Powojenny Białystok. Lipowa to był wielki deptak (zdjęcia)
Lipowa niczym deptak
Mieliśmy, jako jedni z pierwszych radio. Gdy trwał Wyścig Pokoju, mama otwierała okno i wszyscy słuchali transmisji, kibicowali żarliwie, komentowali. Po południu ktoś na czymś grał, miło spędzano czas – wspomina pani Krystyna.
– Nie miałam babci, ale z wielkim sentymentem wspominam swoją babcię przyszywaną, panią Zalewską. Była właścicielką nieruchomości. Niestety, imienia jej nie pamiętam, zmarła, kiedy miałam siedem lat. Cudowna, wręcz bajeczna osoba. Widok, jak siedzi pod dużą jabłonią w bujanym wiklinowym fotelu, do dzisiaj mam przed oczami. W sukni ze sztruksu w białe groszki, do tego fartuszek z falbankami, zawiązywany na kokardy, wykrochmalony na sztywno. Czepek na głowie, okulary w drucianych okrągłych oprawkach, trzewiki zapinane na guziczki. No, postać jak z filmu. Siedziała w tym fotelu, zawsze pogodna, radosna. Mówię raz do niej: Babciu, ty się tak pięknie uśmiechasz. A ona pochyliła się, przygarnęła mnie do siebie i powiedziała znamienne zdanie: Dietyńka – wówczas starsze osoby często używały takie wschodnie wtrącenia – dietyńka, ty kiedyś to zrozumiesz, pamiętaj, tak trzeba żyć, żeby na starość mieć do czego się uśmiechać. Te jakże mądre słowa stały się mottem mego życia.