Pracownicy MPEC wynegocjowali gorszą umowę niż miasto. Związkowiec MPEC: Enea chciała dać 100 zł

- Oczywiście, że czujemy pewien niedosyt, ale przynajmniej sprawa w końcu ma swój finał - komentuje sytuację Sławomir Grygoruk, szef „Solidarności” w MPEC, który w imieniu pracowników prowadził negocjacje z Eneą.

We wtorek napisaliśmy, że Enea wykupi wreszcie udziały uprawnionym pracownikom MPEC. Bo jeszcze do niedawna nie było pewne, czy Enea w ogóle jest tym zainteresowana. Obie strony usiadły jednak do stołu. - Początkowo Enea proponowała 100 zł za udział. Nie zgodziliśmy się na to. W ramach negocjacji uzyskaliśmy cenę 124 zł - opowiada Sławomir Grygoruk.

Przypomnijmy. Do udziałów uprawnionych jest 628 osób. Pierwsze umowy Enea podpisze już w grudniu. 45 proc. kwoty pracownicy dostaną już w ciągu 35 dni, resztę - we wrześniu lub październiku przyszłego roku.

Udziały pracowników zostaną wykupione po 124 zł, miasta po 233,07 zł

Cena mogłaby być wyższa, gdyby władze miasta poszły na rękę związkowcom. Jeszcze przed sprzedażą MPEC prosili oni prezydenta, by ujął się za nimi i wynegocjował taką stawkę, po jakiej udziały sprzeda gmina. Władze jednak odmówiły i pracownicy musieli negocjować sami. Uzyskali kwotę o 109 złotych niższą niż dostanie miasto. Prezydent Białegostoku już wcześniej porozumiał się z Eneą i wynegocjował 233,07 zł za sztukę, w sumie około 28 mln zł.

We wrześniu zeszłego roku miasto sprzedało 85 proc. udziałów w spółce MPEC firmie Enea Wytwarzanie. Pozostałe 15 proc. podzielono - 9 dla miasta, a 6 do pracowników MPEC.