Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozytywne Wibracje Festival: Seal szalał jak Jagger. Koncert roku (zdjęcia)

(dor)
Seal szalał jak Jagger przez cały koncert
Seal szalał jak Jagger przez cały koncert Fot. Jerzy Doroszkiewicz
Seal zakończył drugą edycję Pozytywne Wibracje Festival. Białemustokowi sprzyjała pogoda, a zapowiadana gwiazda potwierdziła swoją wyjątkową pozycję w światowym biznesie muzycznym.

[galeria_glowna]
Seal zakończył drugą edycję Pozytywne Wibracje Festival. Muzyk po obejrzeniu placu z miejsca poprosił o maksymalne skrócenie dystansu z widownią. Techniczni pracowicie oznaczali niebezpieczne miejsca, dobrze znając pomysły szefa na koncert. Ale to, co zobaczyliśmy - przeszło najśmielsze oczekiwania. Przez calutki koncert Seal zachowywał się jak rasowy rock and rollowiec. Biegał od skraju do skraju sceny, szybko odrzucił czarną skórzaną kurtkę i lekko zdziwiony pytał, czy wszyscy tak się pocą, jak on. A jego wyjątkowy głos, ani na chwilę nie słabł. Brzmiał intensywnie i przejmująco. I nie potrzebne były absolutnie żadne grepsy czy cytaty z klasyki muzyki rozrywkowej.

Po części przecież sam Seal jest już klasykiem. "Killer" powalił na ziemię, "Kiss From A Rose" wywołał morze płonących zapalniczek, a "Secret" artysta zaśpiewał z gitarą elektryczną, na której zagrał zresztą w pozycji mańkuta. i cały czas skakał, miotał się, wymachiwał statywem, jak nie przymierzając - Mick Jagger. Fantastyczny koncert, w połączeniu ze znakomitym dźwiękiem i światłem śmiało może już teraz pretendować do koncertu roku. Zagrozić mu może tylko występ Basi Trzetrzelewskiej.

Count Basic prowadzeni przez gitarzystę Petera Legata zagrali poprawny koncert, instrumenty dęte dodawały muzyce blasku i miały też przysparzać energii, ale tej jednak między zespołem a publicznością zabrakło. Słuchacze ożywili się dopiero, kiedy na bis zespół postanowił zagrać coś w rytmie reggae.

Najwięcej kontrowersji wzbudził występ Wojtka Pilichowskiego. Basista znany z zamiłowania do grania z prędkością światła karkołomnych fraz ścianą dźwięku i tym razem wyemitował maksymalną możliwa dawkę decybeli. No i chyba jednak takie popisy dużo lepiej ogląda się w atmosferze klubu, nie wielkiej sceny. Dobrze, że na telebimach można było śledzić wygimnastykowane palce muzyka.

Dużo lepsze wrażenie pozostawił po sobie Marcin Nowakowski. Jego gładkie kompozycje zostały zagrane przez świetny zespół z wokalistami obserwowanymi przez Adama Sztabę. I tylko szkoda, że muzyk niechętnie sięga po polskie kompozycje rozrywkowe. Taka choćby "Miłość jest jak niedziela" zagrana na jego sopranie mogłaby by być naprawdę sukcesem nie tylko w Polsce.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny