Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie cara Mikołaja II z Białowieżą

Piotr Bajko [email protected] tel. 85 682 23 95
Ostatni papieros cara Mikołaja II w Białowieży?
Ostatni papieros cara Mikołaja II w Białowieży?
Car Mikołaj II odwiedził Białowieżę aż sześciokrotnie. Po raz pierwszy, jeszcze jako następca tronu, zawitał tu w 1894 roku. Towarzyszył swemu ojcu - carowi Aleksandrowi III, który, pomimo ciężkiego stanu zdrowia, wybrał się do Puszczy Białowieskiej na polowanie. Ostatni raz przyjechał tu w 1915 roku.

Wizytę tę poprzedziło zbudowanie linii kolejowej z Lewek do Hajnówki oraz okazałego pałacu carskiego w samej Białowieży. Do tego właśnie pałacu Mikołaj Aleksandrowicz będzie przyjeżdżać, już jako imperator, wraz z żoną i dziećmi oraz licznymi gośćmi. Odwiedzi on Białowieżę w 1897, 1900, 1903, 1912 i 1915 roku.

Car i caryca Aleksandra Fiodorowna bardzo lubili Białowieżę i otaczające ją lasy. Chętnie tutaj wracali, także wspomnieniami. Białowieża w tym czasie zyskała wiele. W 1897 roku doprowadzono do niej linię kolejową z Hajnówki, wybudowano okazały dworzec kolejowy.

Wokół pałacu pojawiły się liczne budowle towarzyszące, założono dwa parki, wybudowano murowaną cerkiew, nowy gmach Zarządu Puszczy Białowieskiej oraz budynek szkoły ludowej. Nie sposób też nie wspomnieć o szosie, łączącej Prużanę z Białowieżą, Hajnówką i Bielskiem Podlaskim, którą oddano do użytku w 1903 roku.

Car z reguły gościł w Białowieży przez dwa tygodnie. Polował tutaj i wypoczywał, a później odwiedzał jeszcze Spałę. Po raz ostatni zawitał do Białowieży 22 czerwca 1915 roku. Tym razem przyjechał sam, bez żony i dzieci, tylko na jeden dzień.

Trwała już wojna światowa, jednakże Białowieża znajdowała się jeszcze poza zasięgiem działań wojennych. Po upływie dwóch miesięcy Niemcy dotarli także do Puszczy. Zatrzymajmy się na ostatnim pobycie cara, gdyż mija właśnie 95 lat od tego wydarzenia.

Sytuacja na froncie w maju i czerwcu 1915 roku nie była dla Rosji pomyślna. Wojska austro-węgierskie kontynuowały natarcie, zmuszając rosyjską armię do pozostawienia Galicji.

Car Mikołaj II przez cały czerwiec przebywał w kwaterze głównej w Baranowiczach, prawie nigdzie z niej nie wychodził. W głowie tliła mu się jednak myśl o odwiedzeniu Białowieży. W liście pisanym 16 czerwca z kwatery głównej do żony zwierzał się: "Zamierzam wyjechać wkrótce samochodem do Białowieży na cały dzień, zrobię to niespodziewanie".

Caryca odpisała mu, że całkowicie popiera ten pomysł. Wyraziła zadowolenie, że spędzi on "przyjemny dzień na łonie przyrody, z dala od intryg". Z rozrzewnieniem wspominała ich wspólne pobyty w Białowieży, z wyjątkiem tego ostatniego, kiedy ich syn Aleksy zachorował. Na zakończenie dodała:

"Znajdziesz moje imię wypisane w sypialni, na oknie, które wychodzi na balkon, pod moimi inicjałami z drutu na okiennej ramie".

W następnym liście radziła mężowi, by nikomu nie mówił o zamiarze wyjazdu do Białowieży.
22 czerwca car dotarł do Białowieży i od razu wysłał telegram do żony. Dokładną relację z pobytu złożył żonie następnego dnia, po powrocie do kwatery głównej. Pisał, że rozkoszował się Białowieżą, choć czuł się dziwnie, będąc sam, bez niej i dzieci. Pomimo odczucia samotności i smutku, cieszył się na widok pałacu i miłych ich sercu komnat. Zapomniał na chwilę o teraźniejszości i na nowo przeżywał dni minione.

Zwierzył się też, że noc przed wyjazdem spędził w trwodze. Zaraz po skończeniu gry w domino pojawił się u niego wielki książę Mikołaj Mikołajewicz i przekazał mu telegram, który dopiero co otrzymał od generała-adiutanta Michała Wasiljewicza. Generał informował, że Niemcy przerwali linię frontu i wchodzą głęboko na ich tyły. W tej sytuacji car nie mógł wyjechać do Białowieży o godzinie 10, tak jak to sobie zaplanował. Ale już o godz. 11.40 otrzymał od generała-adiutanta następny telegram, w którym ten donosił, że przerwanie linii zostało zlikwidowane, nieprzyjaciel został odrzucony, ponosząc ciężkie straty. W tej sytuacji car o godz. 12, z ulgą w sercu, pędził już ze wszystkimi swoimi współtowarzyszami w kierunku Puszczy Białowieskiej.
W liście do żony car relacjonował, że droga do Białowieży ciągnie się 183 kilometry, ale jest bardzo ładna i równa. Do pałacu dotarł o godz. 15.20, pozostali zaś docierali co 5 minut, w tumanach okropnego pyłu. Z zapisków generała żandarmerii Aleksandra Spirydowicza, naczelnika pałacowej ochrony wynika, że główny szofer pomylił drogi i zamiast około dwustu, przejechano trzysta kilometrów.
W drodze do Białowieży doszło do wypadku. Pięć kilometrów przed celem podróży auto carskiej ochrony najechało na podwodę i zabiło furmana, 56-letniego Ilję Sacharczuka.

Tego dnia po szosie Prużana - Białowieża - Hajnówka jechał sznur około 500 podwód, które wiozły 2000 robotników do pracy przy budowie fortów w Grodnie. Koń Ilji Sacharczuka, trzymany przez właściciela za uzdę, spłoszył się i odrzucił swego gospodarza na szosę, wprost pod auto ochrony.
Car Mikołaj II zainteresował się wypadkiem. Wysiadł z auta i przyjrzał się zabitemu chłopu. Porozmawiał z jego współtowarzyszami, którzy przyszli na miejsce wypadku i nakazał wypłacić wdowie, 46-letniej Aksinie Sacharczuk, 500 rubli na pogrzeb i inne wydatki. Rodzinie miano także wypłacać rentę 250 rubli rocznie. Sacharczukowie mieli sześcioro dzieci od 4 do 22 lat.

Po przybyciu wszystkich do Białowieży, w pałacowej jadalni podany został posiłek na zimno. Po przekąsce car pokazał współtowarzyszom pałac i jego komnaty. Odwiedzono też muzeum, dużo spacerowano po parku. Następnie wszyscy wyjechali do Zwierzyńca, gdyż bardzo chcieli zobaczyć żubry i inne zwierzęta. Poszczęściło się im, gdyż spotkali duże stado żubrów, bardzo niespokojnie na nich patrzących. Widzieli też jelenie.

Jechali przez las około 30 wiorst, po świetnych, pokrytych trawą dróżkach, aż przy końcu puszczy wyjechali na szosę prużańską. Pogoda była wspaniała. Tego lata trwała taka susza, że nawet błota zanikły, a gęsty pył unosił się nawet z leśnych dróg. Niebawem wszyscy mieli twarze szare od pyłu i trudno było rozróżnić, kto jest kim. Najbardziej ubrudzony był niewielki wzrostem admirał Konstantin Niłow, z najbliższego otoczenia cara.

Car informował żonę, że nowym zarządcą Puszczy Białowieskiej został Gieorgij Lwow - "tłusty człowieczek, krewny admirała", ożeniony z siostrą Borisa Stürmera, członka Rady Państwowej. Poprzedni zarządzający, Mitrofan Golenko, otrzymał awans do Moskwy (w Białowieży zostawił po sobie znakomicie urządzone muzeum).

Car pisał też, że zmarł proboszcz białowieskiej cerkwi Michał Szyryński oraz zarządca carskich polowań Józef Newerly. Następcą tego ostatniego został Ewald Bark, krewny ministra finansów, Piotra Barka. Przepracował on tutaj 20 lat jako leśniczy, był energicznym człowiekiem, doskonale znającym las i zwierzynę.

W drodze powrotnej z Białowieży we wszystkich autach zaczęły niespodziewanie pękać opony. Z tego powodu auto cara musiało się zatrzymywać trzykrotnie. Był to skutek upalnego dnia i mnóstwa walających się na szosie gwoździ. Postoje wyszły jednak wszystkim na dobre, ponieważ dawały możliwość wyjścia i rozprostowania nóg. Wieczorem i w nocy królowała wspaniała świeżość, a powietrze w lesie było upojnie aromatyczne.

Do kwatery car wrócił o godzinie 22.45. Właśnie wtedy, gdy pociąg z generałem Michałem Wasiljewiczem zatrzymywał się. Po rozmowie z generałem, car ze współtowarzyszami zjadł kolację i od razu położył się spać. 26 czerwca zwierzał się żonie w liście, że po pobycie w Białowieży czuje się lepiej, choć w tym czasie martwił się bardzo brakiem wiadomości, gdzie i jakie wojska się znajdują.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny