Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie Styczniowe w podlaskiem

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Pocztówkę z portrecikami ofiar 1863 roku znalazł w zasobach Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej Janusz Władyczański. Jest na niej zdjęcie Teofila „Zaremby” Władyczańskiego, brata Wiktorii, Antoniego, Ignacego, Józefa (to pradziadek pana Janusza), Juliana. Pisałem o nich kilkakrotnie. Teofil  Władyczański (1834-1863) walczył m.in. pod Waliłami, a strofy wiersza poświęciła mu Maria Konopnicka.
Pocztówkę z portrecikami ofiar 1863 roku znalazł w zasobach Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej Janusz Władyczański. Jest na niej zdjęcie Teofila „Zaremby” Władyczańskiego, brata Wiktorii, Antoniego, Ignacego, Józefa (to pradziadek pana Janusza), Juliana. Pisałem o nich kilkakrotnie. Teofil Władyczański (1834-1863) walczył m.in. pod Waliłami, a strofy wiersza poświęciła mu Maria Konopnicka.
Kiedy przyprowadzono ich na miejsce stracenia do lasu, zdarzył się wypadek. Młodzi chłopcy z okolic Choroszczy, gdy się dowiedzieli, że mają wieszać powstańców, to nazbierali amunicji i podpalili. Powstał popłoch, Moskale nie wiedzieli, co się dzieje. Powstańcy rzucili się do ucieczki.

Na łamach "Kuriera Podlaskiego" i "Kuriera Porannego" publikowałem przez wiele lat przyczynki do wydarzeń 1863 roku w naszym regionie. Sam już nie pamiętałem wszystkich wątków i wątpię, by nawet najwierniejsi czytelnicy taką wiedzę posiadali. Postanowiłem więc na 150-lecie wybuchu powstania styczniowego przypomnieć co ciekawsze zapisy, głównie pochodzenia miejscowego, zebrane przeze mnie podczas setek spotkań oraz nadesłanych (przekazanych) przez współpracowników, wyszperane w starych rocznikach.

Cichy bohater

Nie powstał słownik powstańców rodem z Podlasia, Łomżyńskiego, Suwalszczyzny. Jestem pewny, że kiedyś zostanie wydany, a w nim znajdzie się biogram Józefa Lenczewskiego. Urodził się w 1837 roku we wsi Leńce koło Dobrzyniewa, uczył się w gimnazjum białostockim, potem studiował w stołecznej Akademii Medycznej. Za spiskowanie trafił do warszawskiej Cytadeli, następnie do więzienia w Grodnie. Uniknął jednak zsyłki i mógł wziąć udział w bojach 1863 roku.

Był w oddziałach Onufrego Duchińskiego, mjr. Ejtminowicza, Walerego Wróblewskiego, walczył w 12 potyczkach, awansował do stopnia kapitana. Po lutym 1864 roku przebywał w Galicji, siedział w więzieniu austriackim, na koniec trafił do Paryża. Na emigracji nauczył się stolarstwa, pracował też w drukarni. Chorował, więc pozbawiony środków do życia znalazł się w podparyskim przytułku polskich Sióstr Miłosierdzia. "Dnia 29 października 1866 roku spokojnie i po chrześcijańsku Bogu ducha oddał żałując, że już na ziemi ojczyzny nie zobaczy i służyć jej nie będzie. Zwłoki jego spoczęły na parafialnym cmentarzu w Juvisy", co odnotowano w "Roczniku Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu". (KP, 1984 r.)

Opowieść o dziadku

Józef Andruszkiewicz był powstańcem, zmarł 17 lipca 1930 roku w wieku 92 lat. Był skazany na karę śmierci wraz z 17 Polakami, wyrok miano wykonać w lesie koło Choroszczy, przy szosie Białystok - Kruszewo, gdzie stoi dziś pomnik. "Tych osiemnastu powstańców zebrano na Rynku w Choroszczy, a następnie prowadzono ich pieszo ul. Dominikańską na miejsce stracenia do lasu na Zastawie, na szubienicę. Kiedy przyprowadzono ich na miejsce stracenia do lasu, zdarzył się wypadek. Młodzi chłopcy z okolic Choroszczy dowiedzieli się, że mają wieszać powstańców. Nazbierali amunicji, a może i granatów, jeśli wtedy była taka broń, podpalili to i ze trzech stron lasu powstał silny wybuch. Moskale nie wiedzieli, co się dzieje, powstał popłoch, z czego skorzystali powstańcy i rzucili się do ucieczki. Uciekło dziesięciu powstańców, wśród nich dziadek, Mikołaj Turecki i Ksawery Markowski. Dziadek mój przedostał się do wsi Uhowo i tam u kuzynów przechowywał się cały rok. Po roku ojciec przywiózł dziadka wozem (żelaźniakiem), na którym było kilkanaście snopków słomy, w których dziadek był ukryty, do domu w Choroszczy. Spał przeważnie na cmentarzu w grobowcu, w którym pochowany był ksiądz".

Opowiadała wnuczka Paulina Kondzior, a uroczystości na "Szubienicy" przygotowali m.in. członkowie Towarzystwa Przyjaciół Choroszczy. (KP 1985 r.)

List z Gdańska

"Maciej, brat dziadka Kazimierza, poległ pod Waliłami. Opowieść rodzinna głosi, że wcześniej Cyganka przepowiedziała mu: "Ciebie pierwsza kula nie minie". Tak się i stało. Przestrzelony kożuszek zabitego Macieja kozak sprzedawał na rynku białostockim. Inny brat Kazimierza Pankiewicza też poszedł do lasu i nie wrócił w rodzinne strony, może emigrował, ukrył się w innym zaborze, powędrował na Sybir" (dr inż. Tomasz Pankiewicz).
Autor listu zapamiętał, że po 1920 roku nocował u nich w Białymstoku jakiś Pankiewicz, który pieszo wracał z Syberii. Pan Tomasz zaniósł mu igłę i nici. Gość spał w stodole, nie chciał przyjść do domu ze względu na swój ubiór i wszy. Bywał natomiast u państwa Pankiewiczów weteran powstania Mamert Wandali, postać bardzo znana, szanowana. Opowiadał o powstaniu, podarował gospodarzom namalowany pejzaż. A grupa weteranów 1863 roku w początkach dwudziestolecia międzywojennego uczestniczyła w białostockich pochodach 3-majowych. (1988 r.)
Powstanie w sokólskiem

Bardzo dużo materiałów o powstańcach zebrał Henryk Falkiewicz. "W 1923 roku powróciła z Ameryki trójka członków rodziny Dzienisów. Za zarobione dolary nabyli oni od dziedziczki Bojowej połać ziemi w uroczysku "Karcze", około 5 km od Sokółki przy szosie do Grodna. Wzięli się solidnie do roboty i wtedy właśnie państwo Dzienisowie dokonali odkrycia. Oto znaleźli na dębie tablicę drewnianą z krzyżem metalowym i wyciętym napisem. Udało się odczytać następujące wyrazy i cyfry: "Traugutt Roku 1863 grudnia 4." Pastuch wynajęty przez Dzienisów zdjął zniszczoną tablicę i sporządził jej kopię, opuszczając (dlaczego?) nazwisko Traugutta. Dziś można nadal oglądać ów dąb karłowaty, tablicę z 1925 roku i mocno zniszczony krzyż.

Legenda (tradycja ludowa) głosi, że pierwotny napis sporządzili obozujący tu powstańcy styczniowi. Dokonali tego, gdy tragicznemu zrywowi niepodległości przewodził Romuald Traugutt. Wiadomo, że dyktatorowi powstania pomogła w przejeździe do Warszawy Eliza Orzeszkowa, pozorując transport wykwintną karetą chorego kuzyna do lekarza. Niestety, autorka "Nad Niemnem" nie skorzystała z ruchliwego traktu Białystok - Sokółka - Grodno, lecz przekroczenie granicy Królestwa Polskiego miało miejsce "gdzieś za Brześciem Litewskim". (1985 r.)

Intryguje też powtarzana w sokólskim pogłoska o dwóch braciach, z których jeden był dowódcą powstańczym, a drugi przewodził oddziałowi kozackiemu. Rosjanie zawzięcie szukali obozowiska "miateżników". Pewnego dnia kozak jadący przesieką leśną poczuł zapach smażonej słoniny i słowami "zdieś sało waniajet" zawiadomił swego dowódcę. Ów dowódca z kolei nakazał odmarsz w przeciwnym kierunku. Działo się to w okolicach wsi Talkowszczyzna i Sosnowik nad strumienim Skrobatynki. Od tej pory mieszkańcy nazywali ostoję leśną tak szczęśliwą dla ochotników "Palacki Grud". (1986 r.)

Tajemniczy list

"Miałem lat 10 - 11, kiedy z ojcem jeździłem w pole: na skraju wsi stały dwa krzyże. Ojciec zdejmował przed nimi czapkę i mnie tez kazał tak robić. Kiedyś wyjaśnił, że ten stary krzyż, to za "miateżników". Nic z tego wówczas nie rozumiałem, lecz gdy dorosłem, to przeczytałem napisy. Na nowym krzyżu widniało zdanie z błędem: "Od fszelkich chorób, ognia i wojny zachowaj nas Panie. 1925 r." Na tym zaś starym można było przeczytać: "Ku pamięci Jana Dejczmana i Daniela Brzozowskiego. Rok 1863".

Nowszy krzyż stoi jeszcze, starszy za mojej pamięci był dwa razy ucinany (gniła część wkopana w ziemię), w końcu się przewrócił i został spalony już w kilkanaście lat po 1939 roku. Miejsce to położone jest na skraju wsi Olmonty, blisko Białegostoku. Naprzeciw krzyży stał mały dworek (został jeszcze stary dom i dwa dęby).

Ojciec mówił nań Rutkowszczyzna. Zaraz po I wojnie światowej zamieszkiwali tam leśniczy księcia Lubomirskiego - Czerenkiewicz, następnie Kiersznowski, po nim białostocki masarz Kazimierz Goździk. Przylegający do dworku grunt (ok. 50 ha) rozparcelowano w latach dwudziestych. Mieszkałem i pracowałem w tejże wsi lat kilkadziesiąt. Znam okoliczne wsie: Dojlidy, Stanisławowo, Halickie, Solniczki, Hryniewicze. Nigdy jednak nie spotkałem tu osób o nazwiskach umieszczonych na starym krzyżu. Wynika z tego, że obaj zabici (może straceni, może polegli w boju?) pochodzili z innych stron. Skąd zatem? Może odezwie się wnuk, prawnuk, praprawnuk?" (1986 r.)

Niestety, nikt nie odezwał się na apel pana B.K.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny