W "Powstaniu Warszawskim" każdy znajdzie coś innego. Wielbiciele historii marketingu mogą zauważyć z jaką starannością miasto ozdobione było szyldami i ile zachodnich korporacji sprzedawało w stolicy swoje wyroby. Historycy mody przyjrzą się strojom warszawskich dziewcząt, które w sierpniu chętnie nosiły sandałki na niezbyt wysokich obcasach, wielbiciele filozofii "zrób to sam" zobaczą, do czego można wykorzystać niewybuchy i jak niemal z niczego stworzyć ziejący ołowiem pistolet maszynowy, który naprawdę zabija. A miłośnicy urbanistyki i architektury dostrzegą piękno i światowy sznyt śródmieścia, które za niecałe osiemdziesiąt minut projekcji stanie się morzem gruzów spowitym kłębami dymu. I wielkim cmentarzyskiem.
Nie ma sensu szukać w tym filmie nadzwyczajnej historii, zaś pomysł wykorzystania narracji domniemanych autorów zdjęć, jest w tej produkcji na swój sposób genialny. Ale też w istocie cała ta gigantyczna praca włożona w znakomite udźwiękowienie kadrów, odczytanie prawdopodobnych dialogów z ruchu warg prawdziwych warszawiaków i powstańców nie miała służyć rozrywce. I chyba też nie pokrzepieniu serc. Bo od uśmiechniętych dziewczyn, kamera szybko przechodzi do polowych szpitali, mszy, wreszcie pogrzebów dzieci, dorosłych, by zakończyć dokumentację powstania na zwałach trupów i wspomnianych już ruinach europejskiej stolicy. A w oczach filmowanych postaci widać wszystko - od euforii, po zobojętnienie, czy śmiertelne zmęczenie.
W tym filmie nie ma happy endu, co znamy z historii. Są za to ludzie, z których część udało się rozpoznać, a niektórzy dożyli wręcz czasu premiery filmu. Część im i chwała.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?