Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powidoki, czyli Andrzej Wajda pokazał nieludzki komunizm

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Bronisława Zamachowska i Bogusław Linda w filmie "Powidoki" Andrzeja Wajdy
Bronisława Zamachowska i Bogusław Linda w filmie "Powidoki" Andrzeja Wajdy Akson Studio, Anna Włoch
Czy komunizm był nieludzki, bo wyszukiwał wyimaginowanych wrogów ludu, czy dlatego że pozwalał dzieciom samotnie zmagać się ze śmiercią rodziców w czasach walki o pokój? Andrzej Wajda stworzył kameralny film o nieludzkim systemie i wybudował pomnik niezłomnemu artyście.

Znając polską szkołę filmową, zaś filmy w reżyserii Andrzeja Wajdy w szczególności, trudno czasem nie uśmiechnąć widząc powroty do czasów, kiedy wielki reżyser tworzył swoje najlepsze dzieła. Przy tym ostatnim filmem oddaje też jakby hołd Jerzemu Skolimowskiemu, strasząc widzów gigantycznym portretem Stalina. I od zamachu na tę komunistyczną ikonę rozpoczyna się akcja filmu. Uprzedzając fakty – nie będzie w niej konfliktu Władysław Strzemiński – Katarzyna Kobro, będzie zaś ukazana w lapidarnych scenach opresyjność systemu – tak dobrze znana i Andrzejowi Wajdzie i twórcy scenariusza – Andrzejowi Mularczykowi. Od rozmowy z ubekiem na komisariacie, która może przypominać jeszcze słowną szermierkę, poprzez wtargnięcie zetempowskiej jaczejki i przerwanie wykładu, po akcje niszczenia niewygodnych dzieł – groza życia w komunizmie stopniowo narasta. Choć miał to być najsprawiedliwszy ustrój na świecie, wrogowie pozbawieni pracy mogli tylko zdychać z głodu. Nie ma pieniędzy, nie ma kartek na mięso, w końcu przyjdzie się wylizać talerz ledwie pachnący zupą. Nieważny jest talent – wroga nie trzeba nawet zabijać – zginie, bo chciał rozwijać sztukę i to ją wyniósł na piedestał.

Władysław Strzemiński z poświęceniem kreowany przez Bogusława Lindę jest postacią jakby niemal z antycznej tragedii. Sam przeciw całemu światu, chce za wszelką cenę bronić swojej artystycznej wolności, ale nie chce milczeć. Nie chce też ugiąć karku przed komunistami. Kto nie zna czasów ponurej stalinowskiej nocy, może nie rozumieć dlaczego odwracają się od niego inni artyści, potępiają jego sztukę, wyrzucają ze związku plastyków. To nie zawiść, ale zwyczajny strach, może czasem koniunkturalizm. Galeria postaci, które wykańczają malarza w białych rękawiczkach jest imponująca. Nawet kadrowa zagrana przez Dorotę Kolak wręczając wilczy bilet nie omieszka zapytać artystę, czy naprawdę poznał Marka Chagalla. Ale mu nie pomoże.

Na „Powidoki” można patrzeć nie tylko, jak na zapis stopniowego niszczenia indywidualności artystycznej, ale przede wszystkim jak na fotografię systemu, która nie szanuje dobra dzieci. Kiedy osamotniona Nika Strzemińska zagląda pod prześcieradło, by ostatni raz spojrzeć na twarz matki, czy kiedy młody milicjant wręcz wyrzuca ją z mieszkania, bo przecież jest dla niego miejsce po śmierci Katarzyny Kobro, to jeszcze nic. Finałowa scena pożegnania z ojcem stawia tak mocną kropkę nad i, że niegodziwości systemu idą w niepamięć, a pozostaje niesprawiedliwość losu wobec bezbronnej dziewczynki, której nie stać nawet na buty. Dziewczynki, o którą walczyli rodzice, ale nie byli w stanie się zająć, wreszcie dziecka, które może bardziej niż oni, stało się ofiarą komunistycznego ukąszenia. Świetnie grająca Bronisława Zamachowska w „Powidokach” tylko raz jest szczęśliwa – kiedy dostaje na kilka godzin odświętne ubranko i może pójść w 1-majowym pochodzie niosąc szturmówkę.

Jedynymi jasnymi kryształami w tej mrocznej stalinowskiej nocy nad Polską są studenci plastyki. Pełni zapału, gotowi dla swojego profesora stoczyć się, i to dosłownie. Ich też zniszczy bezpieka. Dziś tamten świat czasem trudno sobie wręcz wyobrazić. Salę wystawową zamienioną w krajobraz po bitwie i ostatni symboliczny obraz Andrzeja Wajdy – cywilną śmierć pomiędzy manekinami. Dobrze, że nie ma tamtej Polski i oby nigdy nie wróciła.

"Powidoki" Andrzeja Wajdy po oficjalnej premierze

Do nakręcenia "Powidoków" Andrzej Wajda przymierzał się przez 20 lat. To życiorys Władysława Strzemińskiego, który był pionierem awangardy w latach 20. i 30. minionego wieku. To historia artysty, który nie poddał się systemowi, nie zgodził na podporządkowanie swojej sztuki ideologii i w konsekwencji został przez tę władzę zniszczony.

W przeddzień wejścia filmu do kin, do Łodzi na uroczystą prapremierę udali się specjalnym pociągiem aktorzy Wajdy. - Ten film jest ważny i piękny przez to, że jest takim testamentem Wajdy - mówi Wojciech Pszoniak, aktor. Równie ciepło o filmie wypowiadała się Katarzyna Figura, a Bogusław Linda, odtwórca głównej roli, określił film "ukochanym dzieckiem" Andrzeja Wajdy.

Źródło: TVN24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny