Prawnik podejrzany o zabójstwo swojej aplikantki. Pijany sam zadzwonił pod 112.

- Mężczyzna usłyszał już zarzut zabójstwa. Został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące - mówi Katarzyna Pietrzycka, szefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.

To właśnie ta prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa 31-letniej aplikantki. Śledczy nie chcą jednak ujawniać żadnych szczegółów dotyczących tej zbrodni.

Wiadomo, że w nocy z 1 na 2 stycznia prawnik zadzwonił pod alarmowy numer 112. - Prawdopodobnie mam w mieszkaniu nieżywą kobietę - miał powiedzieć dyżurnemu.

Do jednego z mieszkań przy ulicy Starobojarskiej pojechało pogotowie i policja. Lekarze zaczęli reanimować kobietę. Niestety, 31-latki nie udało się uratować. Kobieta miała na ciele wiele obrażeń.

Mężczyzna został zatrzymany. Był pijany. Miał około dwóch promili.

Prokuratura nie udziela żadnych informacji na temat tego, czy prawnik przyznał się do winy. Nie wiadomo też, jakie, i czy w ogóle, złożył wyjaśnienia.

O sprawie jako pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza". Choć od zbrodni minęło już kilka dni, sprawa wyszła na jaw dopiero teraz. Śledczy nie informowali o sprawie.

- Bardzo często policjanci odnajdują zwłoki, w różnych okoliczności. I wtedy wyjaśniają okoliczności śmierci - mówi podinsp. Andrzej Baranowski, p. o. rzecznika prasowego podlaskiej policji. - To nie jest tak, że od razu, na miejscu jednoznacznie stwierdza się, że to było np. zabójstwo. Po to jest prowadzone postępowanie, żeby stwierdzić, czy doszło do przestępstwa, czy nie.

- Czekamy na wyniki sekcji zwłok kobiety. Dopiero wtedy wiadomo będzie, co było przyczyną śmierci kobiety - dodaje prokurator Pietrzycka.

Do tej pory aresztowany 35-latek był znanym w Białymstoku radcą prawnym. Od Nowego Roku jego nazwisko widnieje na liście adwokatów.

Za zabójstwo grozi od ośmiu lat więzienia, 25 lat więzienia lub dożywocie.