Autorzy od początku konsekwentnie podtrzymują tezę, iż Cerkiew w Polsce od 1945 roku została potężnie zinfiltrowana przez tajne służby, a jej hierarchia prawie w całości uwikłała się w kontakty z nimi. Jednocześnie przyznają, że sprawa wymaga dalszych badań. Służą temu m.in. przypisy, w których kilka agenturalnych pseudonimów pozostało niezidentyfikowanych.
To smutny obraz
- Obraz, jaki się z tych kart wyłania, budzi momentami prawdziwy smutek. Ale artykuł bywa też jednostronny, myli fakty, przekręca nazwiska. Ma się czasami wrażenie, że jest rozwiniętą wersją artykułu "Rzeczpospolitej" ze stycznia tego roku. - mówi jeden z hierarchów Cerkwi. - Poza tym ukazuje się w przededniu Wielkiego Postu, rozprawia się o nim w mediach, kiedy prawosławni po raz pierwszy wsłuchują się w kanon pokutny św. Andrzeja z Krety…
Czerń i biel
Trzy czwarte swojego tekstu Mariusz Krzysztofiński i Krzysztof Sychowicz poświęcają osobie metropolity Sawy. Z esbeckich dokumentów wyłania się postać nieomal diaboliczna: karierowicz, materialista, intrygant. Jako przeciwwaga dla obecnego metropolity występuje postać abp. Jerzego (Aleksy Korenistow), łódzko-poznańskiego ordynariusza w latach 1951-1979.
Ten pierwszy jako młody człowiek wikła się w kontakty z bezpieką, z naiwności, z wyrachowania, może ze strachu. Potem już jako biskup czyni podobnie, a przy okazji buduje nowe świątynie, daje dowody lojalności wobec PRL-u, który pozwala mu je budować, beszta delegatów "Solidarności" i …przyjmuje podziękowania od Stanisława Marczuka, legendy białostockiej opozycji, za to, że prawosławni pomogli mu się ukrywać przed milicją.
Ten drugi, arystokrata z pochodzenia, ma instynktowny wstręt do komunistów, unika ich jak ognia, nic od nich nie chce, uważa, że pójście z nimi na współpracę w jakimkolwiek charakterze, to teologiczny błąd. Sympatyzuje na dokładkę z katolikami. Za co, oczywiście, komuniści odwdzięczają mu się inwigilacją i faworyzują osoby takie jak bp Sawa, który uparcie uważa Polskę Ludową za swoją ojczyznę.
Który z nich miał rację? Ten pierwszy jako nowy ordynariusz diecezji białostocko-gdańskiej zaczyna swoje rządy od krytycznego listu do duchowieństwa, które, jak pisze, bardziej zajmuje się przydomowym inwentarzem niż wiernymi, nie chce się kształcić i wstydzi się koloratki (kopia dokumentu dostępna w Archiwum Państwowym w Białymstoku). O zgrozo, nie poprzestaje na pisaninie, tylko boleśnie dla wielu kapłanów egzekwuje "program naprawczy"…
Wałęsa i Jabłeczna
W dokumentach, jakie odnalazł Krzysztof Sychowicz, nie ma nic na obecnego arcybiskupa hajnowskiego Mirona. Zarejestrowano go najpierw do sprawy operacyjnej, jaką założono na monastyr w Jabłecznej. Potem powtórnie - do sprawy "Bizancjum".
Pseudonim "Mirek II" z 1980 roku, to w świetle dzisiejszej wiedzy licentia poetica anonimowego oficera SB - zrejestrował jednego "Mirka", więc bez pytania o zgodę mógł w podobny sposób wpisać do dziennika rejestracyjnego 23-letniego wówczas chłopaka. Pech chciał, że od roku namiestnika ważnego ośrodka prawosławnego kultu. A takie miejsca nigdy nie były poza kontrolą: zakładano im tzw. sprawy obiektowe.
To pewnie mało istotny szczegół, ale w 1980 r. milicja "zgubiła" podróżującego za wschodnią granicę Lecha Wałęsę. SB wpadło w panikę. Szukano go też w Jabłecznej. Rozmawiano z zakonnikami. "Mirek II" pojawia się w ewidencji 15 lipca tego właśnie roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?