Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Precyzyjnymi strzałami prosto w serce pozbawił życia dwóch młodych ludzi

Ewa Gorczyca [email protected]
11 stycznia Sąd Okręgowy w Krośnie skazał Piotra Mojeścika za podwójne zabójstwo na karę dożywotniego pozbawienia wolności, nie dopatrując się okoliczności łagodzących. Wydał też zgodę na publikowanie wizerunku oskarżonego. Obrona zapowiedziała apelację.
11 stycznia Sąd Okręgowy w Krośnie skazał Piotra Mojeścika za podwójne zabójstwo na karę dożywotniego pozbawienia wolności, nie dopatrując się okoliczności łagodzących. Wydał też zgodę na publikowanie wizerunku oskarżonego. Obrona zapowiedziała apelację. Fot. Tomasz Jefomow
Miał plan - zabić. To była egzekucja! Zabrał strzelbę myśliwską, worki do zawinięcia ciał, taśmę do zaklejenia twarzy.

Ostatnie zdanie, wypowiedziane przez Piotra Mojeścika na sądowej sali, brzmiało: Nie mam nic do powiedzenia. Zabójca, który precyzyjnymi strzałami prosto w serce pozbawił życia dwóch młodych ludzi, mając przed sobą ich rodziców, siostry i braci, nie zdobył się na słowo "przepraszam".

Kilka dni później w celi próbował popełnić samobójstwo. Zrobił to bez emocji - ocenił psycholog. Wyroku skazującego go na dożywocie wysłuchał z kamiennym wyrazem twarzy.

Ta zbrodnia wstrząsnęła Podkarpaciem. 15 października 2008 roku zaginęli dwa młodzi mężczyźni: Marcin z Rzeszowa i Bogdan z Iwonicza. Tego dnia pojechali do stadniny Piotra Mojeścika w Wernejówce, gdzie wcześniej pracował Marcin. Byli umówieni z właścicielem na odbiór konia, którego chłopak miał dostać jako zapłatę. Ale do Wernejówki nie dojechali. Zabójca czekał na nich gdzieś po drodze.

Z premedytacją i z zimną krwią

Co się wydarzyło podczas tego spotkania? Według rekonstrukcji, przedstawionej przez sędziego Jarosława Krysę, było tak: rano, kiedy chłopcy szykowali się w Iwoniczu do wyjazdu do stadniny, Piotr Mojeścik miał już plan zabójstwa. Zadzwonił do przyjaciółki z pobliskiej miejscowości i upewnił się, że w razie czego będzie mogła go podwieźć swoim samochodem (potem z tej pomocy skorzystał). Uspokojony, zatelefonował do Marcina. Czego dotyczyła rozmowa? Być może zmienił miejsce spotkania. Wyjechał ze stadniny Marcinowi i Bogdanowi naprzeciw. Gdy się pojawili, zmusił Marcina do napisania listu do Zuzanny, dziewczyny, która mieszkała w stadninie - że chłopak kończy ich znajomość i wyjeżdża z kolegami (ten list miał być wytłumaczeniem, dlaczego Marcin i Bogdan zniknęli bez śladu). Kiedy nieświadomi niczego mężczyźni odchodzili, strzelił im w plecy. Dwa razy do Marcina, raz do Bogdana. Pociski przeszyły serce.

Z premedytacją i zimną krwią - tak w procesie mówił o tym zabójstwie oskarżyciel. - To nie był przypadek, nagły impuls - oceniała Sylwia Puchalik, policyjny psycholog. - On miał do wykonania zadanie: zabić. Zabrał strzelbę myśliwską, worki do zawinięcia ciał, taśmę do zaklejenia twarzy.

Dwie kolejne noce po zabójstwie Mojeścik nie wracał do domu. Musiał dokończyć plan: zatrzeć ślady, pozbyć się ciał (ukrył zwłoki w lesie, wywiózł samochód ofiar do Przemyśla, wysłał do Zuzanny napisany przez Marcina list, wysłał SMS-y używając karty z komórki ofiary).

Wtedy już działał bez emocji - to opinia psychologa. - One były wcześniej, na etapie podejmowania decyzji - tłumaczyła Sylwia Puchalik.

Typ myśliwego

Dlaczego tak precyzyjnie opracowany plan zawiódł? Dlaczego Mojeścik trzy tygodnie po popełnieniu zbrodni sam pokazał policji miejsce, gdzie ukrył zwłoki? Czy nie mógł sobie poradzić z poczuciem winy, z zaciskającą się wokół niego pętlą podejrzeń?

Sylwia Puchalik: - On chciał mieć swoje pięć minut. Tylko od niego zależało, czy i kiedy policjanci odnajdą ciała. To dawało mu poczucie władzy.

Według podobnego schematu zachował się podczas procesu w Sądzie Okręgowym w Krośnie. To on chciał decydować, co i kiedy powie.

- Nie będę zeznawał - stwierdził na pierwszej rozprawie. Po zamknięciu przewodu sądowego oświadczył niespodziewanie, że chce złożyć wyjaśnienia, ale na kolejnej rozprawie. Gdy sędzia nie zgodził się na przedłużanie sprawy, postanowił milczeć.

Sylwia Puchalik: - On lubi manipulować ludźmi.Traktuje ludzi przedmiotowo, nie obchodzą go potrzeby i uczucia innych - tak opisała Mojeścika biegła psycholog Anna Tutak. Jej zdaniem, to typ myśliwego, zdobywcy, który chce sobie innych podporządkować. Reaguje wrogością w sytuacjach niezgodnych z jego oczekiwaniami.

Pan i władca

- W Wernejówce czuł się panem i władcą - ocenia Sylwia Puchalik. Wymagał bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności. Romans Zuzanny, która mieszkała od kilku lat pod jego dachem, i Marcina, jego pracownika, uraził ambicję Mojeścika. Według niego zasłużyli na karę.

Mojeścik nie mógł znieść, że Marcin, żegnając się z Wernejówką, oprócz konia zabierał także Zuzannę.
- On traktował tę kobietę jak swoją własność - tak uzasadniał wyrok sędzia Jarosław Krysa.

Marcin zginął dlatego, że ośmielił się mieć własny pomysł na życie, do którego Mojeścik, przekonany o swojej wyjątkowości, uzurpował sobie wyłączne prawo. Bogdan zginął, bo chciał pomóc przyjacielowi.
Sylwia Puchalik: - To zabójstwo było swoistą egzekucją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny