Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar w Bokinach. Rodzina straciła dom. Pomagają ludzie dobrej woli

Julita Januszkiewicz [email protected]
Gołe ściany, surowy beton na podłogach. Tak mieszka rodzina Zadykowiczów. Ale - jak mówi pani Agnieszka -  wreszcie mają dach nad głową
Gołe ściany, surowy beton na podłogach. Tak mieszka rodzina Zadykowiczów. Ale - jak mówi pani Agnieszka - wreszcie mają dach nad głową Wojciech Wojtkielewicz
Po pożarze rodzina Agnieszki Zadykowicz z Bokin koło Łap została bez dachu nad głową. Budowę nowego domu wsparli ludzie dobrej woli. Ale trzeba go jeszcze wykończyć. Kobieta z czworgiem dzieci sama sobie nie poradzi.

- Najważniejsze, że jesteśmy już na swoim. Wszyscy razem - mówi z ulgą Agnieszka Zadykowicz, drobna, szczupła brunetka. Krząta się po kuchni. Robi dzieciom śniadanie. Skromne. Po kromkach chleba rozsmarowuje margarynę, na to kładzie plaster sera żółtego i liść sałaty. Przy stoliku siedzą czteroletnia Paulinka i jedenastoletnia Madzia. Pani Agnieszka ma jeszcze dwoje starszych dzieci - Beatkę i Krzysia. Ale kiedy w środę odwiedziliśmy rodzinę, nie było ich w domu.

- Ciężko jest, ale jakoś sobie radzimy - szepcze kobieta. Od lipca mieszka z dziećmi w nowym domu, który podarowali ludzie dobrego serca. Bo pani Agnieszka i jej czworo pociech przeżyli tragedię.

W jednej chwili stracili wszystko

W styczniu 2015 roku spalił się im drewniany dom. Wybudowali go jeszcze dziadkowie męża pani Agnieszki. Ona sama rozpoczęła remont. Wymieniła okna, chciała dokończyć dach. Jednak wszystko w jednej chwili zniszczył ogień.

- Dzieci tak się cieszyły, że będą miały nowy pokój. A teraz nie mamy nic - płakała tuż po pożarze pani Agnieszka, kiedy po raz pierwszy odwiedziliśmy jej rodzinę.

Z rozpaczą spoglądała wtedy na pogorzelisko. Nie mogła uwierzyć, że jej najbliższych spotkało takie nieszczęście. Dzieci również przeżywały tragedię. Krzyś płakał, że do skarbonki nazbierał 30 złotych. Próbował odszukać ją na pogorzelisku. Madzia żałowała podręczników i pucharów za dobrą naukę.

Panią Agnieszkę i czwórkę jej dzieci od razu przygarnęła do siebie sąsiadka Krystyna Zawadzka. W jej dwupokojowym domu jest ciasno, ale nie miało to wtedy znaczenia. Kobieta przekonywała nas, że zna biedę i nie mogła odmówić pomocy. Rodzina pozostała przecież bez dachu nad głową. Dosłownie bez niczego. Bez ciepłych ubrań. A przecież był środek zimy. Wsparcie zadeklarowała wówczas Urszula Jabłońska, burmistrz Łap. I tak jak obiecała znalazła pogorzelcom mieszkanie. Kobieta z dziećmi zamieszkała w budynku dawnej szkoły.

I od razu ruszyła wielka akcja pomocy. Ludzie zbierali ubrania, sprzęt AGD, pościel. Ochotnicza Straż Pożarna w Łapach również włączyła się w akcję.

- Zorganizowano zbiórki pieniędzy do puszek na rzecz pogorzelców we wszystkich kościołach na terenie łapskiego dekanatu. Parafia w Uhowie też wspomogła. Odbył się także koncert charytatywny - wylicza dzisiaj Urszula Jabłońska, burmistrz Łap.

Serdeczna pomoc płynęła z każdej strony. Niemal rok po pożarze zaczęła się budowa domu. Było to możliwe dzięki ludziom dobrej woli. To oni szybko uzbierali prawie 150 tysięcy złotych. Jednak inwestycja pochłonęła więcej, bo 275 tysięcy złotych.

Burmistrz Łap przypomina, że sponsorzy przekazali za darmo materiały budowlane, a urzędnicy pomogli przygotować dokumenty niezbędne do złożenia wniosku o pozwolenie na budowę do Starostwa Powiatowego w Białymstoku. Z kolei projekt budowlany ufundowała pracownia Archand z Wrocławia.

Surowy beton, z sufitów sterczą kable

W środę odwiedziliśmy rodzinę Zadykowiczów. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak sobie radzą i czy nie jest im potrzebna pomoc.

Powierzchnia domu wystarcza na potrzeby kilku osób. Na dole znajduje się skromna kuchnia z salonem, pokój, łazienka i pomieszczenie kotłowni. Na górze są trzy sypialnie i łazienka. Dzieci mają swoje pokoje. Stoją w nich meble, które podarowali ludzie. Tylko najmłodsza Paulinka nie ma łóżeczka. Na razie śpi na materacu.

Jednak pomieszczenia nie są wykończone. To gołe ściany, bez farby czy tapety. Podłogi to surowy beton. Nie są wyłożone płytkami, czy deskami. Z sufitów sterczą kable, do których są podłączone tylko żarówki. O żyrandolach nie ma mowy. To po prostu dom w tzw. stanie surowym.

Do takiego wprowadzili się Zadykowiczowie. Ale - jak mówi pani Agnieszka - najważniejsze, że są na swoim. Mają dach nad głową. Nie muszą się tułać po wynajmowanych mieszkaniach.

Teraz w nowym domu trwają prace wykończeniowe. Cała rodzina wykonuje wszystkie je własnym sumptem. Trzeba tu m.in. pomalować ściany i sufity, a także wyłożyć posadzki jakąś wykładziną. - Dużo pracy przed nami - przyznaje pani Agnieszka.

Trzeba niemal wszędzie wstawić drzwi, przede wszystkim do łazienki. Bo wejście do niej zakrywa zasłonka.

- Są tylko surowe tynki, bo nie mamy pieniędzy na to, by pomalować ściany - tłumaczy kobieta.

500 plus poszło na gips

Kolorowo nie jest. Pani Agnieszka nie pracuje. Od 1 października 2015 do końca czerwca tego roku była zatrudniona w Zespole Szkół w Płonce Kościelnej. Ale umowa się skończyła.

- Będę szukała pracy gdziekolwiek, bo naprawdę jest ciężko - zapewnia.

Teraz jedynym źródłem utrzymania rodziny są różne świadczenia z opieki społecznej. Żyją też za pieniądze z rządowego programu „Rodzina 500 plus”. Co miesiąc dostają 1500 złotych. Bo zgodnie z założeniami programu na najstarszą córkę Beatkę wsparcie nie przysługuje. Tylko na drugie, trzecie i kolejne dziecko.

Pani Agnieszka chwali wsparcie, bo głównie ono idzie na bieżące wydatki. - Wydałam je na materiały budowlane, gips, drzwi do pokoju - opowiada.

Teraz, jak większości polskich rodziców, także i jej sen z powiek spędzają wydatki związane z rozpoczętym właśnie rokiem szkolnym. Bo w przypadku rodziny z Bokin były one naprawdę wysokie.

Łącznie, jak wylicza pani Agnieszka, wyniosły 2 tysiące złotych. Trzeba było przecież kupić dzieciom przybory szkolne, zeszyty, książki.

- Przez całe wakacje musiałam zbierać pieniądze, by mieć na szkolne wydatki dla dzieci - nie ukrywa kobieta.

Najstarsza Beatka zaczęła się uczyć w pierwszej klasie liceum w Białymstoku. Na nią mama wydała prawie tysiąc złotych, w tym połowa poszła na niezbędne podręczniki.

Młodszy Krzyś uczy się w trzeciej klasie gimnazjum w Płonce Kościelnej. Trzeba było mu kupić buty, przybory szkolne i plecak. Madzia uczy się w piątej klasie szkoły podstawowej, zaś najmłodsza Paulinka chodzi do przedszkola w Łupiance Starej. Jej też trzeba było kupić książeczki oraz przybory szkolne. Wszystko kosztowało 300 złotych.

Robota stoi w miejscu

Pani Agnieszka cały czas myśli jak związać koniec z końcem. Bo nie jest łatwo utrzymać, wychować i wykształcić czworo uczących się dzieci. No i dobrze by było, by wreszcie można było jakoś wykończyć domu wewnątrz. Pomoc przy niezbędnych pracach oferują krewni, ale przecież potrzebne są materiały. Ale to wszystko kosztuje. Pani Agnieszki na nie po prostu nie stać.

- Robota stoi w miejscu, bo skończyły się już pieniądze - martwi się kobieta.

Niepokoi się też tym, że ściany budynku nie są ocieplone. A przez to jego ogrzanie zimą będzie kosztowne.

- Mamy na razie drzewo, które zostało jeszcze z pogorzeliska. Myślę, że na zimę nam wystarczy - ma nadzieję kobieta.

Dlatego prosi życzliwych o wsparcie w wykończeniu domu. Pojawia się iskierka nadziei, że gmina znowu przyjdzie z pomocą.

- W miarę możliwości finansowych planowany jest jeszcze zakup materiałów niezbędnych do wykonania ocieplenia domu - deklaruje Urszula Jabłońska, burmistrz Łap.

Prof. Jerzy Kopania, etyk z Akademii Teatralnej w Białymstoku chwali taką postawę. - Uważam, że naszym moralnym obowiązkiem jest pomaganie ludziom, którzy nie ze swojej winy znaleźli się w trudnej sytuacji. W pierwszej kolejności spoczywa to na najbliższym otoczeniu. Ale władze samorządowe też muszą wspierać potrzebujących - podkreśla Jerzy Kopania.

Według niego, samorząd powinien mieć odłożoną pewną sumę pieniędzy na takie cele. I traktować to jako lokatę, której nie można wykorzystywać na inne wydatki.

- Taka postawa pozytywnie wtedy kształtuje charaktery - przekonuje etyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny