Powodzianie z Kędzierzyna-Koźla pozwali samorząd. Ruszył proces

Daniel Polak
Stawiając w 2010 roku szandory uratowano starą część Koźla ale zalano Kobylice.
Stawiając w 2010 roku szandory uratowano starą część Koźla ale zalano Kobylice. Daniel Polak
Proces jest wynikiem pierwszego pozwu zbiorowego w historii Opolszczyzny. Do sądu złożyli go poszkodowani w powodzi w 2010 roku mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla.

- Pod pozwem podpisało się ponad 130 osób - wyjaśnia Kazimierz Krzynówek reprezentujący ludzi, którzy poszli do sądu. - Przecież z powodu błędnych decyzji urzędników ludzie stracili dorobek swojego życia.

To pierwszy zbiorowy pozew w historii Opolszczyzny. W 2010 roku złożyli go mieszkańcy ulicy Raciborskiej w Kędzierzyna-Koźla oraz Kobylic i Landzierza w gminie Cisek. Pozwali tutejszy urząd miasta oraz powiat.

W maju 2010 roku, gdy woda zagrażała Koźlu, na wałach przy ul. Raciborskiej ustawiono szandory, czyli metalowe zapory.

Dzięki temu woda nie wdarła się do centrum Koźla, oszczędzając m.in. szpital, ale spiętrzyła się i zatopiła znajdujące się po drugiej stronie wału osiedle domków przy ul. Raciborskiej oraz wsie w gminie Cisek: Kobylice i Landzmierz.

- Przez decyzję urzędników przyszła do nas fala przynajmniej o metr wyższa, niż gdyby zapór nie postawiono - podkreśla Grzegorz Fuławka, mieszkaniec ul. Raciborskiej. - Efekt? Po 12 godzinach od zalania, stan wody po stronie zatopionych terenów mieszkalnych był wyższy około 1,5 metra niż w korycie Odry! Zamiast zminimalizować skutki kataklizmu powiększono je.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Opolu, który na początku ubiegłego roku pozew oddalił. Uznał, bowiem, że poszkodowani w powodzi powinni roszczenia najpierw kierować do urzędu marszałkowskiego.

Powodzianie odwołali się jednak do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Ten nakazał rozpoznanie pozwu przez Sąd Okręgowy w Opolu.

Na wtorkowej rozprawie świadkami byli: Bogdan Klimek, były komendant wojewódzki policji w Opolu, Karol Stępień, komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Opolu oraz Marek Waszkiewicz z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Kędzierzynie-Koźlu.

- Uczestniczyłem w kilku spotkaniach zespołu zarządzania kryzysowego, dałem do dyspozycji radiowozy, przez megafony których ogłaszano wiadomości o sytuacji powodziowej - mówił w sądzie Bogdan Klimek, ówczesny szef opolskiej policji.

Karol Stepień, komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Opolu powiedział natomiast, że tylko raz uczestniczył w zebraniu zespołu w Kędzierzynie-Koźlu.

- Czy podczas zebrania była mowa o stawianiu szandorów? - dopytywał mecenas Paweł Gawor, radca prawny, który przed sądem reprezentuje powodzian.

- Była o tym mowa, ale szczegółów nie pamiętam - odpowiedział komendant Stępień.

Więcej do powiedzenia o szandorach miał Marek Waszkiewicz z PCZK w Kędzierzynie-Koźlu.

- Z tego co pamiętam decyzję o ich postawieniu podjęła na jednym ze spotkań zespołu zarządzania kryzysowego Brygida Kolenda-Łabuś, ówczesny wiceprezydent miasta - mówił Waszkiewicz.

- A czy ktoś na tym zebraniu mówił, jakie następstwa to może wywołać? - dopytywał mecenas Gawor?

- Pan Andrzej Leja, szef miejskiego centrum zarządzania kryzysowego wspomniał, że postawienie szandorów sprawi, że podniesie się poziom wody w zalewanej części miasta oraz gminie Cisek, ale te tereny byłyby i tak zalane, nawet gdyby szandorów nie postawiono - wyjaśnił Waszkiewicz.

Strona wnosząca pozew zawnioskowała o przesłuchanie na kolejnych rozprawach jako świadków: Brygidę Kolendę-Łabuś, ówczesną wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla, a dziś posłankę Platformy Obywatelskiej oraz Józefa Gismana, byłego starostę kędzierzyńsko-kozielskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska