Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premier krzywdy swoim nie robi

Tomasz Maleta
Donald Tusk, premier RP
Donald Tusk, premier RP Anatol Chomicz
Nie ma ministrów pod specjalnym nadzorem - mówił w połowie października po swoim drugim "expose" w tej kadencji premier Donald Tusk. I zapowiedział ocenę szefów resortów. Premier powiedział dziennikarzom, że weryfikacja nastąpi latem.

Życie tak się jednak potoczyło, że już kilka dni po tych słowach Donald Tusk stanął przed wyzwaniem oceny minister sportu Joanny Muchy. Po narodowym wstydzie globalnym, czyli nierozegraniu z powodu ulewy meczu Polska-Anglia na stadionie z zasuwanym dachem, pani minister oddała się do dyspozycji premiera. Nie z powodu osobistej odpowiedzialności za ten fatalny incydent, ale w poczuciu odpowiedzialności za Narodowe Centrum Sportu, które zarządza stadionem. Premier pani minister nie zdymisjonował, ale dał jej czas do końca roku na uzdrowienia sytuacji w NCS.

Z pozoru pokazuje to racjonalność decyzji premiera, który oświadczył, że nie będzie podejmować ruchów personalnych w sytuacji, gdy minister Mucha padła ofiarą niesmacznych i brutalnych ataków ze strony polityków opozycji. Z drugiej strony już teraz miał wymarzoną okazję, by z oceną pracy minister Muchy - i to nie przez pryzmat zalanej murawy Stadionu Narodowego - nie zwlekać do lipca. Jednak tego nie zrobił.

Z podobnym dysonansem mieliśmy do czynienia w styczniu 2010 roku. Wtedy komentatorzy i politycy zastanawiali się, dlaczego po zamieszaniu z interpretacją przepisów o niestandardowym leczeniu nowotworowym, premier był pobłażliwy dla swoich podwładnych: ministra zdrowia Ewy Kopacz i prezesa NFZ. Szef rządu na konferencji prasowej mówił o różnicy do sytuacji sprzed roku, kiedy z rządu - po samobójstwach w więzieniach skazanych w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika - odszedł minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski i o dokuczliwości kary, jaką dla prezesa NFZ jest pozbawienie miesięcznej pensji (16 tys. złotych). Po tych wyjaśnieniach w mediach i wśród opozycji dominował ton zawiedzenia. I podobnie jest teraz w przypadku Joanny Muchy. Nie z powodu feralnego dachu, ale całokształtu jej rocznych dokonań w fotelu ministra sportu.

Muszę przyznać, że ten zawiedziony ton trochę mnie dziwi. Bo żeby kogoś zdymisjonować, to trzeba umieć to zrobić. A szef rządu wielokrotnie dał dowody, że tego nie potrafi. Najbardziej wymownym przykładem była sprawa nie tyle ministra Ćwiąkalskiego (sam odszedł z rządu) czy tegoroczna ministra rolnictwa Marka Sawickiego (też sam odszedł), ale rezygnacje członków rządu po wybuchu afery hazardowej. Przecież żadnego z ministrów, którzy wtedy odeszli premier nie zdymisjonował, oni sami zrezygnowali. Jedynym bohaterem tamtego zamieszania, który nie poprosił o rezygnację był szef CBA Mariusz Kamiński. Jego zdymisjonowano. Ale on nie był swój. Swoi odchodzą na własną prośbę. W dodatku dla dobra partii.

Po swoim pierwszym expose w 2007 roku Donald Tusk zapowiedział, że już latem roku następnego jego ministrowie staną na dywaniku. Niektórzy nie pojawili się tam do tej pory, choć nadal są w rządzie. A mieliby się z czego spowiadać. Dlatego słowa szefa rządu, że wakacje 2013 roku oceni swoich ministrów, bo nie ma nikogo pod specjalnym nadzorem, jako żywą przypominają myśl brodatego głosiciela prawd wydawałoby się już po wsze czasy zapomnianych, że historia za pierwszym powtarza jako tragedia, za drugim jako farsa.

W tym kontekście przypomina mi się sytuacja z meczu w austriackiej, bodajże drugiej, lidze futbolowej. Niechlubnym bohaterem owego spotkania był obrońca gospodarzy, który strzelił trzy bramki samobójcze.

Na konferencji prasowej dziennikarze pytają trenera przegranej drużyny, dlaczego po pierwszej bramce nie zdjął pechowca z boiska.

- Myślałem, że jak to często bywa w podobnych sytuacjach zawodnik się zrehabilituje - odparł selekcjoner.

- No dobrze - dociekają dziennikarze. - To dlaczego nie zdjął go pan po drugim samobójczym golu?
- Myślałem, przyznał z rozbrajającą szczerością trener, że nic gorszego już się zdarzyć nie może.
I to niech będzie puentą słów premiera. A minister Mucha może spać spokojnie. Nawet jeśli nie przygotuje tego planu naprawczego w Narodowym Centrum Sportu, premier nie da krzywdy jej zrobić.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny