pobyt na prezentacji.

Na spotkaniu na dzień dobry człowiek przedstawiający się Arek zabrał mi zaproszenie. Gdy mniej więcej pięćdziesiąt osób o średniej wieku 70 lat zajęło miejsce, poradziło sobie z wyciszeniem komórek, inny mężczyzna powitał nas "Daniel jestem, mam 32 lata". Przedstawił się jako pracownik firmy z Gdyni i zapowiedział, że będzie o zdrowiu.

Opowiadał o mitochondriach, miażdżycy, chorobie Alzheimera, nowotworach, osłabieniu, które z wiekiem jest, proszę państwa jakie? - tak, coraz większe. Złym i dobrym cholesterolu. Cytował też noblistów, którzy przyłożyli rękę a zwłaszcza głowę do odkrycia działania cudownej substancji jaką jest koenzym Q10. Oglądaliśmy żyły zatkane i żyły odetkane po przyswojeniu koenzymu. Dowiedzieliśmy się, że problem polega na tym, że Q10 rozpuszcza się w tłuszczach. Łykając go w pastylkach lub zjadając w sałacie czy brokułach nigdy nie przyswoimy go tyle, ile powinien człowiek po 40. roku życia, żeby odetkać sobie żyły i pomóc sercu i mózgowi.

Napięcie rosło, aż wreszcie "Daniel jestem, mam 32 lata" pokazał nam paczkę-walizkę z 90 próbówkami zawierającymi Q10 rozpuszczalny w wodzie. Lek polsko-szwajcarski, przyswajalny, młodość (subiektywnie) przywracający po połknięciu w trzy miesiące całości.

- Jaki jest skład tego leku? - pytała przytomnie jedna pani. - Powstaje z wyciągu z roślin zielonych - nie do końca na temat odpowiedział "Daniel jestem, mam 32 lata". - W Gołębiewskim byłam na pokazie takiego niemieckiego leku na wyciągu z serca wołu i wosku pszczelego. Ale tam było próbówek na dwa miesiące. I jeszcze jakiś proszek - szeptała starsza pani za moimi plecami. A kolejna głośno odpowiedziała "Danielowi...", że trzy lata temu przeszła taką kurację. - I co? - zapytałam cichaczem. - I nic - usłyszałam.

Wreszcie padła cena produktu z walizki: - 4200 zł. Zgromadzeni, którzy - jak można się było zorientować - na niejednym takim spotkaniu już byli, przyjęli to ze stoickim spokojem. Nawet perspektywa rabatu ze strony firmy obniżającego cenę do 2200 zł (plus supernoże lub superlek na kłopoty ze stawami do wyboru) nie poderwała ich do podpisywania umów. Parę osób kupiło tylko szwajcarską supermaść przeciw bólom i krem z Q10. Ale to były wydatki rzędu 30-40 zł. Mogliśmy się nawet natrzeć jednym i drugim, bo "Daniel jestem, mam 32 lata" nakapał nam na dłonie po "orzeszku" tych specyfików i smarowaliśmy się nimi pod kolanami po zadarciu nogawek.

Na koniec ustawiliśmy się wszyscy w długiej kolejce po widoczne na naszych zaproszeniach kosze "ze specjałami, których pragnie serce". Małżeństwo stojące przede mną z pokorą z rąk Arka odebrało dwa plaskate kremiki i nóż o ostrzach wymiennych. Ja, jak pozostałe single, utuliłam w dłoniach trzy jednorazowe miniopakowania dżemów, mininapój jabłkowy i pasztet wielkopolski (130 gramów).
Bałam się wrócić do kolegów w redakcji. Dobrze, że chociaż koleżanka pogodziła się ze stratą tych dóbr na moją korzyść.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny