Jeszcze w zeszłym tygodniu wszyscy rozkładali ręce. Spółdzielnia, miasto, policja. Teraz okazuje się, że jednak się da.
– Sprawą zajął się dzielnicowy. Bezdomny trafił do ogrzewalni prowadzonej przez stowarzyszenie Ku Dobrej Nadziei – mówi nam rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa.
Tydzień temu pisaliśmy o mężczyźnie, któremu przy al. Piłsudskiego 2 spłonęło mieszkanie. Od tamtej pory przesiadywał na klatce. Pił alkohol, załatwiał się. Mieszkańcy mieli tego dość. Nikt nie potrafił im pomóc.
Prezes Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej Stanisław Hołubowski mówił, że trzeba poczekać na decyzję sądu. Bo tylko sądownie można pozbawić kogoś członkostwa w spółdzielni. I tylko wtedy jest podstawa do eksmisji.
Czytaj też Pożar mieszkania przy al. Piłsudskiego. Bezdomny koczuje na klatce
Zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie Kazimierz Kuczek twierdził, że sprawą zajęli się pracownicy socjalni. Jednak gdy przybyli na miejsce, bezdomnego nie zastali.
W końcu jednak trafił do ogrzewalni. Czyja to zasługa?
– Trudno powiedzieć. Zgłoszenie się do ogrzewalni jest dobrowolne. Kto konkretnie przekonał bezdomnego? Myślę, że każdy po trochu. Mieliśmy tu przykład współpracy policji i miasta – mówi Kamila Bogacewicz z biura komunikacji społecznej w magistracie.
– Miejmy tylko nadzieję, że nasz kłopotliwy sąsiad nie postanowi znów wrócić na klatkę – mówi Michał Kudła, jeden z mieszkańców bloku przy al. Piłsudskiego 2.
Lada dzień spółdzielnia ma ruszyć z remontem spalonego mieszkania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?