Nadeszły upragnione przez wszystkich deszcze. I zaraz zieleń buchnęła, aż w głowie się kręci. Panie Boże, dzięki Ci za stworzenie wiosny! Opady oddaliły też czyhające niebezpieczeństwo. Jakie?
W 1931 roku było też groźnie. "Tegoroczna wiosna rozpoczęła się pod znakiem pożarów. Codziennie niemal donoszą nam o większych pożarach, które pochłaniają ciężko zapracowany dobytek ludzki." W maju w powiecie wołkowyskim bawiące się dzieci podpaliły dom. W efekcie tej "zabawy" spłonęło 10 domów, 16 stodół i 25 innych budynków. Za dwa tygodnie kolejny pożar. Tym razem w powiecie łomżyńskim ogień zniweczył 20 drewnianych budynków. Sytuacja, ze względu na panujące upały i suszę, była coraz groźniejsza. Z Grodna doniesiono o olbrzymim pożarze w tartaku. Ogień przez 6 godzin gasili strażacy wspomagani przez wojsko.
W 1932 r. sytuacja nie uległa zmianie. Znów wiosna i lato były suche i upalne. Największy pożar wybuchł wówczas w Kolnie. Zaczął się w południe i gwałtownie się rozprzestrzenił. Do Białegostoku o godzinie 17 dotarł telefonogram "Pożar przybrał katastrofalne rozmiary".
Do Kolna udał się natychmiast wicewojewoda Czesław Zawistowski, aby na miejscu nadzorować akcję ratowniczą. O godzinie 20 w kancelarii wojewody w Pałacu Branickich odebrano przerażający meldunek. "Pożar ugaszony. Spłonęło ponad 100 domów. Bez dachu nad głową znalazło się 2200 osób. Przyczyna pożaru nieustalona".
W Białymstoku pamiętano jeszcze pożar z 1753 r., który wybuchł "z okazji kurzenia gorzałki przez Żyda". Tak, tak. Gdy spłonie pół miasta, to wspomina się o tym ku przestrodze z pokolenia na pokolenie.
Białostocka Straż Ogniowa powstała w 1875 r. W 1898 zorganizowana została Białostocka Ochotnicza Straż Ogniowa. Gdy "państwowy" strażak obserwował miasto z wieży przy ulicy Aleksandrowskiej (Warszawska), to ochotnik pilnie baczył na miejskie zaułki z ratuszowej wieży. A licho i tak nie spało. Ot, na przykład w 1930 r. w budowanym nowoczesnym gmachu Sądu Okręgowego na rogu Mickiewicza i Świętojańskiej. Położono w nim już podłogi, które zabezpieczyć trzeba było woskiem.
Do pracy tej zatrudniano najczęściej kobiety. Jedna z nich, Etla Boler, rozpuszczała benzyną zgęstniały wosk. Robiła to na tyle nieuważnie, że w pewnym momencie nastąpił wybuch. Na ulicę wyleciało sześć okien i natychmiast pojawił się ogień. Tylko dzięki sprawności białostockich strażaków w 1931 r. do nowego gmachu mógł się wprowadzić sąd.
W tym samym czasie po Białymstoku grasował pewien "nieuchwytny złośliwiec". Upatrzył on sobie stojącą naprzeciw kina Apollo przy ulicy Sienkiewicza (to budynek, w którym mieści się księgarnia Akcent i apteka) drewnianą budkę. Całymi dniami siedział w niej starszy, kulejący pan i sprzedawał tytoń i papierosy. O trzeciej nad ranem okolicznych mieszkańców obudził intensywny zapach papierosowego dymu. Niestety, nawet strażakom nie udało się nic z "tytoniowej budki" uratować.
W lipcu 1931 r. czerwony kur zawitał do białostockiego browaru. Zapaliła się w nim smoła, która służyła do uszczelnienia beczek. Spaliła się cała szopa pełna beczek, a Dojlidy przez wiele godzin spowite były czarnym, oblepiającym wszystko dymem.
A ileż to pożarów wybuchało z byle jak postawionego pieca! To była prawdziwa białostocka plaga - pijany zdun. Konsekwencje? Były też polityczne, tak jak w 1939 r. Przy Zamenhofa 14 miała swoje biuro żydowska partia socjalistyczna Bund. Przed jednym z partyjnych spotkań napalono w piecu. Od paleniska zajęła się podłoga. Przybyli w mig strażacy, wyrwali ją i wyrzucili przez okno, a prasa doniosła, że "Bund bez podłogi", co można by interpretować różnie.
Ale największy pożar, o którym mówiło całe miasto, to opiszę Państwu następnym razem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?